Czy przepis pozwalający na grę w PLK dodatkowego gracza zagranicznego jest w ogóle potrzebny? Czy zespoły z czołówki powinny być dalej faworyzowane mniejszymi kosztami związanymi z możliwością posiadania w składzie sześciu obcokrajowców?
Przykład niesprawiedliwości
Jeszcze niedawno na luksus posiadania szóstego gracza bez polskiego paszportu w składzie mogły pozwolić sobie jedynie kluby grające w europejskich rozgrywkach. Nie tylko dlatego, że są bogate i mogą udźwignąć dodatkowe koszty. Taką opcję po prostu gwarantowały im ligowe przepisy. Powiedzmy sobie to wprost: kluby z czołówki PLK były i są faworyzowane. Patrząc na liczbę dostępnych i zapewniających odpowiedni poziom sportowy polskich koszykarzy, posiadanie dodatkowego obcokrajowca w składzie niewątpliwie zwiększa dysproporcje między najlepszymi a „całą resztą”.
„Jak mamy gonić czołówkę, skoro najbogatsi mają nie tylko więcej pieniędzy do wydania, ale jeszcze dodatkową przewagę w postaci sprzyjających im przepisów” – ten argument wiele razy słyszałem od osób związanych z różnymi klubami PLK.
Ciężko choćby podejmować próbę dyskusji z nim. Wprawdzie PLK ostatnio trochę zmieniła regulacje – teraz w teorii każdy może mieć sześciu zawodników zagranicznych w składzie – ale biedniejsi wciąż mają bardziej pod górkę. Oni muszą wyłożyć za taki luksus 200 tysięcy złotych, a nie „tylko” 100 tys. jak zespoły grające w rozgrywkach o europejskie puchary.
Czy to sprawiedliwe? Czy na pewno powinniśmy dążyć do dalszego betonowania czołówki PLK?
Pierwotny zamysł był szlachetny
Z choinki się nie urwałem! Zdaję sobie sprawę, po co ten przepis został stworzony. Miał pomóc naszym klubom być bardziej konkurencyjnymi na arenie międzynarodowej. Operacja się poniekąd udała – jakby na tonie patrzeć, Anwil Włocławek właśnie z sześcioma obcokrajowcami w składzie (Moore, Greene, Sanders, Petrasek, Williams i Sobin) zdobył FIBA Europe Cup.
Tym jednym przykładem można skontrować moje wątpliwości o sens tego przepisu, jasne. Dalej nie mam jednak pojęcia dlaczego musimy dzielić naszą ligową stawkę na tych godnych szóstego obcokrajowca za 100 tys. zł. i tych, którzy za taki luksus muszą zapłacić podwójną stawkę.
Niech każdy ma takie same warunki gry w PLK! Niech każdy klub się sprawdzi w walce na parkiecie, mając – przynajmniej teoretycznie – takie same możliwości budowania drużyny. Kto wie? Może inne kluby w lepszy sposób wykorzystałyby możliwość posiadania szóstego obcokrajowca i tym samym osiągnąłby lepszy wynik? Może z czasem także na arenie międzynarodowej?
Praktyka: Śląsk dołączy do Anwilu?
Kluby uprzywilejowane nie zawsze korzystają z tej możliwości. Często możemy zaobserwować wyczekiwanie na zakontraktowanie szóstego obcokrajowca do lutego czy marca. To właśnie te transfery – które można nazwać „zimowymi” – często decydują później o losach walki o mistrzostwo Polski.
Jedynym klubem, który już drugi rok z rzędu zdecydował się na start sezonu z sześcioma obcokrajowcami w składzie jest Anwil.
– Nie mamy planów, by zmieniać skład w trakcie sezonu. Jesteśmy usatysfakcjonowani ze wszystkich sześciu zawodników zagranicznych, których udało nam się zakontraktować. Mogą się wydarzyć różne sytuacje, jak chociażby kontuzje i trzeba będzie reagować, ale mamy nadzieję, że takiej konieczności nie będzie. Nie sądzę, żebyśmy potrzebowali wzmocnień. Mam nadzieję, że będziemy zdrowi i dokończymy sezon w takim składzie – mówił trener włocławian Selcuk Ernak na przedsezonowej konferencji prasowej.
Anwil pod względem budowania od razu szerokiego składu z sześcioma graczami zagranicznymi jest wyjątkiem w naszej lidze. Choć niewykluczone, że Śląsk Wrocław może się zdecydować w tym sezonie na taki sam model budowania zespołu i od razu sięgnie po sześciu obcokrajowców.
Bogaci i tak sobie poradzą
Wcielając się w adwokata diabła i szukając argumentów przeciwko tezie, jakoby przepis o szóstym obcokrajowcu faworyzował czołówkę, można zerknąć na dwóch ostatnich mistrzów Polski. King i Trefl mieli w swoim składzie pięciu obcokrajowców (przynajmniej formalnie – przecież Geoffrey Groselle ma polski paszport).
Może więc jednak ten przepis nie ma większego znaczenia i bywa tylko wymówką tłumaczącą słabe wyniki dla klubów spoza europejskich pucharów? Będę się upierał, że zasady dla wszystkich powinny być równe.
