Anwil był w tym meczu zdecydowanie lepszy przez 35 minut, poza nagłym zawałem w pierwszej części trzeciej kwarty. Luke Nelson dyrygował grą swojego zespołu lepiej niżby na to wskazywała końcowa linijka statystyczna Brytyjczyka (16 punktów i po 4 asysty, przechwyty oraz straty), a w strefie podkoszowej dominację fizyczną raz za razem zaznaczał duet Nick Ongenda (10 punktów, 5 zbiórek) – DJ Funderburk (22 punkty, 8/10 z gry). Gdy ich zespół potrzebował punktów lub zbiórek, w kluczowych momentach stawali na wysokości zadania, dominując podkoszowych rywali.
Czarni? Tym razem Loren Jackson częściej dzielił się piłką z kolegami z zespołu niż we wcześniejszych meczach (9 asyst), rzadziej rzucał (5/10 z gry, 14 punktów), ale to niewiele zmieniło. Słupszczanie, którzy od kilku lat pod wodzą Mantasa Cesnauskisa byli jedną z lepiej broniących drużyn PLK w tym meczu ogromne problemy po bronionej stronie boiska. W dwóch poprzednich, też przegranych meczach stracili 149 punktów. Tym razem w jednym z Anwilem aż 104.
Pojedyncze udane akcje chociażby Jamelle Haginsa (17 punktów, 3 zbiórki) niewiele mogły zmienić.
Czarni tylko przez wspomnianą pierwszą część trzeciej kwarty, gdy zdobyli 12 punktów z rzędu i doprowadzili do remisu 54:54, grali skutecznie i momentami efektownie. Na więcej Anwil im nie pozwolił. Jego trener Selcuk Ernak był na tyle pewny swego, że mimo ogromnego wydawałoby się kryzysu swojej drużyny nie poprosił o przerwę w grze.
– Nie jesteśmy drużyną, która w tego typu sytuacjach jak ta z trzeciej kwarty panikuje. Mamy także w zanadrzu inne sposoby, by odzyskać kontrolę nad swoją grą. Tym razem dokonaliśmy tego poprzez zmiany w składzie, więc nie musieliśmy używać przerwy na żądanie – tłumaczył po meczu ze spokojem turecki szkoleniowiec.
Świetną zmianę w drugiej połowie trzeciej kwarty dał Krzysztof Sulima (łącznie 6 punktów, 5 zbiórek i asysta w ciągu niespełna 11 minut). Oprócz Funderburka i Nelsona najskuteczniejszymi zawodnikami Anwilu byli Justin Turner (16 punktów) oraz Michał Michalak (10 punktów). Anwil jako jedyny obok broniącego tytułu mistrzowskiego Trefla po trzech kolejkach nowego sezonu PLK nie ma jeszcze na koncie porażki. Zespół Ernaka dysponuje też póki co zdecydowanie najlepszą ofensywą – w trzech meczach zdobył 280 punktów (średnio 93.3).
– Czarni to niebezpieczny i szybki zespół, więc musieliśmy ograniczyć jego kontrataki. To był dla nas klucz do sukcesu – dodawał Ernak.
Czarni w swojej nie tak krótkiej przecież historii gry w PLK po raz pierwszy rozpoczęli sezon od trzech przegranych.
– Przegraliśmy z bardzo dobrą drużyną, która jest w świetnej formie. Mieliśmy swoją szansę w trzeciej kwarcie, by przełamać mecz, ale zabrakło nam skuteczności – tłumaczył po meczu trener Cesnauskis. – Mieliśmy duże problemy w obronie, zmienialiśmy ją, stosowaliśmy dwie różne, lecz żadna nie działała. Czasami w defensywie nasze nogi nie współgrają z głową. Była męska rozmowa po dwóch kwartach w szatni i to jak zwykle poskutkowało, ale ja nie chcę tych męskich rozmów, wolałbym aby mój zespół od pierwszych minut rozumiał, jaki to jest ważny mecz i grał tak, jak przez pierwszych pięć minut trzeciej kwarty. Do trzeciej kwarty nie graliśmy źle, tylko rywal był bardzo silny. Ze słabszym moglibyśmy wygrać, ale to teraz tylko głupie gadanie. Za tydzień w Toruniu czeka nas bardzo ważny mecz – dodawał.