Składy, nazwiska, transfery – nowy sezon w PLK – zobacz TUTAJ>>
Zacznijmy od tego, że Turek nie jest postacią przypadkową i do samej decyzji Śląska trudno było mieć pretensje – prowadzenie takich marek jak Fenerbahce (także do mistrzostwa), Turk Telekom czy Galatasaray, asystent w reprezentacji Turcji, wcześniej chwilę w NCAA – ponad 30 lat doświadczenia na bardzo wysokim poziomie. Ertugrul Erdogan ma kompetencje, aby w takiej lidze jak PLK spokojnie pracować.
Promyki nadziei
We Wrocławiu pojawił się już w drugiej połowie sezonu (na początku marca), więc sytuację musiał ratować z drużyną, którą zbudował ktoś inny. W lidze przed playoff zagrał 10 meczów, notując bilans 7-3. Potrafił z jednej strony wygrać ze Stalą w Ostrowie, ale zaliczyć też wpadki z nisko notowanymi Arką, MKS-em i Sokołem. W EuroCup poprowadził Śląsk w 4 meczach, przegrywając wszystkie.
W końcówce sezonu zasadniczego można było mówić o efekcie na plus – udało się przełamać kryzys z końcówki pracy Andreja Urlepa, odzyskać i (na lekkim zawale) dowieźć pierwsze miejsce w tabeli do playoff. Zniknął temat trudnych relacji sztabu z liderem zespołu, Jeremiah Martinem.
Przespany finał
Erdogan relatywnie pewnie przeprowadził zespół przez serie z Treflem i Legią, aby w finale z Kingiem wypaść zaskakująco słabo. W pierwszych meczach nie było widać cienia przygotowanego planu na rywalizację z zespołem ze Szczecina, jakby szeroka rotacja miała sama rozwiązać same problemy, a mecze same miały się ułożyć. Co być może jest jeszcze bardziej dziwne – marazm trwał aż 3 mecze, aż trudno uwierzyć, że drużyna zaczynająca serię finałową od porażek na własnym parkiecie tak długo czekała na reakcję, czy zmianę taktyki. Przy wyniki 0:3 było już za późno na cokolwiek, a całość pogrzebał dodatkowo pech z kontuzjami.
Przez 4 miesiące pracy we Wrocławiu Turek nie zdołał wypracować hierarchii w zespole. Nie wyselekcjonował tych 6-7 graczy, którzy mieli ciągnąć drużynę w meczach o stawkę. W efekcie miotał się z rotacją przez cały finał. Każdy zawodnik mógł wyjść w pierwszej piątce, ale i każdy mógł zaliczyć „DNP”, tylko z powodu decyzji trenera. Spójrzcie na losy Gołębiowskiego czy Karolaka w finale. Nie budowało to ani chemii w drużynie (o niej za chwilę), ani formy graczy, ani jakości zespołu.
W finale, obok świetnego Martina, regularnie dobrze grał zaledwie jeden zawodnik – 36-letni środkowy, Artiom Parachowski. Przykładowy Aleksander Dziewa był, owszem, w słabszej formie i przegrywał pojedynek z rywalami ze Szczecina, ale też nie jest przecież aż tak przeciętnym graczem, jak to wyglądało w finale. Trener nie miał na niego pomysłu i nie potrafił/nie miał ochoty wykorzystać jego atutów.
Nikt w ogień nie skakał
W najważniejszych momentach sezonu widać było, że trener „nie kupił” sobie drużyny i nie zbudował w niej chemii. Od obrażonych min, przez kiepski powrót do obrony, aż po nieskrywane przejawy lekceważenia przy próbie rozmów na ławce. OK, można też mówić o fochach części zawodników i można mieć też do nich pretensję, bo – niezależnie od postaci szkoleniowca – powinni zrobić wszystko dla klubu, który im sowicie płaci i dla licznych kibiców. Ale wciąż – zawodnicy Śląska nie wyglądali na boisku na chcących grać i zrobić wszystko dla Erdogana.
Czy to może się zmienić w przyszłości? Jeśli miałaby zostać znacząca część obecnego składu, wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Trener, będący bardziej sympatyczną, nowocześniejszą wersją Andreja Urlepa, może i pasuje stylem do Śląska jako klubu, ale pewnie się już nie dotrze się z tą grupą zawodników.
Teoretycznie mogłoby to wyglądać inaczej, gdyby Erdogan sam zbudował nową drużynę. Będę jednak bardzo zdziwiony, jeśli do tego dojdzie. System podejmowania decyzji w Śląsku, także personalnych, jest skomplikowany (tak to dyplomatycznie nazwijmy) i ciężko wyobrazić sobie, żeby kompletowanie składu w całości oddano w ręce Turka. Z kolei sam trener jest zbyt doświadczony i za mało zdesperowany, żeby godzić się na to, że nowej drużyny nie będzie budował samodzielnie.
Będzie więc dużym zaskoczeniem, jeśli Erdogan zostanie we Wrocławiu na następny sezon. A jeśli faktycznie dojdzie do rozstania, kibice Śląska nie powinno jakoś szczególnie mocno żałować.
Składy, nazwiska, transfery – nowy sezon w PLK – zobacz TUTAJ>>
7 komentarzy
Trenerowi „Otworzę wszystkich, zamknę każdego” już dziękujemy. Gładkie gadki na konferencjach, wystudiowany luz i kupowanie atencji kibiców to za mało. „Odchodząc zabierz mnie” – podobno ten szlagier nucił Turkowi do ucha Bibbs podczas pikniku na zakończenie sezonu. Ze swojej strony dołożę „Szczęśliwej drogi, już czas”. Najwyższy.
ARKADIUSZ MIŁOSZEWSKI JEST OD NIEGO LEPSZY. SZKODA ŻE PAN O TYM NIE NAPISAŁ.
WIKTOR.
mam szacunek do trenera ale … bardzo bym chciał aby wrócił p.Vidin -to trener który kupuje szatnie a koszykarze idą za nim w dym
W Turcji dobry komentator ,u nas mówca orator ale trenera w nim mało ,bardzo mało …..
Ciężko oceniać trenera, który przychodzi w połowie sezonu w trakcie wielkiego kryzysu i nie ma możliwości wymiany nawet jednego zawodnika.
Trzeba pamiętać, że ligowe porażki nastąpiły kiedy miał do dyspozycji połowę rotacji.
Drugie miejsce to sukces a nie porażka patrząc na moment . w którym przyszedł.
Co możemy powiedzieć o warsztacie trenerów z Warszawy i Sopotu???
Mając nieograniczone budżety w skali polskiej ligi, posiadając możliwość roszad w składzie do samego końca i realizowania własnej myśli nawet nie powąchali medalu.
Taback zostaje?? Jakie argumenty??
Dokładnie te same argumenty przedstawiał Erdogan na swoje usprawiedliwienie. Szkoda, że zapomniał dodać, że budował, budował, budował i tak się w tym budowaniu i rozpoznaniu graczy zapędził, że zapomniał, iż próba generalna już się skończyła.
Nic nie ujmując Kingowi – wygrali zasłużenie, ale skala i styl tej porażki Śląska spada na barki Erdogana, zwłaszcza tego, jak nieumiejętnie zarządzał zasobami ludzkimi – zarówno w kontekście sportowym, jak i czysto społecznym.
Turek nie zbuduje swojej całkowicie autorskiej drużyny, bo w spadku dostał kontrakty graczy, z którymi nie udało mu się zbudować zaufania i porozumienia. Nie można zrobić pierwszego wrażenia po raz drugi. Warto ryzykować?
Ciężko układać rotację mając przez cały czas część graczy niedostępnych. Próba generalna z podstawowym składem zaczęła się dopiero w PO. Sam jestem zawiedziony postawą w finale ale doceniam to co działo się w ćwierć i półfinale.
Mentalnie zespół wyglądał fatalnie przed przyjściem Turka. Zawsze pojawiają się zgrzyty w zespołach gdzie dostępnych jest dwunastu wyrównanych zawodników. Liga Polska jest wciąż trampoliną do zdobycia lepszego kontraktu i zawsze ktoś się będzie zżymał.
Przez połowę sezonu dostępnych było siedmiu graczy i wszyscy grali dużo.
Nowy trener też dostanie w spadku graczy z kontraktami i o porozumienie również może być trudno.
Zresztą nie zostanie ich tak dużo. Najprawdopodobniej Artiom, Kuba i Ivan. Gołąb jeszcze ale on w europejskiej drużynie powinien być uzupełnieniem.
Nie mam wglądu w to jak budowany jest zespół Śląska i jakie zasady determinują dobór graczy dlatego tych spekulacji nie komentuję