Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Owce na dachu
Max Schmeling Halle to druga pod względem wielkości hala widowskowa Berlina. Koszykarki ze stolicy swój mecz rozgrywały jednak na jednej z bocznych sal treningowych, główna przestrzeń budynku była zajęta przez 700 muzyków orkiestr wojskowych i ich miłośników. Tymczasem na obsadzonym trawą dachu budynku spokojnie pasły się…owce. Takie to już jest, dziwaczne miasto spod znaku Niedźwiedzia.
Samo widowisko miało w sobie przyjemny klimat rodzinnego festynu, połączonego z solidną dawką profesjonalnego sportu. Można było zakupić kawkę z termosu za 1.50, zrobioną na hali kanapeczkę z szynką bez fancy dodatków kuchni fushion. Na ławkach i krzesełkach ustawionych wokół linii bocznej zasiadło sporo dzieci z młodzieżowych grup Alby, ale także znane twarze: Santi, trener koszykówki na wózkach, Tobi, odpowiedzialny za komunikację z mediami męskiej drużyny czy ultrasi z Block 212.
Ponoć gdy tylko mają wolny czas od swoich występów, wpadają i koszykarze Albatrosów. Nie zabrakło też maskotki, spikera, bębnów i telewizji. Mecz możecie obejrzeć z odwtorzenia tutaj: https://sporttotal.tv/ma2ae62695
Polki a historia
Pierwsza kwarta należała do Royals, ale później przewagę systematycznie powiększały gospodynie. Co ciekawe, dla Saarlouis grają aż trzy koszykarki z Polski: Sylwia Bujniak (6 pkt., 5 zbiórek, ale i smutne 5 strat), Monika Naczk (4 pkt., 4 zbiórki i najwięcej w zespole – 7 asyst) oraz Monika Jasnowska, najlepsza zawodniczka przyjezdnych, kończąca mecz z dorobkiem 15 punktów, 8 zbiórek i 2 asyst. Panie stanowią istotny element w rotacji trenerki Isabel Fernandez.
Na pięć minut do końca meczu mieliśmy jeszcze wynik oscylujący wokół remisu, ale sprawy w swoje ręce wzięła Deeshyra Thomas z Berlina i mieliśmy po zawodach. Wcześniej wynik dla Alby trzymała była zawodniczka Royals, Stefanie Grigoleit z wszechstronną linijką 22 pkt. 11 zbiórek 4 przechwytów i 2 bloków.
Dla Albatrosek był to mecz historyczny, pierwsza domowa wygrana na najwyższym poziomie ligi DBBL, a zarazem ostatni występ na bocznych halach MSH. Panie przenoszą się do Sporthalle Charlottenburg z około 2200 dostępnymi miejscami dla kibiców.
ALBA z bilansem 2-2 obecnie plasuje się na 5 pozycji w lidze, z kolei Royals są oczko za nimi, mając dwie wygrane i trzy porażki. Jak zdradza nam Monika Jasnowska, apetyty w zespole są znacznie wyższe.
Grzegorz Szklarczuk: Co zaważyło na takim wyniku?
Monika Jasnowska: Na pierwszą kwartę wyszłyśmy dobrze skoncentrowane, realizowałyśmy plan, w drugiej połowie dałyśmy im się zbytnio rozbujać. Świetny występ zaliczyła Stefani Grigolet, którą pamiętam z sezonu we Włoszech, gdzie robiła z rywalkami co chciała.
Miałyście też spore problemy ze zbiórką.
To element, który wymaga i szczęścia i zaangażowania. Przeciwniczki szły agresywnie na tablice i mocno nas zdominowały.
Jakie dostrzegasz różnice pomiędzy polską a niemiecką ligą?
Pod względem organizacyjnym wszystko dopięte jest tu na ostatni guzik. Liga z kolei jest zupełnie inna. W sumie nie wiedziałam czego się spodziewać, decydując się na grę tutaj. Jednak w Polsce mamy zdecydowanie mocne zespoły, szczególnie te grające w europejskich turniejach. Zawodniczki przyjeżdżające z USA prezentują naprawdę fajny poziom.
Myślę, że liga niemiecka jest nieprzewidywalna. Na przykład, patrząc na nasz zespół, wszystkie jesteśmy dobrze rzucającymi koszykarkami, gdyby procent był dziś wyższy, wynik mógłby pójść i czterdziestoma oczkami na naszą korzyść. Skuteczną grę pokazałyśmy w pierwszym meczu sezonu, gdzie ograłyśmy 83-80 aktualne mistrzynie Niemiec. Uważam, że w DBBL są naprawdę mocne zespoły, jak chociażby Lions czy Hannover Luchse. Grając u siebie mamy swoich stałych kibiców, są głośni, mają przeszkadzajki, bębenki, więc na pewno są głośni.
Macie też swoją małą polską kolonię w drużynie, to też może być dla was spory plus.
Wiadomo, zawsze jest nam raźniej, mieszkamy wspólnie w dużym domu, jest możliwość pogadania w rodzimym języku. Z Monią Naczk grałam wcześniej w Ostrowie, z Sylwią też oczywiście się znałyśmy, także na pewno jest to dobry układ.
Z kolei wasza trenerka wygląda na bardzo wymagającą
Zgadza się. Trenerka jest Hiszpanką, z nami porozumiewa się po angielsku, z dziewczynami z Meksyku i Portugalii także po hiszpańsku. Z pewnością ma swoje zasady, jeśli ich nie respektujesz, to siedzisz. Jeśli idziesz na deskę, to grasz, jeśli nie, czeka cię ławka. Wszystkie te reguły przedstawiła nam już pierwszego dnia treningu, więc nie było zaskoczeń.
Z drugiej strony, jak to w hiszpańskim stylu, prezentujemy nieco szaloną koszykówkę. Z początku miałam małe problemy z adaptacją, szczególnie po grze we Wrocławiu u trenera Arka Rusina, gdzie gra ma swoje schematy i jest mocno poukładana. Tutaj trenerka stawia na improwizację, samodzielne kreowanie pozycji do rzutu.
Jakie założenia na sezon?
Mamy w składzie sporo dziewczyn z zagranicy, awans do play-off to minimum, ale będziemy bić się o czwórkę.
Tego też Polkom życzymy, jak i świetnych występów w DBBL. Za ich sprawą pierwszy raz w historii mojego chodzenia na Albę, kibicowałem innej drużynie.
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
1 komentarz
Chciałem powiedzieć, że bardzo jako czytelnik doceniam korespondencje z Berlina i ligi niemieckiej. Jako szczecinianin miałem okazję zajrzeć na Merzedes Benz Arena i żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej. Za miedzą mamy euroligowy zespół, piękną halę i znakomitą publiczność. Kibice Alby robią znakomitą atmosferę, a ich młyn to kilka pokoleń kibiców, panie walą w bębny nie gorzej niż panowie, hala żyje. Dziękuję i oczekuję kolejnych doniesień z kraju Sąsiadów!