Dlaczego mamy stawać na głowie, skoro najbardziej oczywista odpowiedź leży przed naszymi oczami już od pierwszego dnia sezonu?
HEGEMON
1. Oklahoma City Thunder (60-12, 1. miejsce w tabeli)
Czwarty atak ligi, jej najlepsza obrona i lider w Net Rating. Jasne, wiem – rozpoczynanie tekstu od statystyk to najlepszy sposób na utratę czytelnika, więc szybka kontra. Historycznie – obecny Net Rating OKC na poziomie +12.7 (utrzymany na przestrzeni całego sezonu) ustępuje jedynie… Chicago Bulls. Tak, tym Bulls z sezonu 1995/96, może o nich słyszeliście?
Lider wyścigu o MVP, dwóch All-Starów, przynajmniej trzech kandydatów do NBA All-Defensive Teams oraz 13.5 meczu przewagi nad drugą ekipą konferencji. Thunder to drużyna, która nie pokazała słabych punktów w trakcie sezonu regularnego. Oczywiście, nie jest perfekcyjna, bo to wciąż bardzo młoda ekipa. Można zastanawiać się nad ofensywną kreacją zawodników nienazywających się Shai, ale to wszystko domysły, detale.
Kiedy zejdziemy w tabeli w dół, to u każdego z rywali Thunder znajdziemy dziury – takie ziejące z ziemi. OKC płynie przez sezon regularny, trener rozsądnie gospodaruje siłami, a drużyna nie ma obecnie poważnych kontuzji. Mogą eksperymentować i używać ustawień. Na 2 wysokich, na 1, bez żadnego z nich – big-ball, small-ball, wszystkie możliwe schematy defensywne. Do wyboru, do koloru!
Chcesz zagrać izolację i zdjąć z <tu wstaw swoją gwiazdę na obwodzie> Lu Dorta? Gratulacje, właśnie dostałeś izolację na Casona Wallace’a albo Alexa Caruso. Ten drugi wychodzi sobie spokojnie z ławki jako jedenasty zawodnik zespołu! Jest w pełni wypoczęty, może grać sobie po 20 minut w meczu.
W playoffs mogą wydarzyć się różne rzeczy. Wiemy, że nie podróżują w nich gracze zadaniowi, że wystarczy jeden zawodnik który jest gorący za 3, by złamać schemat gry na mecz. Czy nawet – na serię. Ale jeśli jest coś, co w playoff daje ci pewność tego, że zawsze możesz wrócić w meczu do gry – to jest to obrona. A obronę OKC mają najlepszą w NBA, wszechstronną i świetną cały sezon.
Thunder to najczystszy faworyt konferencji, jakiego możesz sobie wyobrazić. Naprawdę, nie ma sensu kombinować w tej kwestii.
MIEJSCA 2-5, CZYLI JAK NIE STRACIĆ PRZEWAGI PARKIETU
2. Denver Nuggets (45-28, 3. miejsce w tabeli)
Ktoś musi być drugi, ale tak naprawdę najlepiej byłoby między OKC a kolejną ekipą zrobić puste miejsce, taka to różnica.
Czy Denver Nuggets mają szansę wygrać Zachód? Mają, ale pewnie mniejszą niż rok temu. Długość ich ławki się znowu skróciła, zamiast utrzymywać kluczowych zadaniowców, uzupełniono luki weteranami w stylu Russella Westbrooka (który nie gra złego sezonu, nie zrozumcie mnie źle!).
Jedno podkręcenie kostki kogokolwiek z kwartetu MPJ-AG-Murray-Jokes i cała układanka sypie się jak domek z kart. Każdy z tych zawodników posiada umiejętności, których nie posiada żaden z innych graczy Nuggets, nawet MPJ i Gordon są niezastępowalni.
Na koniec to jednak wciąż bardzo zgrana ekipa. Jej trzon gra ze sobą od lat, ma mistrzowskie doświadczenie, a przede wszystkim – m prawdopodobnie najlepszego gracza na planecie. Człowieka, który wygląda czasem jakby koszykówkę już rozwiązał i trochę się nią bawił. Jokić to koszykarz genialny, nikt nie może się z nim równać 1:1, próby jego ograniczania to zawsze wysiłek zespołowy.
