Strona główna » Karolak: Zyskowski dziurą w obronie? Dziurawa koncepcja. Czekam na mecz 7
PLK

Karolak: Zyskowski dziurą w obronie? Dziurawa koncepcja. Czekam na mecz 7

2 komentarze
Żan Tabak poszedł po rozum do głowy, bo rezygnowanie w trakcie najważniejszych meczów sezonu z Jarosława Zyskowskiego – to nie była rozsądna decyzja trenera Trefla. Kingowi chyba brakuje instynktu mordercy, więc nie będę zdziwiony, jeśli seria finałowa skończy się dopiero w niedzielę 16 czerwca podczas siódmego meczu w Sopocie.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Jarosława Zyskowskiego w roli dalekiego rezerwowego Trefla Sopot w meczu kończącym półfinałową rywalizację ze Śląskiem i pierwszym starciu finałowym przeciwko Kingowi oglądałem z nieukrywanym zdziwieniem. Trefl to bardzo fajna, dobrze poukładana przez Żana Tabaka drużyna. Nie prezentuje oszałamiającej koszykówki, lecz niemal każdy zespół potrafi zatrzymać na 80 punktach. W obecnym, coraz szybszym baskecie, nie jest to wcale takie łatwe i oczywiste.

To nie przypadek, że King – drużyna jak na polskie warunki wręcz naładowana talentem ofensywnym – w dwóch pierwszych meczach ledwo barierę 80 punktów przekroczyła. Trefl broni twardo, na pograniczu gry faul, ale – czasami licząc po prostu na to, że sędziowie z trzech przewinień zauważą tylko jedno – często na tym wygrywa.

Gorzej sprawa się ma, gdy Trefl musi zdobywać punkty. Decyzja Tabaka, by zastąpić w rotacji zespołu Jarosława Zyskowskiego Austonem Barnesem, ze względu na to, że ten ostatni wydaje się lepszym obrońcą, była naprawdę bardzo, bardzo dziwna. Nie kupuję teorii, że Zyskowski junior jest taką kompletną dziurą w obronie. Moim zdaniem to jakaś łatka, która do niego przylgnęła. OK, „Zyzio” nie jest może najbardziej atletycznym defensorem, ale nawet zostawiony na obwodzie w grze przeciwko niższym koszykarzom zwykle jakoś sobie radzi, bo sprytu mu nie brakuje. Prędzej czasami brakuje mu rozmiaru, zasięgu ramion, gdy musi bronić graczy z pozycji nr 4, takich zdecydowanie wyższych od siebie.

Żeby jednak od razu określać go jako „dziurę w obronie”? Jak dla mnie – to dziurawa koncepcja. Zresztą, nawet gdyby kryło się w niej trochę prawdy – to spójrzmy, co drużynie znad morza daje wspomniany Barnes. Przecież amerykański skrzydłowy jest w ataku koszykarzem, jak to się ładnie zwykło określać, kwadratowym. Niby raz na jakiś czas trafi rzut za 3, ale Trefl z nim w składzie często atakuje kosz rywali w czterech przeciwko pięciu obrońcom. Na tak wysokim poziomie jak finał PLK w taki sposób grać – a już na pewno wygrywać – się po prostu nie da.

Wystawiając Zyskowskiego w pierwszej piątce meczu nr 2, Tabak chyba ostatecznie przyznał się do błędu. „Zyzio” odwdzięczył się celnymi trójkami i gra Trefla w ataku zaczęła wyglądać lepiej. Nawet, jeśli w końcówce znów niemal wszystkie akcje zespół z Sopotu pchał pod kosz.

A propos tego jak bardzo uporczywie Tabak wykorzystuje fakt, że Geoffrey Groselle i Mikołaj Witliński mają znaczącą przewagę fizyczną nad podkoszowymi rywalami ze Szczecina – co może w tej sytuacji zrobić King? Podwojenia są właściwie niezbędne, bez nich ciężko będzie mistrzom Polski opanować podkoszowy problem. Pomoc dla środkowych Kinga powinna jednak częściej przychodzić od graczy obwodowych niż silnych skrzydłowych. Trefl gra fajne akcje dwójkowe między swoimi najwyższymi w danym momencie na boisku zawodnikami, którymi utrudnia sprawę rywalom.

Tymczasem Morris Udeze w obronie zespołowej się często gubi. Odnoszę wrażenie, że przy podwojeniach zachowuje się zgodnie z przyjętym przez Arkadiusza Miłoszewskiego planem, ale tak aż do bólu – brakuje mu instynktu, by czasami się z nich wyłamać, gdy sytuacja tego wymaga.

Abstrahując od błędnej w moim przekonaniu decyzji o ograniczeniu roli Zyskowskiego, taktycznemu przygotowaniu Trefla do tego finału niewiele można zarzucić. Tabak odrobił lekcję. Zresztą siłą jego zespołu nie są jedynie środkowi. W dobrych momentach trener potrafi poluzować lejce, gdy nagle wiatr w żagle łapie Jakub Schenk. Nasz kadrowicz nadspodziewanie dobrze radzi sobie z naporem defensywnym Zaca Cuthbertsona. Udowadnia jak ważna we współczesnej koszykówce jest szybkość.

Ten finał jest daleki od rozstrzygnięcia!

King? Lekko mnie rozczarował w meczu nr 2, nawet jeśli w końcówce był praktycznie tylko o dwa przestrzelone rzuty Mazurczaka od zwycięstwa. Oglądając grę mistrzów Polski miałem wrażenie, że widzę drużynę usatysfakcjonowaną wyrwaniem jednego meczu na wyjeździe. Zabrakło mi tego instynktu sportowego mordercy, który łapie rywala za gardło i już nie puszcza.

Wszyscy, którzy po pierwszym meczu spodziewali się, że ta seria skończy się szybko 4:0, mocno się rozczarowali. Moim zdaniem żadnego 4:1 też nie będzie. Ta seria potrwa dłużej.

Nie zdziwię się, jeśli w piątek wieczorem, po czwartym meczu w Szczecinie, znów będzie remis – tym razem 2:2. Wówczas walka rozpocznie się od nowa, tym razem de facto w serii best-of-three. Czy King wciąż byłby wtedy faworytem? Niekoniecznie, choć nie uważam, by coś takiego jak przewaga własnego parkietu w tej serii występowała.

16 czerwca wypada w niedzielę. Wówczas w Sopocie zaplanowany jest ewentualny mecz nr 7. Mam ochotę – i nadzieję – ostatnią niedzielę z PLK w sezonie 2023/24 oglądać na żywo z trybun hali ERGO ARENY.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

2 komentarze

Marcin 5 czerwca, 2024 - 08:26 - 08:26

Zobaczymy czy dzisiaj znowu King będzie grał przeciwko 8

Odpowiedz
Paweł 7 czerwca, 2024 - 06:12 - 06:12

Najlepsze: ” czasami licząc(…), że sędziowie z trzech przewinień zauważą tylko jedno”. Brawo! Chociaż zmieniłbym „czasami” na ” ciągle”.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet