Po wyczerpującym sezonie w lidze NBA Luka Doncić ani myśli o odpoczynku i w poniedziałek dołączył do swojej reprezentacji. KIbice Dallas Mavericks oczywiście nie mogli oczekiwać innego rozwiązania, jednak obserwując poruszanie się w cywilnym stroju lidera ich drużyny, zapewne drżą o jego zdrowie i najchętniej koszykówkę wykreśliliby z programu olimpijskiego.
24 godziny po przylocie Doncicia oczywiście jeszcze na parkiecie nie obejrzeliśmy, pojawił się za to na nim Domantas Sabonis, którego zabrakło w niedzielnym, wygranym przez Litwę 92:86, rozegranym w Wilnie spotkaniu. Po raz pierwszy od lat trener Lietuvy, kimkolwiek by on nie był – a obecnie jest nim Kazys Maksvytis – nie nie ma problemu pod tytułem „jak połączyć wspólną grę Sabonisa z Jonasem Valanciunasem”. Tego drugiego w kwalifikacjach olimpijskich zabraknie, a związane jest to z jego statusem wolnego agenta po wygaśnięciu kontraktu z New Orleans Pelicans.
Gra Litwinów kręcić się będzie zatem wokół Sabonisa i zwłaszcza w pierwszej połowie wtorkowego spotkania było to bardzo widoczne. Center Sacramento Kings, niczym na parkietach NBA, czyścił własną tablicę (10 zbiórek do przerwy, 15 w całym spotkaniu), po czym sam rozpoczynał akcję swojej drużyny i szukał możliwości zagrań typu „hand-off”. Wychodziło to tak sobie, gdyż Sabonis zakończył mecz z dorobkiem 9 punktów, 3 asyst i 5 strat.
LItwini już kilka dni temu poznali „12”, która walczyć będzie o awans na igrzyska na turnieju w portorykańskim San Juan. Słoweńcy pojadą z kolei po olimpijskie bilety do Pireusu, ale dla nich to wtorkowy sparing decydował o ostatecznym składzie drużyny. Szkoleniowiec Aleksander Sekulić przeciwko Litwie skorzystał aż z 13 graczy, a największe emocje rozpala walka o pozycję pierwszego centra.
Naturalizowany od lat Amerykanin Mike Tobey doczekał się kilka dni temu rywala, gdyż słoweński paszport otrzymał również Josh Nebo. To dwaj zupełnie innego typu gracze i o ile siła fizyczna i atletyzm Nebo (9 pkt, 6 zb.) robiły wrażenie, także w starciach z Sabonisem, to doświadczenie w zespole i rzut z dystansu Tobeya (3 pkt, 2 zb) mogą przechylić szalę na jego korzyść.
Niezależnie, kto wyjdzie zwycięsko z tej rywalizacji, to zmiennikiem pod koszem będzie znany i po ostatnim pobycie, niekoniecznie ceniony we Włocławku, Żiga Dimec (5 min, 1 pkt).
Sam wtorkowy mecz w Lubljanie był zacięty do ostatnich sekund, a w jego końcówce zdarzały się nawet spięcia pomiędzy zawodnikami obu drużyn. W połowie 4. kwarty, po skutecznych akcjach Lukasa Lekaviciusa (13 pkt) Litwini prowadzili nawet 59:52, ale ostatnie 5 minut przegrali 9:18 i cały mecz 68:70. Główna w tym zasługa Klemena Prepelicia (15 pkt), pod nieobecność Doncicia najlepiej predystynowanego wśród Słoweńców do rozgrywania tych najważniejszych akcji.
Pełne statystyki z meczu Słowenia – Litwa