Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Gdy identycznie jak w pojedynku z Litwą Amerykanie zaczęli od problemów z faulami Jarena Jacksona jr, przez moment mogło się wydawać, że i Włochów może być stać na sprawienie sensacji. Ale tylko przez moment – w ciągu kilkunastu minut bardzo zaangażowani w obronę, grający ze sobą i trafiający z dystansu gracze NBA zakończyli emocje w tym ćwierćfinale.
Relacji z pogromu nie było co oczywiście spisywać – co z tego meczu warto zapamiętać?
Tyrese Haliburton – lider Indiana Pacers nie miał może kosmicznych statystyk (18 pkt., 5 asyst), ale właśnie to jego postawa była iskrą na boisku, która rozkręciła zespołowy atak Amerykanów. Radość z gry, błyskotliwe podania, zaangażowanie w obronie – to wszystko udzieliło się reszcie drużyny i sprawiło, że nawet przy olbrzymiej różnicy punktów ten mecz dało się oglądać.
Mikal Bridges – aż 24 punkty w 18 minut, bez specjalnego wysiłku. Gracz Brooklyn Nets (dotąd 9.8 pkt. na mecz na turnieju) przypomniał o swoim niezwykłym talencie ofensywnym. Zakończony faulem technicznym trash talking z ławką rywala pokazał też, jak źli przed i w trakcie tego meczu byli Amerykanie.
18% za 3 punkty Włochów – jeśli ktoś nie widział spotkania, mógłby pomyśleć, że rywal miał po prostu rzutowo kiepski dzień. Jednak to w olbrzymi stopniu obrona Amerykanów wywołała bezradność zespołu z Europy i wymuszała liczne desperackie rzuty. Nacisk na rywala i jego widowiskowe efekty – fragmentami przypominało to różnicę poziomów z czasów Dream Teamu.
Paolo Banchero bez echa – zawodnik Orlando Magic kilka miesięcy przed mistrzostwami miał obiecać włoskiej federacji grę dla reprezentacji Italii, ale ostatecznie wybrał grę z USA. W bezpośrednim starciu na boisku nie pokazał niczego szczególnego (8 pkt., 5 zbiórek), choć można wychwycić, że miał najlepsze na boisku „+30” na koncie. Włosi też nie próbowali mu niczego udowodnić, zresztą we wtorek w Manili byli na to po prostu koszykarsko za słabi.
Amerykanie otrzepali się zatem z kurzu i z impetem podnieśli po porażce z Litwą. Są już w strefie medalowej mistrzostw świata i w piątkowym półfinale zmierzą się ze zwycięzcą meczu Niemcy vs. Łotwa. Z takim podejściem do gry będą murowanym faworytem.
W drugim półfinale Serbia, która dziś efektownie ograła Litwę, zmierzy się z lepszym zespołem z pary Kanada – Słowenia.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>