Jeśli 7 zespołów może zapłacić 100 tys. zł za licencję dla szóstego obcokrajowca, a nie 200 – niech wszystkie płacą 100. Albo i 200, dowolnie. Przepis o sześciu obcokrajowcach nie przyniósł dużej poprawy wyników naszych klubów na arenie międzynarodowej. Sukces Anwilu w FEC to wciąż bardziej wyjątek niż reguła. Dodatkowo – kwota, którą trzeba zapłacić do kasy ligi za prawo gry szóstego obcokrajowca i tak bywa dla niektórych zaporowa.
Nie faworyzujmy bogatych. Oni sobie poradzą i tak. Również grając według tych samych zasad, co reszta ligi.
6 komentarzy
Skończmy z promowaniem polskich miernot i sztucznego zapewniania im miejsca w PLK. Jak jest gorszy (a w dodatku droższy) od zagranicznych zawodników to nie zagra w PLK. Nie ma przymusu bycia zawodowym koszykarzem, są inne profesje. Ja chciałbym być fizykiem jadrowym ale jestem na to za głupi i nikt mi nie gwarantuje posady w tej branży. To że jakiś gamoń będzie grał w PLK dlatego, że ma polski paszport, nie oznacza, że polska koszykówka będzie miała z tego profit.
jesteś za głupi również na pisanie tutaj komentarzy.
Pełna zgoda, powinno nie być przepisu o Polaku i dać możliwość kontaktowania więcej graczy z poza PL. 200tyś za 6-tego obcokrajowca i n.p. 350tyś za 7-mego. 5 obowiązkowo PL w drużynie. Od razu poziom pójdzie w górę i liga będzie bardziej wyrównana, a co za tym idzie atrakcyjna.
Mnie wydaje się, że przepis o jednym Polaku na parkiecie mógłby zostać. Mamy co najmniej 20-30 niezłych Polaków w lidze. Natomiast problem jest z resztą. Kosztują dużo i grzeją ławę. Dlatego wymóg co najmniej 5 czy 6 (słabych) polskich graczy w składzie osłabia kluby. Brak tego przepisu urealniłby pensje i pozwolił na przeznaczenie ich na szkolenie juniorów (wiele klubów jak Anwil czy Stal nie ma drugiej drużyny, King dopiero buduje, a to powinno być standardem). I koniecznie zezwolić na 2-3 obcokrajowców w 1 lidze, by podnieść poziom gry, szkolenia i wpływów z biletów. W przyszłości można by rozważyć zmniejszenie ekstraklasy (+ spadek 2 drużyn i baraże), co wzmocni zarówno ją, jak i 1 ligę. Co myślicie?
Każdy medal ma dwie strony.
Jeśli postuluje się ciągle (zarówno teraz jak i wielokrotnie wcześniej) wyrugowanie polskich zawodników z polskiej ligi i obniżanie im pensji, to dla kogo tworzyć te ligowe „zaplecza” i komu będziemy podnosić szkolenia? Kto będzie chciał trenować, skoro potencjalny występ w ekstraklasie, czyli najczęściej cel tej całej zabawy jest praktycznie niemożliwy do osiągnięcia?
Motywacją dla dzieci do wejścia w sport są, poza bodźcem od starych (najczęściej fanów danej dyscypliny), marzenie zostania „gwiazdą”, którą ten starszy chłopak na boisku, torze itp jednak jest i jeszcze ma fajne kieszonkowe. Plus cała ta klubowa otoczka identyfikacyjno – lojalnościowa, której nie da się zbudować wyłącznie na sezonowych obcokrajowcach. A kluby potrzebują setek czy tysięcy młodego narybku, z którego po dziesięciu latach wyłoni się jeden utalentowany i zdolny. Bez tego „przemiału” to się nie uda, a jeśli ostateczna nagroda jest nierealna do osiągnięcia, to niewielu stanie do wyścigu.
Z tego co mogłem zapoznać się odnośnie lig uchodzących za dobre (Hiszpania, Francja) to system szkolenia dzieci i młodzieży obejmuje niemal miliony, jest szeroki, wielopoziomowy i daje perspektywy.
Oczywiście, zaraz będzie larum, że problemem u nas może nie jest nagradzanie wybitnych lecz premiowanie z przymusu rzekomo kiepskich. Pytanie, czy za te same pieniądze, tej mediany czy tych słabszych, przybędą gwiazdy? A może to co u nas uchodzi za wybujałą i wysoką pensję będzie akceptowalne tylko dla kiepskich wyrobników, a nie dla tych wyczekiwanych gwiazd?
Naiwna wiara, że „niewidzialna ręka rynku” wszystko sama uzdrowi skompromitowała się już skutecznie dość dawno temu. Ale dobra, uwolnijmy przepisy, znieśmy limity, zamiast polskich graczy będą ciemnoskórzy „studenci”, bałkańskie rezerwy i „system” szkolenia dla młodzieży bez perspektyw.
Że budżety nagle mają zrobić się większe? Tak? Od tych samych prezesów co w wywiadach (chociażby poniżej) jedynie narzekają jacy są biedni i chełpią swoim brakiem skuteczności?
System pewnie można poprawić, ale pokażcie przedsiębiorstwo, które lepiej zaczęło działać jak się pracownikom obniżyło pensje i pozbawiło możliwości awansu.
Niemożliwe to jest dostanie się do NBA, a nie do PLK. Dla mnie żaden argument, bo nie trzeba być Jordanem żeby grać w naszej lidze. I dzieciaki jak zaczynają grę to marzą o NBA, a nie grze w Polsce. Dopiero jak kończą wiek juniora to życie weryfikuje plany.