AMW Arka Gdynia – WKS Śląsk Wrocław 81:100
Mam po tym meczu kilka spostrzeżeń statystycznych, ale podstawowe pytanie tylko jedno: gdzie jest ta lepsza obrona, którą zapowiadał przed tym sezonem Artur Gronek?
OK, Arka przegrała dotychczas dwa mecze z rywalami, którzy celują w mistrzostwo. Ale ona nie nawiązała przecież w nich tak naprawdę walki. Jeden Łukasz Kolenda to za mało. Taki Górnik Wałbrzych w pierwszym meczu też grał z murowanym faworytem, czyli Kingiem, ale nie poległ aż tak mocno, choć przecież w porównaniu z Arką jest zespołem niskobudżetowym. Jasne, budżet nie gra, ale jest istotny.
Zespół Artura Gronka jest obecnie największym rozczarowaniem początku sezonu.
Ze Śląskiem Arka niby przegrała „tylko” różnicą 19 punktów, ale tak naprawdę przewaga wrocławian była zdecydowanie większa. Spójrzmy na EVAL obu drużyn – Śląsk 126, Arka 77. Przepaść.
31 asyst gości też mówi wiele. Nie tylko o ich zespołowej grze, ale także o tym na jak wiele pozwalała im defensywa.
Obrona wygląda na największy problem Arki, bo stracić 197 punktów w dwóch pierwszych meczach na swoim boisku to jednak duża sztuka. Nie jest to raczej jednak kłopot jedyny. Jakim cudem tak rasowy strzelec jak Jakub Garbacz po dwóch meczach może mieć skuteczność rzutów z gry na poziomie 26 procent? Mam wrażenie, że w taktyce drużyny z Gdyni coś poważnie póki co nie gra. Po obu stronach boiska.
Zastal Zielona Góra – Arriva Twarde Pierniki Toruń 68:79
Przyznaję się bez bicia – jedyny mecz ligowy w tym sezonie PLK, którego nie zdołałem obejrzeć, więc też nie będę też go szczególnie mocno analizował. Porażka Zastalu nie jest jakąś wielką sensacją – tej drużynie po prostu brakuje sportowej jakości.
Trochę dziwiłem się, słysząc, że wrócić do niej postanowił Filip Matczak. Myślałem, że po kilku naprawdę udanych latach będzie chciał się związać z drużyną o wyższych aspiracjach sportowych i na taką ofertę poczeka. Postanowił wrócić do domu, by złapać nieco więcej pewności siebie. OK, może przyszłość przyzna mu rację. Powinien być liderem tej drużyny. Bardziej wierzę w to, że Zastal zacznie wygrywać właśnie dzięki Matczakowi niż dzięki Sindariusowi Thornwellowi.
Coś mi jednak mówi, że Zastal zbyt często w tym sezonie wygrywać po prostu nie będzie.
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski – Energa Icon Sea Czarni Słupsk 70:66
Jeśli Loren Jackson w ciągu 53 minut gry zalicza dwie asysty, to coś w tej drużynie ze Słupska nie gra. Przecież to gość na 5-6 asyst spokojnie, a – przynajmniej hipotetycznie – w Czarnych jest komu rzucać. Nagle Jackson przestał zauważać kolegów, czy też do drużyny ze Słupska nie został odpowiednio wkomponowany? Gdybym miał odpowiadać zero-jedynkowo dziś – postawiłbym na tę drugą opcję.
Ale może to tylko przejściowe kłopoty? Następny mecz Czarni zagrają u siebie z nieco zmęczonym po pucharowym meczu we Włoszech Anwilem. Idealna okazja, by się przełamać i z lekkim opóźnieniem rozpocząć sezon niejako od nowa. Talentu w tym zespole nie brakuje!
