Strona główna » Trener koszykarzy Śląska za jego niepowodzenia odpowiedzialności nie weźmie
PLK

Trener koszykarzy Śląska za jego niepowodzenia odpowiedzialności nie weźmie

0 komentarzy
Jeśli ktoś myślał, że Aristeidis Lykogiannis, który przejął zespół Śląska dopiero w końcówce sezonu, po ewentualnych porażkach będzie mydlił wszystkim dookoła oczy, powinien szybko zmienić zdanie. Grecki szkoleniowiec po przegranym 79:88 z Legią imponował szczerością, sugerując, że skład wrocławskiej drużyny został źle zbudowany, a w całym sezonie Śląskowi zabrakło przede wszystkim stabilizacji.

Aristeidis Lykogiannis jako trener Śląska wciąż ma na koncie więcej zwycięstw (3) niż porażek (2). Oba niepowodzenia były jednak bardzo wyraźne i uzmysłowiły Grekowi, że o sukces – czyli w przypadku WKS piąty medal mistrzostw Polski z rzędu – będzie niebywale trudno.

Wrocławianie przegrali przed tygodniem z Anwilem we Włocławku aż 70:97, a 9-punktowa sobotnia porażka w Warszawie nie do końca oddawała przewagę, którą w starciu z zespołem Lykogiannisa miała Legia.

Podczas konferencji prasowej po zakończeniu walki na parkiecie w stolicy 56-letni szkoleniowiec, dla którego praca w PLK jest pierwszą poważniejszą (miał też wcześniej epizod w Szwecji) w karierze poza granicami swojego kraju, zajął postawę dość… defensywną. Niezadowolony z gry swoich podopiecznych, na pytania dziennikarzy długimi momentami odpowiadał z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.

Ale braku szczerości nie można mu zarzucić! O czym mówił?

O meczu z Legią

Rywale dominowali przez 25-30 minut i mogę im tylko pogratulować wygranej. Mieliśmy ten sam problem, z którym zmagaliśmy się przy okazji meczu z Anwilem – nie realizowaliśmy założonego wcześniej planu. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. (…) W przerwie o tym rozmawialiśmy i w drugiej połowie spisywaliśmy się lepiej. Nie powiedziałbym, że lepiej graliśmy w ataku, ale Jeremy Senglin trafił kilka trudnych rzutów, biorąc na siebie odpowiedzialność za ich zdobywanie. Tak naprawdę powinien wziąć ją także we wcześniejszej fazie meczu.

O tym czy defensywa Śląska może się poprawić

Ogólnie nasza sytuacja jest bardzo trudna. Mamy mało czasu, i próbuję między kolejnymi meczami coś zmieniać w drużynie, która tak naprawdę nie jest przecież moja. Gramy słabiej na wyjeździe, choć nie należy zapominać, że Anwil i Legia to bardzo silne zespoły. Są od nas obecnie lepsze. W swojej hali czujemy się pewniej. Gramy agresywniej, a komunikacja między zawodnikami, także tymi z ławki rezerwowych, jest lepsza.

Będziemy próbować to poprawiać, ale czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, nie mamy wiele czasu na treningi. Mamy czas na rozmowy o taktyce i dostosowywaniu jej do kolejnego przeciwnika. Trudno wprowadzać jakieś twarde zasady. Tym trzeba się zajmować w trakcie okresu przygotowawczego przed sezonem. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz miał problemy przez cały czas jego trwania. Taka prawda.

O tym w jakim momencie znajduje się zespół przed grą w fazie play-in

Pewniej czujemy się, grając w domu, grając przed swoimi kibicami. Tam gramy lepiej, szybciej i łatwiej zdobywamy punkty. Nasi wyjazdowi rywali byli dotychczas od nas więksi i bardziej atletyczni, więc zawodziliśmy. Ale podejmiemy wysiłek, będziemy próbować.

O tym czy był zaskoczony, że Nzekwesi i Penava zdobywali mało punktów spod kosza

Penava może nie, ale akurat Emmanuel zdobył tych punktów sporo (…). Aby ci zawodnicy zdobywali punkty, zespół musi im wykreować dobre pozycje. Oni sami tego nie zrobią, inni gracze muszą to zrobić za nich. Dzisiaj mieliśmy z tym problem. Naszym kłopotem nie było to, że Penava czy Nzekwesi nie zdobywali wielu punktów, bardziej: że Robinson, Teague czy Senglin nie wykreowali nic dla nich.

To jeden z problemów tego zespołu.

O powrocie i grze Justina Robinsona

Oczywiście, że w pierwszych trzech meczach, gdy graliśmy w ogóle bez rozgrywającego mieliśmy z kreowaniem akcji jeszcze większy problem, ale nawet teraz, już z Robinsonem, niewiele się zmieniło. Justin w meczu z Legią zwiódł. Ma skromne warunku fizyczne, rywale atakował go fizycznie, a w starciu z wyższymi obrońcami miał problem z tym, by dostrzegać odpowiednie kąty podań, więc popełniał błędy.

O tym, czy chciałby, aby Śląsk grał szybciej

Żeby grać szybciej, musisz mieć zawodników, którzy mogą grać szybciej. Nie jestem tu, by wskazywać czyja to wina. Jestem tu po to, by kontrolować i zarządzać sytuacją, którą zastałem.

Nie zmienię DNA koszykarzy. Nie nauczę gracza, który nie zwykł biegać szybko i kończyć akcje wsadem, by nagle wykonywał to i na dodatek jeszcze wykonywał efektowne wsady. Mieliśmy problemy z wieloma kontuzjami, mamy też inne, ale próbujemy znaleźć rozwiązania. Jeśli jednak rywal jest od nas silniejszy, to widać. Szczególnie na wyjeździe.

O tym dlaczego Śląsk gra tak nierówno

Brakuje stabilizacji, już od początku sezonu. Stabilizacja jest niezbędna, do wszystkiego. Jeśli coś budujesz, musisz wzmacniać konstrukcję. W tym zespole doszło do wielu zmian. Trudno w nim znaleźć jakiekolwiek oznaki stabilizacji. Jak do tego doszły jeszcze kontuzje, sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Dla przykładu teraz gramy bez Marcela Ponitki. To defensywnie bardzo ważny gracz dla zespołu. Ma w sobie tę pasję i gotowość do poświęceń. Nie posiadamy w składzie zawodnika, który byłby w stanie go zastąpić. To także nasz problem.

Śląsk (15-14) po porażce z Legią ostatecznie stracił nadzieję na uniknięcie walki w pierwszej fazie play-in w historii PLK. Wiele wskazuje na to, że wrocławianie przystąpią do niej z ósmego miejsca.