Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>
To było jak tornado! Łukasz Kolenda, siedząc zazwyczaj na końcu ławki rezerwowych reprezentacji Polski podczas niedawnego EuroBasketu, chcąc nie chcąc kumulował siły. W sobotni wieczór mecz Śląska ze Spójnią też rozpoczął jako rezerwowy, w pierwszych minutach bezradnie przypatrując się, jak goście obejmowali prowadzenie 7:0.
Ale były to dla mistrzów Polski jedynie złe miłego początki.
Gdy w piątek minucie Andrej Urlep postanowił spuścić Kolendę ze smyczy, Śląsk wciąż przegrywał – 7:9. Osiem minut później reprezentant Polski miał już na koncie 18 (!) punktów, a jego zespół aż o 18 więcej od rywali (36:18).
To był istny nokaut. Chwilę później rywale ze Stargardu przegrywali już 20:46. Jednym słowem – między 3. a 15. min minutą gry rzucili rywalom 13 punktów, tracąc aż 46. Podniesienie się po takim ciosie zakrawało o cud.
Śląsk, który w czwartek niczym szczególnym nie zachwycił w przegranym starciu ze Stalą Ostrów Wielkopolski o Superpuchar, tym razem kompletnie dominował nad rywalem. Dosłownie – i fizycznością w walce pod koszem (gospodarze wygrali zbiórki aż 46>25) i organizacją gry (asysty 30:10 na korzyść Śląska).
Jeśli Spójnia swoje ambicje walki o awans do play-off opiera na grze Shawna Jonesa – bohatera swojego najgłośniejszego transferu przed sezonem – to po pierwszym meczu ligowym jej szefowie muszą mieć wyjątkowo kwaśne miny. Gdyby powiedzieć, że amerykański środkowy we Wrocławiu zawiódł, byłoby to wielkie niedopowiedzenie. 30-latek był cieniem zawodnika, którego pamiętamy z czasów gry w Anwilu Włocławek. Wolny, ospały, daleki od jakiejkolwiek eksplozywności spudłował wszystkich siedem rzutów z gry. W ciągu 20 minut uzbierał jedynie 3 zbiórki.
W ekipie Śląska na tle słabego rywala świetnie spisał się nie tylko Kolenda, który zdobywając 23 punkty ustanowił nowy rekord kariery, ale także trzech Polaków rozpoczynający mecz w pierwszej piątce: Jakub Nizioł (12 punktów, 10 zbiórek i aż 7 asyst), Aleksander Dziewa (16 punktów i 4 asysty) oraz – co stanowi największą niespodziankę – Daniel Gołębiowski (10 punktów i 6 asyst).
– Uczulaliśmy naszych zawodników na to, że Martin i Kolenda będą się starali maksymalnie przyspieszać grę Śląska, lecz wyglądaliśmy dzisiaj na zespół, który wyszedł na boisko kompletnie bez przygotowanego planu gry w obronie – narzekał po meczu debiutujący na ławce Spójni Sebastian Machowski.
– Wyszliśmy na boisko z energią, której brakowało nam podczas meczu ze Stalą. Chcemy zawsze grać tak, jak dzisiaj – agresywnie w obronie i szybko w ataku. Mam nadzieję, że nasi kibice będą to doceniać – cieszył się trener Śląska Andrej Urlep.
Jego zespół prawdziwy test przejdzie w najbliższy czwartek. W hicie 2. kolejki PLK będącym rewanżem za ostatni finał Śląsk zagra z Legią w Warszawie. W hali Torwaru będzie potrzebował mnóstwo energii, by walczyć o zwycięstwo.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ
Szeroką ofertę oraz pakiet powitalny 1400 PLN znajdziesz u legalnego bukmachera Betcris – TUTAJ >>
1 komentarz
[…] Drugie spotkaniu to demolka Śląska urządzona PGE Spójni Stargard. Blisko triple double był Jakub Nizioł, który skończył mecz z linijką 12+10+7. Nie do zatrzymania był Aleksander Dziewa (16 punktów, 6/8 z gry), udane minuty zaliczał Daniel Gołębiowski (10 punktów i 6 asyst), a przeciąg robił Łukasz Kolenda, który w samej pierwszej połowie zdobył 20 punktów – więcej piszemy o tym TUTAJ>>. […]