Strona główna » Fakty czy plotki: 15 tysięcy powodów dla których Almeida nie zagra w Anwilu. Wierny jak Żołnierz!

Fakty czy plotki: 15 tysięcy powodów dla których Almeida nie zagra w Anwilu. Wierny jak Żołnierz!

0 komentarzy
Jak podnieść ciśnienie we Włocławku poza dniem meczowym? Wystarczy przypomnieć o ewentualności powrotu do Anwilu Ivana Almeidy. Nieco spokojniej zrobiło się natomiast w Szczecinie i w Słupsku, choć ze skrajnie różnych powodów.

Pod koniec 2025 roku nie jesteśmy w stanie traktować poważnie osób, które uważają, że Ivan Almeida po raz czwarty w swojej karierze mógłby zostać zawodnikiem Anwilu Włocławek. Sorry.

Zamieszanie wywołał oczywiście sam Kabowerdeńczyk, który wkleił na Instagrama zdjęcie przedstawiające swoją radość po udanej akcji sprzed lat w barwach włocławskiej drużyny. Tych oczywiście w jego wykonaniu w samej Hali Mistrzów było mnóstwo. Almeida to przecież główna postać mistrzowskiego Anwilu z 2018 i 2019 roku, niewątpliwie jedna z największych gwiazd PLK minionej dekady.

Czas jednak płynie nieubłaganie. Były MVP polskiej ligi ma 36 lat i ewidentnie coraz większe problemy ze znalezieniem pracy dorównującej jego własnemu mniemaniu o sobie.

„Czemu zatem nie spróbować jeszcze raz we Włocławku, gdzie kochają mnie kibice, a z klubem rozstawałem się w dobrej komitywie?”.

Oooops…

Właśnie przypomnieliśmy sobie, że po tym gdy w końcówce sezonu 2020/21 Almeida popadł w konflikt z Przemysławem Frasunkiewiczem, w kolejnym Kabowerdeńczyk – który we wrześniu 2020 roku miał ratować Anwil w kłopotach i podpisał dwuletni kontrakt z włocławskim klubem – wyrażał zerowe zainteresowanie polubownym rozwiązaniem umowy. Nie grał, ale co miesiąc kasował ok. 15 tysięcy dolarów.

Czy miał do tego prawo? Oczywiście, kontrakt rzecz święta. Czy tak robi uwielbiana przez kibiców postać, która mogłaby stać się klubową legendą? Niekoniecznie.

Spalone mosty odbudować trudno, a gdy jeszcze trzeba to robić dla podstarzałego koszykarza o trudnym charakterze – budowniczych znaleźć nie jest łatwo.

Szczególnie, gdy niektórzy z nich – jak choćby ówczesny asystent, a obecnie główny trener Anwilu Włocławek Grzegorz Kożan – z pierwszego rzędu mogli przekonać się o blaskach i cieniach współpracy z nieprzeciętnie utalentowanym koszykarzem.

Napiszemy to drukowanymi literami – ALMEIDA WIĘCEJ JUŻ W SWOJEJ KARIERZE KOSZULKI ANWILU NIE ZAŁOŻY, ale wszystkie tak nieliczne „Pudelki” i „Pomponiki” koszykarskiego świata ściskają jednak kciuki, by sprawa rozwijała się dalej.

„Żołnierz” zaskoczył

Znajdą się może tacy, których czwartkowa informacja o przedłużeniu przez Przemysława Żołnierewicza kontraktu z Kingiem Szczecin do 2027 roku nie zaskoczyła. Jesteśmy w zdecydowanie przeciwnym obozie.

Nie tylko dlatego, że przedłużanie umów na przełomie października i listopada zdarza się w polskich realiach niezwykle rzadko. Po prostu wiemy, że to koszykarz, który kilka miesięcy temu przynajmniej wstępnie badał możliwość przedwczesnego rozwiązania umowy ze szczecińskim klubem i powrotu do Arki Gdynia.

O tym pamiętamy już jednak chyba tylko my. Sam Żołnierewicz ma za sobą bardzo udane ostatnie miesiące. Najpierw całkiem pozytywnie wypadł w roli gracza zadaniowego polskiej reprezentacji podczas mistrzostw Europy, a kilka tygodni temu w dobrej formie rozpoczął również rozgrywki ligowe. Zdobywa w nich średnio prawie 10 punktów na mecz.

Jasne, zdajemy sobie sprawę, że 30-letni koszykarz póki co trafia z gry ze skutecznością zaledwie 27 procent, ale zapewne z czasem wróci do wskaźnika przekraczającego 40 procent. Jednak nawet pudłując z gry, Żołnierewicz jest w stanie mocno pomagać zespołowi – średnio notuje po pięć zbiórek i asyst, a przeciwników bezlitośnie wpędza w problemy z faulami.

W czterech spotkaniach skrzydłowy Kinga wymusił 23 przewinienia rywali i wykonał aż 33 rzuty wolne. W tej drugiej kategorii jest ligowym liderem, a w pierwszej ustępuje tylko Kadre Grayowi ze Śląska Wrocław.

Etou nie dowiózł benzyny

To może być bardzo fajny ruch Czarnych, o ile Etou będzie miał jeszcze trochę paliwa w baku” – taką opinię usłyszeliśmy co najmniej dwukrotnie po tym, gdy latem słupski zespół ogłosił podpisanie kontraktu z Juniorem Etou.

Szybko się jednak okazało, że u 31-letniego Kongijczyka w baku zapanowała susza. Albo też, po prostu, dysponował innym napędem od tego, którego oczekiwał trener Czarnych Roberts Stelmahers. W jednej z prywatnych, kuluarowych rozmów zwrócono nam niedawno uwagę na to, że Etou nie powinien być wsadzany w takie same ofensywne ramy jak Michał Nowakowski, a długimi fragmentami tak to w grze Czarnych wyglądało.

Obie strony zdecydowały się nie męczyć dalej i dosyć sprawnie doszło do polubownego rozwiązania umowy. Słupski klub na pewno będzie szukał zastępstwa dla Kongijczyka, gdyż w obecnym składzie pozostało mu tylko trzech zawodników z pozycji 4-5: Michał Nowakowski, Francis Okoro i rewelacyjny w pierwszych tygodniach bieżącego sezonu Szymon Tomczak.

Większy tłok pozostaje w składzie Czarnych na obwodzie. Kontrakt do końca sezonu przedłużył Dominik Wilczek, który wydaje się zyskiwać zaufanie trenera Stelmahersa, na pewno kosztem Jakuba Musiała. A być może i także Chrisa Cartera Jr?

Mistrzostwo tylko z nazwy

Średnio cztery punkty i sześć zbiórek w ciągu 19 minut gry – tak przedstawiają się statystyki Florenta Thamby, który miał być podstawowym środkowym GTK Gliwice.

Podobne statystyki Kongijczyk notował w 2021 roku, gdy razem z uniwersytetem Baylor po raz pierwszy w historii uczelni świętował zdobycie mistrzostwa NCAA.

To, co wystarczało na parkietach uniwersyteckich, okazuje się zupełnie niewystarczające w polskich realiach. Wraz z upływającymi tygodniami coraz trudniej tłumaczyć jest niewyraźną grę Thamby problemami wizowymi, które o kilka tygodni opóźniły jego przylot do Polski.

Przed tygodniem koszykarze GTK Gliwice pokonali 88:82 Dziki Warszawa i odnieśli pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie. Nawet to nie zmieniło jednak opinii pionu sportowego w klubie, który jeszcze przed rozegraniem tego meczu sondował agentów o możliwość znalezienia zastępstwa dla Thamby. Wymagania? Są klarowne i wydają się osiągalne: GTK szuka środkowego, który mógłby prezentować wyższy poziom sportowy od kongijskiego środkowego.