W pierwszych minutach spotkania wydawało się, że to goście z Wałbrzycha mają lepszy patent na drogę do wygranej. Zawodnicy Górnika konsekwentnie posyłali piłki pod kosz gospodarzy, gdzie w obronie indywidualnej nie radził sobie środkowy beniaminka Terrell Brown- Soares, ogrywany najpierw przez Dariusza Wykę, a później przez Barretta Bensona.
Amerykański środkowy odgryzał się za to swoim rywalom celnymi rzutami z dystansu, a w kolejnych kwartach mógł odetchnąć, gdy wałbrzyszanie zrezygnowali z tego nieźle sprawdzającego się pomysłu. Spora jednak w tym zasługa gospodarzy, którzy wstawkami obrony strefowej wybijali z ich rytmu.
Decydujący moment meczu nastąpił w jego drugiej kwarcie. Od stanu 25:30, gospodarze zdobyli aż 15 punktów z rzędu, a klasą samą dla siebie był w tym fragmencie Estończyk Leement Bockler, który do przerwy zdobył 17 ze swoich 24 punktów.
Ci z kibiców gości, którzy liczyli na zmianę obrazu meczu po zmianie stron, bardzo mocno się rozczarowali. Koszykarze Górnika nadal byli dramatycznie nieskuteczni – po raz kolejny pudłowali seryjnie z dystansu (5/22 za 3), grali też wolno, przewidywalnie i można by tu jeszcze wymienić sporo innych negatywnych określeń. Tym razem też nie byli w stanie nadrobić swoich ułomności ofensywnych skuteczną grą po bronionej stronie parkietu.
W pełni wykorzystali to zawodnicy gospodarzy. Nie tylko Bockler, ale też Maurice Watson (15 pkt, 6 zb., 8 as.), podejmujący bardzo dobre decyzje na parkiecie i znajdujący kolegów we właściwym miejscu i czasie. Warto również podkreślić trzy „trójki” i 10 punktów zdobytych z ławki przez Michała Jankowskiego, a także double-double wspomnianego Browna-Soaresa, który do 11 punktów dołożył 13 zbiórek.
Piątkowy mecz rozpoczął piątą serię spotkań Orlen Basket Ligi. Kolejne mecze w jej ramach rozegrane zostaną od soboty do poniedziałku – hitem kolejki powinno być spotkanie Legii Warszawa z Anwilem Włocławek, początek w sobotę o godz. 20:15.