Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Przez wiele miesięcy sezonu zasadniczego w ligowych kuluarach kolportowana była opinia, że King Szczecin dojdzie w tym sezonie tak daleko, jak zaprowadzi go Andrzej Mazurczak. Będący w życiowej formie rozgrywający sięgnął po tytuł MVP, ale wydarzenia dwóch ostatnich meczów obróciły wcześniejsze teorie wniwecz.
Andrzej Mazurczak nie trafił w nich ŻADNEGO rzutu z gry, a gdyby nie fantastyczna akcja Victora Sandersa niemal równo z końcową syreną w meczu nr 2 (albo 10 spudłowanych rzutów wolnych Kinga) zespół ze Szczecina mógłby już w piątek świętować awans do strefy medalowej.
Po trzech meczach można to już powiedzieć wprost: pod względem sportowym King w tej ćwierćfinałowej rywalizacji jest po prostu lepszy. Póki co.
Tak jak w pierwszym meczu serii już po kilku pierwszych akcjach problem z faulami miał Victor Sanders, tak w piątek we Włocławku na koszykarskich zapasach na początku meczu pozornie zyskał Anwil – nie minęły nawet cztery minuty, a Andrzej Mazurczak powędrował na ławkę rezerwowych z dwoma przewinieniami. Kłopot włocławian polegał jednak na tym, że zastępujący do Alex Hamilton potwierdził, że w tych playoff trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski może na niego liczyć. Po trafieniu z połowy boiska doświadczonego Amerykanina równo z końcową syreną goście po 10 minutach prowadzili aż 19:12.
Anwil od początku miał problem ze skutecznością, trafił tylko jeden z pierwszych 11 rzutów za 3 i w 17 minucie, przy niespotykanej skuteczności rywali w tym samym elemencie gry na poziomie 6/8, mógł być właściwie zadowolony, że przegrywał „tylko” 24:36. Później niesiony dopingiem kibiców dopadł rywali, w czwartej kwarcie pięć minut przed końcem objął nawet trzypunktowe prowadzenie (69:66), ale końcówka należała do gości. I to zdecydowanie.
– Popełniliśmy wtedy kilka bardzo poważnych błędów. Co najmniej cztery kardynalne. Nie możemy ich powtórzyć w niedzielę – mówił po meczu trener Anwilu Przemysław Frasunkiewicz.
– Zrobiliśmy to, co musieliśmy zrobić, by wygrać. Choć mieliśmy sporo szczęścia, bo zdołaliśmy zwyciężyć mimo popełnienie aż 21 strat. W niedzielę musimy się w tym elemencie poprawić – mówił Phil Fayne, który pomógł Kingowi wygrać aż 39-26 walkę o zbiórki. Amerykanin obok 11 punktów zebrał też z tablic aż 12 piłek.
– Chcieliśmy wygrać, bo wiedzieliśmy, że w przypadku porażki znaleźlibyśmy się w niedzielę pod wielką presją. Jednym z kluczów do wygranej była wygrana walka pod koszem. Nie żyjemy z rzutów trzypunktowych, ale dzisiaj nam wpadały, to był taki bonus. Spodziewam się takiego samego meczu w niedzielę – przewidywał Miłoszewski, dziękując… nam za zmotywowanie jego graczy. – Nie czytam w Internecie zbyt wiele, ale rzucił mi się w oczy wasz tekst o tym, że po porażce w meczu numer 2 w notowaniach bukmacherów spadliśmy na szóste miejsce. Nie powiem, to pomogło mi dodatkowo zmobilizować podopiecznych, bo my faktycznie najlepiej gramy, gdy nikt na nas nie stawia.
Czy słaba dyspozycja Andrzeja Mazurczaka martwi trenera Kinga?
– Nie. Fakt, że wygraliśmy jeden z dwóch ostatnich meczów, choć Andy nie trafił w nich żadnego rzuty z gry mnie bardziej cieszy. O jego dalszą dyspozycję w tym playoff pozostaję spokojny. Jeszcze pokaże na co go stać. Jesteśmy umówieni, że w tym sezonie dokonamy czegoś naprawdę specjalnego i wierzę, że tak będzie – zapewniał trener Kinga.
Trener Anwilu sprawiał wrażenie lekko przybitego porażką.
– King znów prawie 30 razy stanął na linii rzutów wolnych, więc zagraliśmy słabo. Bronimy tak samo jak przez cały sezon, ale rywale często dostają się na linię – narzekał Przemysław Frasunkiewicz. – Ale oczywiście, że wierzę w to, że doprowadzimy do piątego meczu. Chcieliśmy sukcesu, grając na dwóch frontach. Jeden już osiągnęliśmy, choć nikt w niego nie wierzył. Wciąż wierzę, że w drugi też jest w naszym zasięgu – dodawał.
Trener zespołu gości, opuszczając w piątek salę konferencyjną w Hali Mistrzów, był bardzo pewny swego. Można było odnieść wrażenie, że poniższą uwagę rzucił nie tylko w żartach:
King rządzi.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>