Stal? Świetnie ogląda się ten duet Max Egner – Paxson Wojcik. Dwa produkty amerykańskiej szkoły koszykówki napędzające zespół z PLK to świetna sprawa. Szczególnie dużą uwagę zwracam na Egnera. Dobrze znam jego ojca. Kiedyś przyjeżdżał ze swojego Przemyśla do Stalowej Woli, gdy ja grałem w PLK w miejscowej Stali. Jego syn na w sobie dużo dobrze rozumianej koszykarskiej bezczelności. Debiutuje w ekstraklasie, ale wychodzi na boisko bez respektu. Bije się na deskach, agresywnie broni.
Role się nieco odwróciły – teraz to ja jestem fanem Egnera!
Polski Cukier Start Lublin – Legia Warszawa 78:89
Po pierwszym zwycięstwie ekipy z Lublina w Toruniu, meczu który w wykonaniu Startu naprawdę mógł się podobać, przyszło spore rozczarowanie. Gospodarze przegrali głównie przez wiele spudłowanych rzutów za 3. Trafili tylko 25 proc. swoich prób. Dodatkowo zostali zniszczeni, głównie przez Mate Vucicia, w walce pod tablicami. 14 zbiórek w ataku Legii to było o kilka za dużo.
Za duże, nieco mylące, były jednak też rozmiary wygranej gości. To był klasyczny mecz, który powinien skończyć się różnicą 2-3 posiadań, a nie kilkunastu punktów.
Legia z Jawunem Evansem zagrała dużo lepiej niż z MKS. Fajnie wypadł też Andrzej Pluta jr. Dał znać, że jest już gościem, który na poziomie PLK może w decydujących momentach robić różnicę. Bez szarpania się, bez hero ball. Wymuszał faule, kiedy trzeba było trafiał, kiedy mógł podawać – podawał. Chyba pierwszy raz ujrzałem w jego grze takiego trochę… weterana?
Jakby nagle w wieku 24 lat gra zaczęła dla niego naprawdę spowalniać. Fajnie!
Anwil Włocławek – Dziki Warszawa 79:70
Dużo mówi się po tym meczu tym jak silny jest Anwil – i słusznie! Przyjemnie ogląda się w akcji duet Luke Nelson – Michał Michalak, który w największym stopniu decyduje o grze włocławian. W sobotę świetnie wypadł też duet podkoszowy Nick Ongenda – DJ Funderburk. Obaj świetnie biegają, rozdają czapy, jeden z nich grozi rzutem, drugi długimi ramionami. Są do siebie dobrze dopasowani.
Po tym meczu zastanawia mnie tylko jedno – skoro Anwil jest tak silny, a Dziki przyznają, że nie zagrały w sobotę najlepiej, to jakim cudem jeszcze w pewnym momencie ostatniej kwarty obie drużyny dzieliły tylko dwa posiadania? Czy to nie świadczy o tym, że Selcuk Ernak ma jeszcze tak naprawdę więcej pracy do wykonania niż się wielu wydaje, czy też – że Krzysztof Szablowski posiada lepszy zespół, niż się wielu wydaje.
Hm, a może tak naprawdę jedno nie wyklucza drugiego?
Aha, Nick McGlynn to fajny środkowy, ale jednak nieco przyziemny – by nie użyć słowa nieco miękki. Z takimi długimi podkoszowymi rywalami jak Ongenda i Funderburk często może miewać problemy.
MKS Dąbrowa Górnicza – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 74:79
Boris Balibrea ma fajny styl pracy. Doceniam fakt, że po tym meczu wyszedł i powiedział wprost, że ta porażka, przegrana aż 15 punktami ostatnia kwarta, to po prostu jego wina. Andrzej Adamek postawił wówczas obronę 2-3 i… było po sprawie. MKS nie potrafił odpowiedzieć, a Balibrea swoim zawodnikom podpowiedzieć.
Wszyscy po tym meczu zachwycają się Alterique Gilbertem. Racja, w ostatniej kwarcie, zdobywając 17 punktów, dał piękne show. Ale Górnik tego meczu by nie wygrał, gdyby nie 18 punktów i 13 zbiórek Dariusza Wyki. Lubię tego koszykarza od lat, więc cieszyłem się po każdym z trzech trafionych rzutów za 3, w końcu kiedyś jako podkoszowy też lubiłem przymierzyć z dystansu. Rywale z premedytacją nie bronili Wyki tak wysoko, a on trafiał. Ta jego łucznicza „cieszynka” po każdej trójce cieszy oczy!
Ciekaw jestem jak zachowają się kolejne drużyny, z którymi będzie się mierzył Górnik. Przecież 3/8 to solidne 37.5 procent skuteczności. Gdybym był trenerem Adamkiem, nakazałbym przy podobnym zachowaniu obrony rywali Darkowi częściej rzucać. On to potrafi!
Trefl Sopot – PGE Spójnia Stargard 78:73
Widziałem te słowa Żana Tabaka sugerujące, że jego zespół nie potraktował Spójni w tym wygranym meczu poważnie. Jestem przekonany, że koszykarze ze Stargardu również je widzieli.
Mocno nietrafione, okazujące brak szacunku dla rywali po wygranym meczu. Tak się nie robi, tak się nie mówi. Tabak powiedział o kilka słów za dużo.
Trefl dysponował w tym meczu pełnym składem. Do gry wrócił już Andy Van Vliet, ale Jakub Schenk grał przeciętnie. Pytanie na ile było to jednak również efektem tego, że dobrze spisywała się Spójnia Andreja Urlepa. Zostawić trzeba je bez odpowiedzi, ale muszę zaznaczyć, że zespołem ze Stargardu jestem zaintrygowany. Luther Muhammad jest świetny, punkty same go szukają, a Ta’Lon Cooper powinien stawać się tylko lepszy.
Spójnia nie ma wielkich gwiazd, ale za to pięciu świetnych obcokrajowców. Wygląda na zespół jakby skrojony pod Urlepa. Yehonatan Yam to też ciekawy koszykarz. Wywołuje przeciąg na boisku, a na dodatek szarpie w obronie. Mecz z 5 przechwytami na tym poziomie z przypadku się rzadko zdarza.
Spójnia będzie groźna, szczególnie jak dołączy do niej już na dobre Kacper Borowski.
Jestem przekonany, że koszykarze ze Stargardu datę rewanżu z Treflem Tabaka już sobie zakreślili na czerwono w kalendarzach.
King Szczecin – GTK Gliwice 97:76
Pół żartem, pół serio – wicemistrzowie Polski musieli w poniedziałkowy wieczór wymienić kosze, by udowodnić swoją wyższość nad zespołem Pawła Turkiewicza. Odkładając żarty na bok, z tego meczu oprócz oprócz tej lekko kuriozalnej dłuższej przerwy w trzeciej kwarcie zapamiętam trzy rzeczy:
– fakt, że po jej zakończeniu King nagle złapał ofensywny wiatr w żagle, a właściwie huragan
– kilka dziwnych strat wcześniej bardzo dobrego Mario Ihringa po tej przymusowej przerwie w grze, ona ewidentnie wybiła z rytmu rozgrywającego GTK – wcześniej Słowak był świetny!
– kolejny dobry występ Łukasza Frąckiewicza – 9 punktów, 11 zbiórek i fakt, że kilka razy po prostu, mówiąc kolokwialnie, „pojechał z Aleksandrem Dziewą„, który to Aleksander Dziewa wydaje się swoją drogą dość dziwnie wykorzystywany przez trenera Arkadiusza Miłoszewskiego, może to jakaś część większego planu?
2 komentarze
Sirvydys wylewa na konfie pomyje na swoich „wybrańców” bądź co bądź …
to chyba nie tak powinno wyglądać wziął ludzi po lidze gruzińskiej czy słowackiej do tego przeciętnych Polaków
Przecież mówienie o zlekceważeniu rywali, to tak naprawdę autokrytyka. Nie widzę tutaj nic niestosownego.