PGE Start w sobotę we Włocławku przedłużył swoją serię porażek do sześciu – licząc występy europejskie i na krajowych parkietach. Ligowy bilans 2–4 wygląda słabo, szczególnie jak na wicemistrza kraju, a pucharowy 1–3 także nie imponuje.
Odbiór przynajmniej europejskiej części sezonu Startu mógłby być inny, gdyby nie trzypunktowa porażka z Rilskim (92:95) przed trzema tygodniami. Wygrany dwumecz z KK Bosna (zwycięstwo dziesięcioma punktami i porażka dziewięcioma) oraz dwukrotne ogranie Bułgarów byłyby wynikami na miarę potencjału zespołu i możliwości klubu.
Zwycięstwo w Bułgarii uciekło jednak po zwycięskim rzucie byłego gracza Polpharmy Starogard Gdański Kamau Stokesa (PG, 183/30), a zamiast walki o drugie miejsce Startowi pozostaje przerwać niechlubną passę i wyprzedzić w grupie przynajmniej Bułgarów.
Koszykarze Rilskiego w pierwszych czterech kolejkach FIBA Europe Cup zdołali wygrać jedynie ze Startem. W swojej lidze radzą sobie lepiej – z bilansem 5-1 liderują w tabeli razem z Balkanem Botewgrad. Jak podkreślaliśmy w zapowiedzi przed trzema tygodniami, drużyna trenera Lubomira Kirova nie jest przesadnie zdominowana przez Amerykanów. Oprócz Stokesa dużą rolę odgrywa obwodowy Alan Arnett (G, 196/31), ale nie przekonuje dwóch podkoszowych graczy zza oceanu: Mike Edwards (C, 206/28) i Jalen Thomas (C, 208/25). Sporo grają za to reprezentanci Bułgarii – Deyan Karamfilov (PG, 180/31), Miroslav Vasov (G/F, 199/26), Hristo Bachkov (F, 200/21), czy Aleksandar Georgiev (F, 203/35).
W pierwszym meczu w Samokowie to Bachkov (20 pkt., 6 zb.) wtórował Stokesowi, który oprócz decydującego rzutu zapisał w protokole także 25 pkt. i 10 as. W sezonie pucharowym Stokes jest zdecydowanym liderem drużyny (śr. 19 pkt., 5 zb., 5 as., 45 proc. z dystansu), ale w ligowym to właśnie młody bułgarski skrzydłowy ma najlepsze statystyki (śr. 14 pkt., 6 zb.). Jeśli chodzi o podkoszowych, Edwards i Thomas nie imponują grą w ataku (łącznie ok. 16 pkt. na mecz i słabiutkie jak na środkowych 25/60 z gry – 41 proc.), ale ten drugi jest efektywny w walce na tablicach – zbiera śr. prawie 7 piłek w meczach pucharowych i prawie 11 na mecz w ligowych.
O grze lubelskiego zespołu trudno dziś powiedzieć coś dobrego. Pucharowe ostatki to zapewne najmniejsze zmartwienie trenera Wojciecha Kamińskiego. Być może mecz z przeciętnymi Bułgarami okaże się przełamaniem Startu – tym bardziej, że z przerwą na wyjazd do Murcji lublinianie rozegrają sześć kolejnych spotkań w Hali Globus.
Transmisję meczu z mistrzem Bułgarii przeprowadzi Polsat Sport 2.