Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Drugi mecz w Wałbrzychu Dziki wygrały 15 punktami (72:57), ale tak naprawdę różnica była jeszcze większa, a zwycięstwo zespołu z Warszawy nie było zagrożone nawet przez moment. Wynik 0:2 po dwóch meczach u siebie jest katastrofą Górnika, a nie mniejszym rozczarowaniem jest średnia zdobytych punktów na poziomie 61.5. Skąd aż taka różnica między oboma zespołami?
Drużyna trenera Krzysztofa Szablowskiego wygrała te mecze głównie obroną. W dodatku wcale nie była to defensywa oparta o fizyczną dominację czy wyrafinowane systemy. Miłośnicy ułożonej koszykówki z pewnością z przyjemnością patrzą na mądrość graczy, korzystanie z doświadczenia właśnie dla skutecznej obrony. Jak to mawiają trenerzy starszej daty „broni się głową, przy użyciu nóg„. I tak to wygląda w przypadku Dzików – straty i faule w ataku Górnika są tego wyrazistym efektem, podobnie jak mnogość desperacji rzutów w ostatnich sekundach akcji.
Po obu stronach boiska gwiazdą spotkań był Michał Aleksandrowicz. Górnik nie ma w swoim składzie zawodnika na takim poziomie talentu i ekstraklasowego doświadczenia. W meczach kończonych bardzo przecież niskimi wynikami, „Panda” miał średnio po 16.5 punktu, trafił znakomite 13/22 z gry (59%), w tym 4/9 za 3 punkty. Imponował spokojem w końcówkach, przede wszystkim dając drużynie, niepoliczalną statystykami, jakość decyzji. To dzięki niemu, ale też Grzegorzowi Grochowskiemu czy Alanowi Czujkowskiemu, goście tak dobrze radzili sobie z obroną strefową w Wałbrzychu.
Nieosiągalny dla Górnika poziom (i tak jak wyżej – spokój weterana idącego po swoje) daje Dzikom Mateusz Bartosz. Średnio 14+9, ponad 70%. Jest nie tylko lepszy od Piotra Niedźwiedzkiego, ale w całych playoff wygląda na gościa nadal za dobrego na 1. ligę.
Górnik ma szeroki fizyczny skład, ale – przynajmniej tak to wyglądało w dwóch pierwszych meczach – jakości na poziomie Aleksandrowicza i Bartosza w zespole nie posiada. Piotr Niedźwiedzki gra solidnie, ale nie robi różnicy. Podobnie Adrian Kordalski, którego niedoskonały rzut był widocznym ciężarem w drugim meczu, a proste straty w końcówkach były bardzo kosztowne.
Górnik walczy ambitnie, ale samo zaangażowanie to mało, gdy w najważniejszych meczach sezonu trafia się odpowiednio 4/22 i 4/23 z dystansu. I gdy ogląda się mecz, raczej nie wygląda to na gorszy dzień pod względem skuteczności. To z pewnością kamyczek do ogródka trenera Marcina Radomskiego, bo trochę brakowało taktyki, która pozwalałaby dochodzić do lepszych pozycji. Bardzo brakowało też pomysłu na lepsze wykorzystanie potencjału Arinze Chidoma, który podobnie jak większość kolegów z zespołu, zbyt często zderzał się z murem. Wałbrzyszanie wygrywał poprzednie serie playoff po 3:0, więc zapaści w czwartych kwartach (9 i 14 punktów), to zapewne bardziej deficyt pomysłów i gorsza psychika niż brak sił.
Z oceną końcową należy się oczywiście wstrzymać, bo przecież finał jeszcze trwa i Górnik wciąż może zawitać do PLK, ale po tych kluczowych meczach na pewno powraca pytanie o budowę składu, w którym liczba strzelców jest za mała. W Wałbrzychu nie mają takiego komfortu, jakim dysponują Dziki – z ławki gwiazd strzelecko nie uzupełnia nikt taki, jak Maksymilian Motel, który w weekend zagrał dwa znakomite mecze (łącznie 9/13 z gry, średnio 12 pkt.).
Wspaniała otoczka, przygotowana przez klub z Wałbrzycha, świetny sezon regularny, rola faworyta, wszystko się zgadzało – Górnik w pierwszych meczach nie sprostał jednak oczekiwaniom. Sportowa różnica między zespołami, którą widzieliśmy na boisku w obu meczach, nie daje mu raczej wielkich nadziei na wygranie 3 spotkań z rzędu, w tym dwóch na wyjeździe.
Dziki, które w znakomitej formie mają też trenera Krzysztofa Szablowskiego, są już naprawdę blisko sensacji i awansu do ekstraklasy.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
2 komentarze
Powiem tylko jedno. Zgadzam się w 100 procentach. Dziki na boisku jak profesor przy uczniu. A oglądało to się lepiej niż mecze płk. Kibic że Starogardu Gd.
Gratulacje dla Dzików ale zachowajmy spokój. W ubiegłym sezonie w półfinale PO ekstraklasy wszystkie mecze między Śląskiem a Czarnymi zostały wygrane na wyjazdach.