Wycieczka na mecze NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – info i zapisy >>
Nie brakowało wiele, aby Start – lepszy przez całe spotkanie – zdołał jednak w ostatnich sekundach wypuścić zwycięstwo z rąk. Średnio wykowanego rzuty wolne, seria strat i heroiczne, indywidualne wyczyny Kyle’a Vinalesa (33 punkty), doprowadziły do remisu 86:86 na 7 sekund przed końcem. Legia jednak, szokująco słaba w obronie, popełniła jeszcze jeden błąd w tym meczu, co skończyło się faulem i rzutami wolnymi Klavsa Cavarsa. Łotysz trafił jeden z nich i było po meczu.
„Legia wcale nie jest takim trudnym przeciwnikiem” – te słowa Artura Gronka z lutego, przed tym meczem przypominaliśmy i my. Okazało się, że przeczucie nie myliło wówczas trenera Startu. Faworyzowany, bardzo bogaty klub z Warszawy, w czwartek w Lublinie zaliczył jeszcze jeden bardzo rozczarowujący występ w tym sezonie. Szybka kontuzja Geoffreya Groselle’a trenerowi Kamińskiemu sprawy nie ułatwiła, ale nie jest też usprawiedliwieniem dla tak kiepskiego drużynowo występu.
Różnicę na korzyść Startu robili obaj gracze obwodowi – nawet jeśli nie imponowali skutecznością z gry – mądrze wykorzystywali przewagi i grali z zespołem. Scoochie Smith i Gabe Devoe razem mieli 15 asyst i wymusili 14 przewinień. Pod koszem solidność Cavarsa była wystarczająca do 17 punktów i 11 zbiórek. Po dwie ważne trójki trafili Bartłomiej Pelczar i Mateusz Dziemba.
.
Legia miała szalejącego w drugiej połowie w ataku Vinalesa, który jednak jest jednocześnie sporym problemem w obronie. Miała dobrego Travisa Leslie, jednego z nielicznych graczy, którzy nie zawodzą w tym sezonie. Miała też jednak nieskutecznego Billy’ego Garretta, wciąż zagubionego Arica Holmana, niewykorzystywanego Janisa Berzinsa i bardzo niewiele wsparcia od polskich graczy. Klęska, jak na zespół z największym budżetem w lidze.
Start, podobnie jak rok temu, bardzo udanie zaczął Puchar Polski. W sobotnim półfinale zmierzy się ze Spójnią Stargard, o której zwycięstwie nad Kingiem Szczecin przeczytasz TUTAJ >>
Statystyki z meczu Start Lublin – Legia Warszawa >>