Strona główna » Karolak: Nizioł w Śląsku? Fajnie, ale… coś tu nie gra! Co nie przystoi Kamilowi Łączyńskiemu
PLK

Karolak: Nizioł w Śląsku? Fajnie, ale… coś tu nie gra! Co nie przystoi Kamilowi Łączyńskiemu

0 komentarzy
Dwie dogrywki na początek, dwie na koniec, kilka niespodzianek, trochę transferów dokonanych i kilka tkwiących wciąż w zawieszeniu. W PLK nie ma nudy! We Włocławku wciąż brakuje głównie spokoju, nie kupują tych samochodowych porównań Selcuka Ernaka. We Wrocławiu po pozyskaniu Jakuba Nizioła graczy mogących zagrać na pozycjach 1-3 będzie zbyt wielu, chyba że o czymś jeszcze nie wiemy. Za mało też mówi się o tym jak słabo w swojej nowej roli w tym sezonie wypada Mihailo Uvalin. Zbudowany przez niego Zastal nie będzie dla mnie faworytem meczu w Dąbrowie Górniczej.

Górnik Zamek Książ Wałbrzych – Tasmox Rosiek Stal Ostrów Wlkp. 104:108

Gdy oglądałem ten mecz, przed oczami stawały mi obrazki z serii filmów o pewnym bokserze. Tak, Stal była w Wałbrzychu jak Rocky Balboa. Gdy najpierw kilka razy wymknęło się jej zwycięstwo, a później w trakcie drugiej dogrywki straciła także na chwilę prowadzenie, inicjatywę i po piątym faulu Paxsona Wojcika – chwiała się na nogach. Została zagoniona do narożnika, ale właśnie wówczas wyprowadziła nokautujący cios. Imponujące!

W czwartek ci, którzy zwykle zadają decydujące ciosy w imieniu Górnika – czyli tercet Smith & Gotcher & Gilbert – cięli nimi najczęściej powietrze. 7/30 za 3 w ich wykonaniu mówi wszystko. 

Dobrze, że uraz Jalena Rileya okazał się niegroźny, bo Stal limit pecha wykorzystała w ciągu dwóch ostatnich sezonów chyba na całą kolejną dekadę. Ta drużyna nie spadnie, ale powinna jeszcze w poniedziałek uzupełnić skład. 

Czy jakąkolwiek zmianę w swoim powinien zrobić Górnik? Nie sądzę. Dokładanie do obecnego zestawu obcokrajowców kolejnego, szóstego – co wiązałoby się z niemałym wydatkiem za dodatkową licencję – nie byłoby dla wałbrzyskiego beniaminka rozsądną inwestycją. Górnik tak czy inaczej zakończy sezon tam, dokąd zaciągnie go tercet Smith & Gotcher & Gilbert. W Sosnowcu podczas turnieju o Puchar Polski ci koszykarze udowodnili, że mogą wiele. Jeden słabszy mecz nie powinien zmieniać tej oceny. A nawet jeden słabszy miesiąc. 

Ba, nawet ewentualne niepowodzenie Górnika w ćwierćfinale playoff nie byłby wielkim dramatem. Pytanie tylko czy beniaminek nie straci rozpędu na tyle, by z tej czołowej ósemki jeszcze nie wypaść. Rywale są już blisko. 

Nie wiem jak długo będzie trwała przerwa w grze Kacpra Marchewki, ale chciałbym zobaczyć w końcu dłużej Górnika w pełnym składzie, czyli i z Marchewką i z Maciejem Bojanowskim

Dziki Warszawa – WKS Śląsk Wrocław 71:83

Dzikom zabrakło w czwartej kwarcie sportowych argumentów, nagle okazało się, że nieprzypadkowo MaCio Teague to gracz z wyższej półki cenowej niż Alijah Comithier. Swoją drogą – jeśli ten ostatni gra naprawdę za takie drobne, jak się w środowisku mówi, to latem powinien otrzymać solidną podwyżkę! Dzikom zabrakło Janariego Joesaara i trudno się porażce dziwić. Mówmy o koszykarzu, który był latem ubiegłego roku sprowadzany do Warszawy w roli lidera. 

Czy dziwi mnie powrót Jakuba Nizioła do Śląska? I tak, i nie. Dziwi pod względem sportowym, krótkoterminowym. Przecież jeśli zdrowi są wszyscy gracze obecnego składu wrocławian, którzy mogą zagrać na pozycjach od 1 do 3 – czyli Robinson, Senglin, Ponitka, Waczyński, Kulikowski i Teague to Nizioł będzie tu robił niemały tłok. Siedmiu graczy na trzy pozycje to – szczególnie w końcówce sezonu i w playoff – o jednego za dużo. Coś tu nie gra, nawet jeśli Kuba może momentami zagrać na pozycji 4. 

Na dłuższą metę sprowadzenie Nizioła to jednak zrozumiały ruch Śląska. I sportowy, i marketingowy. Dobrze by było, by nasze kluby opierały budowanie swojej tożsamości na poszczególnych, polskich graczach. WKS może mieć w najbliższych latach twarz Jakuba Nizioła. 

Jeśli Śląsk faktycznie nie wymieni ze Spójnią i za b nie pozyska Kacpra Borowskiego – będzie miał problem z obsadą pozycji 4-5. Po odejściu Adriana Boguckiego do Gdyni zostanie mu tam właściwie tylko trzech zawodników. To z kolei o jednego za mało. Coś tu nie gra. 

Poczekajmy na informacje o tym jak faktycznie będzie wyglądał skład Śląska po zamknięciu okienka transferowego.  

King Szczecin – Orlen Zastal Zielona Góra 89:81

Wynik niby bliski, ale właściwie – gdybym użył formułki „mecz się odbył, a wygrał go zespół lepszy” niewiele istotnych rzeczy bym pominął. Jovan Novak znów udawał Andrzeja Mazurczaka – tym razem ze swoją linijką statystyczną 0 punktów oraz łącznie 15 asyst i zbiórek. 

Jeśli chodzi o King – wszyscy czekamy na debiut nowego środkowego. Dopiero gdy zobaczymy na co stać Marcusa Lee, będziemy wiedzieli na co będzie stać ekipę Arkadiusza Miłoszewskiego w tym sezonie.

Praca dyrektora sportowego nie jest łatwa. Przekonują się o tym w obecnym sezonie debiutujący w tej roli byli zawodnicy, choćby Aaron Cel w Legii czy Wiktor Grudziński w Stargardzie. Ale byli trenerzy miewają na tym stanowisku jeszcze większe problemy. Czas powiedzieć o tym głośno: Mihailo Uvalin nie wykonuje w tym sezonie w Zielonej Górze dobrze powierzonych mu obowiązków. Zespół Zastalu nie jest przez niego przebudowywany z głową. Przypomina drużynę złożoną przez zwykłego kibica w grze komputerowej. Niby w składzie zebrano utalentowanych koszykarzy, ale po pierwsze – nie są to talenty z najwyższej półki, a po drugie – poszczególni gracze do siebie nie pasują. 

Zastalowi widmo spadku zagląda bardzo mocno w oczy. Ten zespół nie będzie dla mnie faworytem meczu z MKS w kolejnej rundzie w Dąbrowie Górniczej. Za tydzień zielonogórzanie mogą samotnie okupować ostatnie miejsce w tabeli. Biorąc pod uwagę ogromne zainteresowanie meczami drużyny koszykarzy w Zielonej Górze, jej spadek do Pekao I ligi były dla tego ośrodka katastrofą. 

MKS Dąbrowa Górnicza – PGE Start Lublin 82:101

Oglądałem ten mecz ze swoim pięcioletnim wnukiem. 

– MKS gra dzisiaj tak, że aż oczy bolą – rzuciłem mimowolnie w drugiej połowie. 

– Ale dziadku, mnie nie bolą – przecież nasi wygrywają – usłyszałem w odpowiedzi. 

Start faktycznie wygrał pewnie, a jednym zw zwycięzców był trener Wojciech Kamiński, który przesuwając Tevina Browna do pierwszej piątki otrzymał od niego w zmian 34 punkty. Rozdzielenie minut Manu Lacomte’a i Courtyneya Rameya to mógł być dobry pomysł. 

Jasne, Start ma dziurę w polskiej rotacji i powinien próbować ją wypełnić. Ale czy powinien być na tyle zdesperowany, by pozyskiwać Daniela Gołębiowskiego na końcówkę sezonu bez względu na koszty? Niekoniecznie. Jeśli prawdą jest, że za tego koszykarza Śląskowi trzeba zapłacić 100 tys. PLN, a później jeszcze znaleźć pieniądze na pensje dla samego koszykarza – robi się naprawdę drogo. Przecież mówmy to o 1-2 miesiącach gry. 

Start, gdy tylko trafia trójki tak jak w Dąbrowie Górniczej – 16/31 – może pokonać w tej lidze w pojedynczym meczu każdego. Ale czy może tego dokonać w rundzie playoff też? Nie wiem. Na razie Startu jeszcze wciąż w playoff nie ma. 

Anwil Włocławek – Legia Warszawa 77:85

Mogę tylko powtórzyć swoje ubiegłotygodniowe pytanie tytułowe: ale po co tyle nerwów we Włocławku? 

Rozumiem, że presja na osiągnięcie sukcesu w tym mieście jest ogromna. Nie rozumiem jednak postępowania tych, którzy za wprowadzanie spokoju do drużyny powinni odpowiadać w największym stopniu – trenera Selcuka Ernaka i kapitana Kamila Łączyńskiego

Trener Anwilu także przy ławce rezerwowych w trakcie meczów robi się coraz bardziej nerwowy. Swoimi pomeczowymi wypowiedziami też momentami zadziwia. Co chce osiągnąć takimi jak ta o tym, że jego drużyna przypomina stojące w garażu lamborghini z pustym bakiem – nie mam pojęcia. Przecież to on jest kierowcą tego auta. Od szefów klubu dostał wszystkie niezbędne części i mechaników, auto złożył wedle własnego zamówienia. Tankowanie to już powinność szofera/trenera. 

Kamilowi gratuluję 500. występu w PLK – wielka sprawa! Sam po meczu w wywiadzie telewizyjnym przyznał, że pod względem sportowym występ mu się akurat nie udał. Fakt, choć nie tylko pod względem sportowym. Zawsze powtarzam, że Łączyński jest najlepszy, gdy skupia się tylko na grze w basket i przestaje dyskutować z sędziami oraz rywalami. W sobotę dyskutował często, a prowokowane przez niego kłótnie ze Sykesem i, przede wszystkim, to szturchanie siedzącego wówczas na parkiecie Dominika Grudzińskiego zawodnikowi takiego kalibru nie przystoi. W pewnym wieku robić takich akcji po prostu już robić nie wypada!

Trener Ernak też był bliski tego, by dostać dwa przewinienia techniczne i przedwcześnie wrócić do szatni. 

Po drugiej stronie stał sobie spokojnie Heiko Rannula. Pewnie też w środku się gotował, ale to trener, który nie okazuje na zewnątrz emocji. Jest w Legii jeden gracz, który na pewno właśnie takiego szkoleniowca potrzebował – Andrzej Pluta jr. Te jego step-backi to naprawdę trudne technicznie zagranie, wymagające wykonania katorżniczej pracy. Tego nie uczy się w 5 minut, ani nawet w dwa sezony. Lata treningów, które Andrzej zaczął na pewno jeszcze wiele lat temu pod okiem swojego ojca w Hiszpanii, przynoszą efekt. 

Brawo Pluta, brawo Rannula, brawo Legia!

Energa Icon Sea Czarni Słupsk – AMW Arka Gdynia 84:62

W Czarnych stabilnie – Alex Stein zbliżając się do swoich 28. urodzin gra jak kandydat do MVP i przyszły zawodnik Anwilu/Trefla/Legii z dużo wyższym kontraktem. Trener Roberts Stelmahers ewidentnie już „dotarł się” z Lorenem Jacksonem. Gdybym miał w tym momencie wskazać zespół, który w playoff może odegrać nieco znikąd tak niepoślednią rolę jak Spójni Stargard rok temu – wybrałbym Czarnych. 

Arka? Nic mądrego o tej drużynie nie można powiedzieć, bo w Gdyni wciąż nie ma żadnej drużyny. Ściskam kciuki za Adriana Boguckiego, by po powrocie do Arki odżył i przynajmniej w kilku meczach kończących ten sezon pokazał, że naprawdę potrafi grać w koszykówkę. OK, w Śląsku nie poszło, trzeba jak najszybciej ten etap zostawić za sobą i udowodnić w innych środowisku, że był tylko wypadkiem przy pracy. 

Duża presja? Na pewno. Ale na tym, by sobie z nią radzić polega w dużej mierze praca zawodowego sportowca. 

PGE Spójnia Stargard – Tauron GTK Gliwice 82:87

Ten mecz pokazał ile znaczy jeden dobry transfer – pozyskany przez GTK Michael Oguine wszedł do PLK z buta. To tylko jeden mecz, przesądzać niczego nie można, lecz Amerykanin był świetny. Okazał się z Stargardzie dokładnie zawodnikiem, jakiego w ekipie Borisa Balibrei brakowało – takim, który potrafi na 2-3 kolejne akcje wziąć piłkę pod pachę i samemu zdobyć punkty, ale jednocześnie nie zapomina, że w koszykówkę gra się w pięciu. 

Czy wymiana Kacpra Borowskiego na Daniela Gołębiowskiego mogłaby uratować ten sezon Spójni? Nie mam pojęcia, przecież w składzie tego zespołu jest wielu graczy obwodowych. Pożar w Stargardzie po niedzielnej porażce jest już solidnych rozmiarów. 

Arriva Twarde Pierniki Toruń – Trefl Sopot 124:121 

Dwie dogrywki na początek kolejki w Wałbrzychu, dwie na koniec w Toruniu. Ten niedzielny mecz to już naprawdę była namiastka NBA w PLK. 

Barrett Benson trafiający 5/7 za 3? Chciałbym poznać myśli Geoffreya Groselle’a i Mikołaja Witlińskiego po piątym trafieniu środkowego gospodarzy… Tego na pewno nie przewidywał scouting report sztabu szkoleniowego Trefla przed tym meczem. 

Słowa uznania dla torunian, bo pokonać mistrzów Polski, grając bez kontuzjowanych Wojciecha Tomaszewskiego i Abu? Ogromny sukces. 70 punktów zdobytych przez duet Michael ErtelDominik Wilczek robi wrażenie tylko trochę mniejsze od tych pięciu trójek Bensona. Czy już pisałem w tym sezonie, że trener Pierników Srdjan Subotić to szkoleniowiec nieszablonowy? Potwierdzam i jeszcze raz wyrażam nadzieję, że w przyszłym sezonie dostanie do dyspozycji wyższy budżet. W Toruniu, lub w innym klubie – takim z medalowymi aspiracjami. 

W Sopocie ta porażka powinna być jednak traktowana jako problem. Nie chodzi nawet o ewentualną pogoń w tabeli za Anwilem – to który zespół rozpocznie playoff z pierwszego miejsce nie jest jak istotne. Bardziej w przypadku Trefla chodzi o to, że zespół zagrał w Toruniu już właściwie w pełnym składzie, bo do gry wrócił Nick Johnson, ale przegrał starcie z ambitnym i bardzo niebezpiecznym, lecz jednak sportowo dość wybrakowanym rywalem. 

Solidnym drużynom z mistrzowskimi aspiracjami takie porażki nie powinny się przytrafiać.