Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Kryzys to normalna sprawa
Tylko 5 wygranych meczów w ostatnich 10 meczach w lidze – to jest bardzo nieudana zima Anwilu. Słaba postawa na turnieju o Puchar Polski – ta drużyna w 2024 roku nie wygląda jak faworyt do mistrzostwa, nie wygląda jak jeszcze kilka miesięcy temu. Trzeba jednak pamiętać, że dalej zespół z Włocławka jest na 1. miejscu w lidze, dalej ma 3 zwycięstwa przewagi nad goniącymi i dalej ma czas, by zbudować formę na play offy. Choć rzeczywiście, ma go z każdym tygodniem coraz mniej.
Kryzys, przegrywanie meczów, to normalne sprawy w koszykówce. Nie ma i nie będzie już perfekcyjnych drużyn, które są w stanie zakończyć rundę zasadniczą bez porażki lub z jedną czy dwoma. No chyba, że dojdzie do sytuacji, w której jeden zespół w lidze będzie przewyższał budżetowo inne kilkukrotnie.
W PLK stawka jest naprawdę mocno wyrównana pod tym względem. Różnica więc w jakości zawodników w poszczególnych zespołach, patrząc już tak ogólnie, nie jest na tyle duża, by zawsze wygrywali ci lepsi. Do tego współczesna koszykówka potrafi bywać bardziej nieprzewidywalna, bardziej losowa – jest w niej więcej trójek i szybsze tempo.
Kiedy wygrywaliśmy to mówiłem, że przyjdzie także gorszy okres. – takim stwierdzeniem podpierał się trener Przemysław Frasunkiewicz na konferencji prasowej po meczu z Zastalem. Szkoleniowiec Anwilu jednocześnie jednak zaznaczył, że sądził, że ten kryzys będzie trwał krócej i jest tym trochę zmartwiony. Ciężko się nie zgodzić.
Śląsk też to dopadło
Przed rokiem w PLK była podobna sytuacja. Śląsk Wrocław wygrał 14 pierwszych meczów sezonu i wyglądał, jak totalny dominator. Przyszło jednak zmęczenie, pojawiły się kontuzje, ale także inne zespoły stały się lepsze. W efekcie Śląskowi przydarzył się kryzys po nowym roku – miał chociażby serię 1-5.
Na końcu jednak zespół z Wrocławia doszedł do finału. To pokazuje, że kryzys jednak przetrwać można i brak paniki w obozie włocławskim może właśnie nie powinien z tego powodu dziwić. Anwil gra słabo, zawodnicy popełniają masę błędów (11 strat pary Łączyński-Sanders ostatnio chociażby), ale przecież w koszykówkę dalej grać potrafią. Piłka leży teraz po stronie trenera, całego sztabu, który tę grupę musi na poziomie mentalnym odbudować, bo przecież koszykarsko potencjał wciąż jest wielki.
Play off to inne granie
Zbudowanie dobrej formy na play off jest oczywiście ważne i nic dziwnego, że kibice we Włocławku martwią się o to, jak będzie wyglądała gra ich zespołu w decydującej części sezonu. Ale czy na pewno dobry marzec i kwiecień to gwarancja udanych play off? Zeszłoroczni finaliści w ostatnich sześciu meczach rundy zasadniczej mieli bilans 5-1 (King) i 3-3 (Śląsk). Finaliści z sezonu 21/22, Śląsk i Legia, finiszowali zaś z bilansami 3-3.
Odbudowanie pewności siebie wśród zawodników Anwilu jest zadaniem numer 1 teraz dla sztabu zespołu z Włocławka. Jednak wcale nie uważam, że zbudowanie szczytu formy jest w kontekście play off najważniejsze. Trzeba się wygrzebać z dołka, trzeba przewietrzyć głowy poszczególnych zawodników, ale niekoniecznie trzeba grać na końcu rundy zasadniczej swoją najlepszą koszykówkę. Najważniejsze w play off i tak są match upy, dopasowania. Sezon wejdzie w fazę, która jest trochę odmiennym sportem i polega na czym innym.
Można mówić, że to nie ma znaczenia, z kim będzie się grało w play off, skoro i tak trzeba ograć wszystkich, by sięgnąć po złoto. No i na poziomie teorii jest to prawda, ale jednak w praktyce ma to gigantyczne znaczenie, z kim gra się w kolejnych rundach. Dlatego, póki rywal Anwilu w ćwierćfinale nie będzie znany, a pewnie nie będzie do końca rundy zasadniczej, to bez względu na to, czy włocławianie zaczną grać dobrze, świetnie czy nadal będą cieniować, jakiekolwiek predykcje teraz nie mają sensu. Bo jest różnica w tym, czy rywalem będą Dziki Warszawa, czy Legia Warszawa, choć kilometrów będzie do zrobienia tyle samo.
Anwil to wciąż, teraz obok Kinga (a dalej Stali i Legii), najpoważniejszy kandydat do mistrzostwa Polski. Jestem przeciwnikiem przereagowywania sezonu zasadniczego – on ma oczywiście znaczenie, ale PLK, zwłaszcza 2 lata wstecz, dość mocno mnie z wyciągania na jego podstawie daleko idących wniosków wyleczyła.
Sezon zasadniczy jest w stanie zaakcentować ambicje klubów, ich sufit, możliwości. W tym sezonie kolejno Anwil, Trefl, Legia i teraz King miały swój moment, w którym można było powiedzieć „złoto albo klapa”. No ale tak właśnie wyglądają emocje, sport. Tak właśnie wyłaniają się zespoły, które mierzą wysoko. Każdy miał swój dołek, każdy miał swoją górkę, ale trochę w innym momencie. Na końcu wszyscy z dołka w końcu wychodzili, więc czemu Anwil miałby niby nie wyjść?
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
6 komentarzy
Bo ma Frasuna
i takich kibiców jak ty
Bez paniki. My też czasem psioczymy na
nasz Śląsk, że grają piach. Ale dziwi mnie hejt na trenera Anwilu. Gość zdobył dla klubu FIBA Europe Cup. Czapki z głów. Zespół naprawdę ma potencjał. Po prostu chwilowe kłopoty bogactwa. No i rywale rozpracowali taktykę. Kwestia reakcji i zbudowania nowych przewag.
Obecny kryzys Anwilu zaczął się od przyjścia Dimca.Jak można było z powrotem zatrudnić taką ” niemotę”?
z tym trenerem to play offy skończą się dla nas na 1 rundzie.
Sorry, ale zapomniał Pan o Treflu, to jest moim zdaniem, obok Anwilu i Kinga, faworyt na mistrzostwo.