Strona główna » Był na ustach całej Ameryki, a niebawem zagra w Polsce. Niedawna potęga PLK wraca do gry!
PLK

Był na ustach całej Ameryki, a niebawem zagra w Polsce. Niedawna potęga PLK wraca do gry!

5 komentarzy
160 meczów rozegranych w NBA w barwach trzech drużyn robi wrażenie, ale to wcale nie to koszykarskie osiągnięcie najlepiej definiuje nowego koszykarza Zastalu Zielona Góra. Sindarius Thornwell znalazł się na ustach koszykarskich kibiców, tak naprawdę nie tylko w samej Ameryce, zanim zadebiutował na parkietach najlepszej ligi świata. W kolejnym sezonie może zostać jedną z gwiazd PLK.

Gdyby powiedzieć, że zespół koszykarzy South Carolina Gamecocks nie należy ani do czołówki drużyn NCAA, ani nawet do grupy przeciętniaków – byłoby to wciąż lekkie niedopowiedzenie. Dorobek tej ekipy najlepiej podsumowuje fakt, że zanim przystąpiła do rywalizacji w March Madness w 2017 roku poprzednie zwycięstwo na tym etapie, czyli w gronie 64 najlepszych drużyn NCAA, odniosła… 44 lata wcześniej.

W 1973 roku. W Polsce wprowadzano wówczas system kodów pocztowych, a w NBA po swój ostatni tytuł mistrzowski sięgali New York Knicks.

2017 rok okazał się jednak kompletnie inny. Gamecocks napisali wówczas jedną z piękniejszych koszykarskich historii – takich, gdy zespół skazywany na pożarcie nagle pokonuje kolejnych faworytów – NCAA ostatniej dekady. W ogromnej mierze napisał ją Sindarius Thornwell, najnowszy nabytek Zastalu Zielona Góra. Potencjalnie, jedna z gwiazd Orlen Basket Ligi zbliżającego się sezonu 2024/25.

Już 29 punktów i 11 zbiórek Thornwella przeciwko Marquette – w historycznym, pierwszym po 44 latach przerwy zwycięstwie w March Madness robiło wrażenie. W zespole pokonanym grał choćby Sam Hauser, obecnie mistrz NBA z Boston Celtics.

W drugiej rundzie Gamecocks wprawili koszykarski świat NCAA w szok. Thornwell do 24 punktów dołożył 6 zbiórek oraz 5 asyst i jego zespół dokonał słynne Duke. W zespole pokonanych występował inny z obecnych mistrzów NBA, ten zdecydowanie bardziej znany od Hausera – Jayson Tatum. Obok niego po boisku w barwach Blue Devils biegało jeszcze czterech innych koszykarzy znanych z parkietów najlepszej ligi świata – Grayson Allen i Luke Kennard, a także Frank Jackson i Harry „A Może To Właśnie Ja Będę Kolejnym Kevinem Garnettem” Giles.

Na tym sukcesie piękny sen Thornwella się i jego South Carolina się jednak nie skończył. W kolejnej rundzie nowy gracz Zastalu do 24 punktów dołożył 6 zbiórek, a Gamecocks rozbili w pył Baylor Bears ze znanym z późniejszej gry w Treflu Sopot i reprezentacji Sudanu Południowego Nunim Omotem. Później w meczu decydujący o awansie do Final Four NCAA Thornwell zaliczył linijkę statystyczną 27+6, a jego ekipa ograła nieporównywalnie bardziej utytułowanych Florida Gators.

Sensacja stała się faktem. Gamecocks nagle doczekali się zespołu koszykarzy w Final Four.

Tam w półfinale ich zwycięski marsz został zastopowany. Mecz z Gonzagą dał kolejnym pokoleniom kibiców USC głównie materiał do niekończących się dyskusji. Całymi latami będą trwały jeszcze te, czy co zdecydowało w większym stopniu o porażce ich niepowtarzalnej drużyny:

– to, że rywal dysponując podkoszowym duetem Przemysław KarnowskiZach Collins kompletnie zdominował walkę pod koszami

– fakt, że Sindarius Thornwell kilka dni przed turniejem finałowym się przeziębił i nie był w tym meczu w pełni sił (zdobył „tylko” 15 punktów)

Żeby była jasność – Thornwell nigdy, nawet w momencie gdy zdobywał ponad 25 punktów na mecz w NCAA Tournament, nie był tak naprawdę kandydatem do tego, by zostać w NBA kimś przed naprawdę duże K. Wprawdzie zasilił uczelnię jako wychowanek Oak Hill Academy – tej samej szkoły średniej, która koszykówce dała Kevina Duranta, Carmelo Anthony’ego i Rajona Rondo – ale bardziej jego sprowadzenie było sukcesem samego USC niż dla samego Sindariusa krokiem w kierunku wielkiej kariery.

Niewystarczający jak na warunki NBA atletyzm rzucał się w oczy. Eksplozywność, którą Thornwell imponował w szkole średniej, już na poziomie NCAA przestała być traktowana jako jego wielki atut. W dużej mierze dzięki temu, że wiosną 2017 roku znalazł się na ustach koszykarskiego świata, Sindarius wywalczył sobie miejsce w II rundzie draftu NBA. Później rozegrał 160 meczów w barwach Los Angeles Clippers, New Orleans Pelicans i Orlando Magic, ale nigdy nie był zawodnikiem, z którym wiązane większe nadzieje.

Thornwell dopiero w 2021 roku zadebiutował na europejskich parkietach – w niemieckim Ulm. Później zaliczył jeszcze krótki epizod w Turcji – gdzie podobno nie znalazł wspólnego porozumienia z resztą drużyny, a ostatni sezon spędził w Avtodorze Saratow (10.9 punktu, 5.4 zbiórki oraz 2.6 asysty na mecz). Czy okaże się gwiazdą PLK? Trudno powiedzieć. Polska liga na niedobór fizyczności nie narzeka. Nie ma jednak wątpliwości, że mający nowych właścicieli Zastal, sprowadzając tego zawodnika, dał ewidentny sygnał, że po kilku chudszych latach spowodowanych kłopotami finansowo-organizacyjnymi chciałby chciałby jak najszybciej wrócić tam, gdzie jego miejsce – do grona najlepszych polskich drużyn.

Sindarius Thornwell może nie znaleźć miejsca w gronie 10 najlepiej opłacanych koszykarzy PLK najbliższego sezonu, lecz ze swoim rocznym kontraktem gwarantującym ok. 110–120 tys. dol. w czołowej 15 tego zestawienia powinien być. Do Zielonej Góry wybiera się w z żoną i dzieckiem. Może akurat w tym mieście zakotwiczy na dłużej? Mówimy o koszykarzu, który jesienią skończy dopiero 30 lat. Najlepsze chwile w zawodowej karierze, tej już poza USA, wciąż może mieć przed sobą.

Nie wiemy czy Thornwell zostanie dla kibiców Zastalu gwiazdą pokroju Waltera Hodge’a. Znając skalę uwielbienia dla Portorykańczyka – trudno to sobie wręcz wyobrazić. Na pewno Amerykanin ma jednak na to większe szanse niż którykolwiek z zagranicznych graczy klubu z Zielonej Góry z poprzedniego sezonu. Nawet biorąc pod uwagę początkowy skład, ten z Goeffreyem Grosellem.

Zastal nie będzie przed kolejnym sezonem wymieniany w gronie faworytów PLK, ale pamiętajcie – Thornwell to gość, który w roli lidera potrafi odnosić sukcesy z drużyną, na którą nikt wcześniej nie stawiał.

Zresztą – z tym brakiem eksplozywności tego gracza też tak mocno nie przesadzajmy.

5 komentarzy

Wandaconiemcaniechciała 25 sierpnia, 2024 - 20:56 - 20:56

pewnie Zastal rozwali w play-in Anwil……

Odpowiedz
Kolo 28 sierpnia, 2024 - 22:28 - 22:28

Rozwali nawet bez tego grajka

Odpowiedz
Tomek 25 sierpnia, 2024 - 22:25 - 22:25

Wytrzyma 3 miesiące bez pensji i wyjedzie. W Zastali chyba nagle kasy nie zaczęli drukować.

Odpowiedz
Ryszard 29 sierpnia, 2024 - 21:08 - 21:08

Czym tu się podniecać. Baner reklamowy putina. Fakt, że został dopuszczony do gry w plk to jest potężny wstyd dla tej i tak słabej organizacji.

Odpowiedz
Szymon Pułkownik 10 września, 2024 - 19:50 - 19:50

chazar zelensky to samo, co putin, taka sama marionetka

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet