Strona główna » Gołębiowski: Przecież nie zapomniałem jak się gra w basket

Gołębiowski: Przecież nie zapomniałem jak się gra w basket

1 komentarz
Jednym z cichych bohaterów zwycięskiego meczu Śląska w Szczecinie był Daniel Gołębiowski. 25-latek, który w ostatnim czasie stracił miejsce w rotacji zespołu Ertugrula Erdogana, ma nadzieję, że to zwycięstwo to tylko początek wielkiego powrotu – jego do gry, i mistrzów Polski do walki o złoto w trwającej serii finałowej.

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

W piątkowym meczu w Netto Arenie Daniel Gołębiowski zdobył 7 punktów, trafiając jeden z trzech rzutów z gry. Nie pomylił się też przy żadnej z czterech prób z linii rzutów wolnych i wymusił trzy faule. Był także pomocny po bronionej stronie boiska.

– To było dla nas niesłychanie ważne zwycięstwo, uciekliśmy spod topora. Udowodniliśmy wszystkim, że nie oddamy złotego medalu bez walki. Dopóki King nie wygra czwartego meczu tej serii, dopóty nikt nie powinien nas skreślać – mówi Gołębiowski.

To koszykarz, który odgrywał bardzo ważną rolę w rotacji Śląska na początku sezonu. Gdy wrocławianie wygrywali pierwszych 14 meczów PLK w żadnym z nich nie spędził na boisku mniej niż 19 minut. Później, wraz z upływem kolejnych miesięcy Gołębiowski tracił jednak uznanie w oczach trenerów wrocławskiego klubu. W ostatnim meczu półfinałowym z Legią i dwóch pierwszych finałowych z Kingiem na boisku przebywał przez zaledwie 4 minuty.

Ale już w trzecim starciu finału playoff Gołębiowski zagrał aż 19. W piątek – ponad 13.

– To przecież nie jest tak, że od tego czasu, gdy regularnie grałem w pierwszej piątce zapomniałem jak się gra w basket. Co ja mogę powiedzieć? Nie ode mnie zależy jak wiele czasu spędzam na parkiecie – wiadomo, że chciałbym więcej. Ale to nie jest teraz istotne. Mnie nigdy szczególnie mocno nie obchodzą zdobycze punktowe. Mogę zdobyć jeden punkt, a mogę też i 15. Równie zadowolony będę pod jedynym warunkiem – jeśli wygramy mecz. W Szczecinie wygraliśmy bardzo ważny i zostaliśmy w grze o złoto – dodaje Gołębiowski.

W piątek Śląsk uratował w znacznej mierze Jeremiah Martin, który rozegrał świetny mecz, zdobywając aż 33 punkty. Ale zdaniem Gołębiowskiego, wbrew powtarzanym powszechnie opiniom, Amerykanin tego meczu sam by nie wygrał.

– Żeby Jeremiah mógł zagrać tak świetnie musiał mu pomóc cały zespół. To to jest słowo klucz – zespół! Jeśli tworzymy zespół, możemy w Polsce pokonać każdego rywala na każdym boisku. Mam nadzieję, że w poniedziałek zagramy podobnie i ta seria finałowa jeszcze potrwa – kończy 25-letni koszykarz Śląska.

Mecz numer 5 finału PLK już jutro we Wrocławiu. Jeśli Śląsk znów wygra, kolejne spotkanie zostanie rozegrane w czwartek ponownie w szczecińskiej Netto Arenie.

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

1 komentarz

Andrew 11 czerwca, 2023 - 13:58 - 13:58

Brawo Daniel, brawo drużyna! Każdy gracz jest ważny w Śląsku niezależnie czy gra w pierwszej piątce czy wchodzi z ławki! Jak to mawiał Kobe w swojej biografii: chciałem dominować i być najlepszy zawsze,jednak dojrzewając z czasem musiałem patrzeć z boku,jak wygląda zespół i jakie przeciwnik popełnia błędy,by być jeszcze lepszy i dawać jeszcze więcej będąc przygotowany na powrót na parkiet dla zespołu. King jeszcze niczego nie może świętować a Śląsk jest aktualnie mistrzem a każdy mecz to inna gra i gra od zera

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet