Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>
W dniu meczu Anwil obchodził sentymentalną,30-rocznicę pierwszego meczu w ekstraklasie, a obchody przygotowaną z dużą klasą. Pierwsza połowa niedzielnego meczu z Zastalem wyglądała tak, jakby swój hołd koszykarzom z lat 90-tych próbowali oddać też obecni koszykarze. Powolna, statyczna gra z olbrzymią liczbą strat i niewielką liczbą punktów.
Ruchoma zasłona, faul ataku, podanie w aut, ruchoma zasłona, faul w ataku, podanie w aut… Po pierwszej kwarcie, stojącej na szokująco niskim poziomie, Anwil prowadził z Zastalem 14:13.
W drugiej kwarcie wystarczyło, że udany moment w ataku miał jeden zawodnik (3 celne trójki w niecałe 2 minuty Janariego Joesaara), aby Anwil zbudował przewagę, która okazała się rozstrzygająca dla losów meczu. Do przerwy gospodarze prowadzili pewnie 39:24.
W drugiej połowie słaby atak Zastalu drgnął nieco. Kilka udanych akcji zanotował wreszcie Glen Cosey, wyżej od wszystkich skakał Jan Wójcik. Anwil był jednak wyraźnie lepszy i kontrolował przebieg spotkania. Przytomne zachowania Luke’a Petraska i Michała Nowakowskiego dawały niezbędne punkty. W dodatku zielonogórzanie, na skutek urazu, stracili Alena Hadzibegovicia, swojego jedynego groźnego podkoszowego.
Najskuteczniejszym graczem meczu okazał się Luke Petrasek z 14 punktami. W Zastalu zawiedli potencjalni liderzy – Przemysław Żołnierewicz miał 3/12 z gry, a Dusan Kutlesić 1/10.
Anwil zaczyna sezon od zwycięstwa, ale formy musi jeszcze poszukać. Zastal wyglądał bardzo słabo i – jeśli myśli o czymś więcej niż walka o utrzymanie – musi raczej poszukać zawodników, zwłaszcza potrafiących zdobywać punkty.
Oba zespoły zanotowały łącznie aż 33 straty. To mówi wszystko o niedzielnym popołudniu we Włocławku.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>