WYCIECZKA NA MECZE NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – INFO I ZAPISY >>
Oglądanie 1. Lligi jest jak włączanie filmu bez choćby znajomości z jakiego jest gatunku. Spotkania zaplecza ekstraklasy przyzwyczaiły już mnie do zaskoczeń (nie oglądam ich aż tak dużo, może dlatego) i tym razem było podobnie. Pierwsze 8 punktów zespołu z Radomia zostało zdobyte z linii rzutów wolnych, ale nie dzięki właśnie rzutom wolnym, a floaterami po pick and rollach.
Damian Jeszke wyglądał, jakby to nie było dla niego pierwszyzna. Oddanie rzutu jedną ręką z 5 metrów nie jednak jest czymś „normalnym” (popularnym może lepiej zabrzmi), a oprócz Jeszkego takie same próby podejmował Kaheem Ransom, czyli lider HydroTrucka. Zatrzymajmy się na chwilkę przy tych dwóch zawodnikach, na których oparty jest atak radomian.
Jeszke większość meczu grał na pozycji środkowego i radził sobie wręcz świetnie – Jakub Motylewski może raz wykorzystał znaczącą przewagę wzrostu. Ten eksperyment trwa od dawna i się sprawdza – HydroTruck odnajduje się w small ballu i Jeszke jest tego filarem. Problemem jednak może być nietrafianie przez Damiana trójek – w sezonie jest to średnio 31,4% i SKS wyraźnie nie traktował go jako zagrożenie na dystansie (jak się okazało, słusznie, 0/5 za 3).
Podobny problem z nietrafianiem do kosza miał w środę Ransom, który po pierwszych trzech akcjach łudząco przypominał mi Jeremiaha Martina. Lider Śląska trójek jednak nie oddaje – Ransom rzucał z dystansu aż 9 razy i trafił raz, więc może też powinien liczbę tych rzutów ograniczyć (w sezonie 32,9%). Amerykanin mimo wszystko zaimponował mi swobodą z piłką w rękach, chętnie też podawał i dość udanie polował na przechwyty (jak Martin).
Mimo że to był mój drugi mecz HydroTrucka w tym sezonie jaki obejrzałem, a pierwszy z Ransomem w składzie, to jestem w stanie sobie wyobrazić trafiającego Kaheema i wtedy rzeczywiście opinie z jakimi się spotykałem, że jest to materiał na MVP ligi, brzmią dla mnie sensownie.
Dość jednak o drużynie z Radomia, która przegrała w tym spotkaniu 82:76, ale przewaga była cały czas kontrolowana przez SKS i sięgała momentami 20 punktów. Zespół ze Starogardu Gdańskiego był w tym spotkaniu rozważniejszy i bardzo inteligentnie korzystał z przewagi fizycznej swoich liderów nad rywalami.
W drugiej kwarcie Damian Janiak zgniótł swojego obrońcę w grze tyłem do kosza (mimo że to przecież obwodowy), a w decydujących posiadaniach dla wyniku tego spotkania to samo zrobił Mr Everything, czyli Wojciech Czerlonko.
Janiak zamknął to spotkanie trójką i skończył mecz z 18 punktami na koncie, Czerlonko zanotował potężne double double 16+15. Swoje oczywiście dołożył także Małgorzaciak, któremu momentami wychodzi wszystko, nawet produkowanie efektownych highlightów.
Nie ma dla mnie wątpliwości, że w jednej i drugiej drużynie potencjał jest bardzo duży – w obu zespołach są po prostu gwiazdy i one mogą zdecydować nawet o awansie do ekstraklasy. SKS i HydroTruck mają jednak też poważne słabości – oba składy są dość krótkie i pod koszem brakuje mięśni i jakości.
Powstaje więc pytanie, co w najważniejszej części sezonu sprawdzi się lepiej– czy na trójkach i szybkiej grze w ataku można zajechać do PLK (SKS, Hydrotruck), czy jednak wolna i fizyczna, oparta na pchaniu piłki pod obręcz koszykówka (Górnik) będzie triumfować. A może trzeba obie te rzeczy wypośrodkować (Dziki)? Jest bardzo ciekawie i to na pewno zachęca do włączania 1. ligi – przekonałem się nawet ja.
WYCIECZKA NA MECZE NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – INFO I ZAPISY >>