Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Skazywane na porażkę GTK naprawdę nieźle rozpoczęło to spotkanie. Swoje rzuty trafił Martins Laksa, a wysocy grali zaskakująco odważnie i także dostarczyli kilka punktów. Anwil za to długo szukał rytmu. Nie wpadały rzuty za 3 punkty, które w poprzednich spotkaniach napędzały atak zespołu z Włocławka. Słabe pierwsze wejście wejście zaliczył także Victor Sanders, który nie tylko nie trafił żadnego rzutu do przerwy, ale także bardzo szybko wpadł w problemy z faulami.
Gospodarze przez wiele minut byli więc na prowadzeniu – symbolicznym, ale jednak. Wynik dla Anwilu po 4 minutach drugiej kwarty przełamał Luke Petrasek, który jednocześnie przełamał także niemoc włocławian w rzutach z dystansu (wcześniej tylko trafienie Janariego Joesaara i rzut z połowy Kamila Łączyńskiego).
Gliwiczanie po przerwie na żądanie dla trenera Pawła Turkiewicza szybko jednak wrócili na dobre tory – dwie trójki trafił Koby McEwen (aż 19 punktów do przerwy) i GTK prowadziło +5. Pod nieobecność Sandersa ciężar zdobywania punktów przejęli na siebie Janari Joesaar i Jakub Garbacz. Ten pierwszy był także pierwszoplanową postacią w trzeciej kwarcie i to dzięki jego akcjom Anwil zbudował szybko przewagę, która w mgnieniu oka urosła do dwucyfrowych rozmiarów.
Seria gości to jednak nie tylko w końcu płynny atak, ale także zdecydowanie lepsza gra w obronie niż przed przerwą. McEwen nie miał już tak wiele miejsca i za bardzo nie było w ofensywie alternatywy, także z uwagi na malutkie minuty Josha Price’a, który w 6 minut gry złapał 4 przewinienia. Goście za to już niemal się nie mylili, także z dystansu.
Po trójkach Garbacza i Sandersa było już +22 dla zespołu z Włocławka. Trener Turkiewicz wtedy zaryzykował (albo się poddał) puszczając na parkiet piątkę złożoną z samych Polaków i Price’a. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że to był dobry ruch, bo gospodarze zdołali troszkę zniwelować straty, a i intensywności w obronie wyraźnie wzrosła.
Anwilowi doszedł do tego jeszcze jeden problem – Kalif Young skręcił kostkę po niefortunnym lądowaniu po efektownym wsadzie. Ważny dla siebie sprawdzian zdał wtedy Tanner Groves, który rozegrał swoje najlepsze spotkanie w barwach Anwilu – 12 punktów i 4 zbiórki.
Gospodarze starali się podkręcać tempo i za tym szły same pozytywy, bo przewaga gości stopniała do 11 oczek. Anwil jednak był już za daleko, by można było myśleć o końcowym triumfie. Na parkiecie zdążyli się jeszcze zameldować dalecy zmiennicy – Igor Wadowski i Filip Siewruk. Zespół z Włocławka ostatecznie, bez nerwówki w końcówce, pokonał GTK 88:77.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>