Fakt posiadania najlepszego zawodnika w serii już wielokrotnie potrafił rozwiązać wiele problemów
3. Los Angeles Lakers (43-28, 5. miejsce w tabeli)
Gwiazdorska wydmuszka czy kolos z najlepszym gwiazdorskim talentem?
Prawda leży pewnie tam, gdzie zwykle – gdzieś pośrodku. Lakers mają komfort prowadzenia ataku. Na boisku mogą grać zawsze dwoma z trójki Luka Doncić, LeBron James i Austin Reaves. Zawsze powinni być w stanie wymyśleć dobry rzut pod presją zegara albo końcówki meczu.
Ale dalej robi się dość szybko mocno nieciekawie, bo Lakers to też najbardziej niezbalansowany skład czołówki Zachodu. Zadaniowcy są jednowymiarowi, a frontcourt w postaci Hachimury i Hayesa mógłby z powodzeniem zapewnić niejednej drużynie dobre szanse w… drafcie.
Obrona, jeszcze niedawno tak dobra, szybko znajduje swoje miejsce w szeregu NBA, a przecież ani 40-letni James, ani Doncić nie są w tym momencie sezonu okazami zdrowia.
4. Houston Rockets (47-26, 2. miejsce w tabeli)
Klasyczny problem – gdzie umieścić najlepszą z młodych, aspirujących drużyn? Historycznie tego typu ekipy szybko z playoff odpadają, mówimy sobie, że spokojnie “wrócą za rok” i zrzucamy wszystko na karb braku doświadczenia.
Ale przecież wszystkie wielkie ekipy kiedyś się przełamywały. Kiedyś musi być “ten” rok. Nie sądzę, by to był JUŻ ten dla Rockets, ale nie odbioram im też na to szans. Drużyna ma masę talentu, kreację (Sengun), obronę (Brooks/Smith), scoring (Green), prezencję weterana (VanVleet), wulkany energii (AMEN THOMPSON!) i szeroką ławkę.
Ime Udoka trzyma ich krótko i dba o detale na najwyższym poziomie. Stąd zaskakująca – jak na tak młodą ekipę – czwarta najlepsza obrona w lidze.
5. Memphis Grizzlies (44-28, 4. miejsce w tabeli)
Grizzlies mimo bardzo obiecujących momentów sezonu wyglądają coraz smutniej. I coraz bardziej mają na plecach celownik rywali, którzy chcieliby z nimi zagrać w I rundzie.
Bo na kogo próbować trafić, jak nie na ekipę młodą, z problemami zdrowotnymi lidera, wybitego z rytmu najlepszego zawodnika i tendencji zniżkowej właśnie w kluczowym momencie sezonu? Drużyny, która startuje dwóch pierwszoroczniaków i nie ma ani jednego plusowego obrońcy na obwodzie?
Brzmi to jak przepis na utrzymanie się w play-in, ale dzięki znakomitego początkowi sezonu Grizzlies muszą się “tylko” martwić o utrzymanie miejsca w Top5. Nie wygląda to jednak na obiecujący wstęp do długiej przygody w playoff.
MIEJSCA 6-8, CZYLI JAK UNIKNĄĆ PLAY-IN I SZYBKIEJ SERII Z OKC
6. Golden State Warriors (41-31)
7. LA Clippers (40-31)
8. Minnesota Timberwolves (41-32)
Trzy drużyny z prawie identycznymi bilansami, a jednak tak różne. Mamy tu byłych mistrzów, ubiegłorocznych finalistów Zachodu i zabójczą kombinację znakomitego coachingu z doświadczeniem Leonarda.
Każda z nich może zajść za skórę wyżej notowanym drużynom, a w dobrym matchupie może też spokojnie przejść rundę lub dwie, ale też w przypadku braku szczęścia dostać sweep od OKC.
Tylko jedna z tych drużyn ominie play-in i wylosuje pasującego przeciwnika z pary 3-6, druga zagra z zespołem z miejsca nr 2, a trzecie przegra pierwszy mecz w play-in, ale wygra drugi (sorry, not-sorry Kings, Suns i Mavs) tylko po to, by trafić na wygłodniałych Thunder.