BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
Michał Tomasik: Zanim porozmawiamy o piątkowym meczu we Wrocławiu wybiegnijmy trochę myślami w przyszłość – w środę zagracie mecz finałowy w Szczecinie. Bardzo możliwe, że wasza hala wypełni się po brzegi ponad 5 tysiącami widzów. Z frekwencją na waszych meczach bywało dotychczas mniej kolorowo. Wyprzedany komplet biletów też będzie dla was powodem do dumy?
Bryce Brown: Oczywiście! Już podczas ostatniego meczu, gdy na trybunach zasiadło 3200 osób, atmosfera była genialna. Nie potrafię sobie póki co nawet wyobrazić tego, w jakiej zagramy w środę. Gdy tylko o tym myślę, na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Jestem przekonany, że może czekać nas czyste wariactwo. My naprawdę możemy zapewnić Szczecinowi mistrzostwo Polski!
Lepszego początku finału playoff nie mogliście sobie chyba wymarzyć? Co okazało się dla was kluczowe w pierwszym meczu we Wrocławiu?
Nie było jednej rzeczy, która zadecydowała na naszej wygranej, złożyło się kilka. Ale najważniejsze było to, że nasz trener zdołał w ten sposób ułożyć rotację, że skorzystaliśmy z wielu zawodników i cały czas utrzymywaliśmy wysoki poziom energii. Śląsk ma wiele talentu w drużynie i bardzo, bardzo szeroki skład, lecz w piątek nie uzyskał nad nami dzięki niemu żadnej przewagi. No i to nasze napędzanie naszej gry – znów przyniosło skutek. W takiej koszykówce czujemy się najlepiej.
Tempo narzucane przez was naprawdę momentami imponowało – nawet mając kilkanaście punktów przewagi i wizję zbliżającego się końca meczu nie zwalnialiście.
To jest styl, który spowodowało, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy – w finale. Nie ma żadnych powodów, by go zmieniać. I zmieniać go nie będziemy, bez względu na wynik. Mamy w składzie kilku naprawdę świetnie przygotowanych fizycznie, szybkich, dynamicznych koszykarzy otoczonych dobrymi snajperami. Ta mieszanka przynosi efekty.
Wygraliście w tym sezonie oba mecze ze Śląskiem we Wrocławiu, choć poprzednio graliście w innej hali. W którym obiekcie czułeś się lepiej?
Zdecydowanie w tej hali, w której zagraliśmy w piątek. W atmosferze, którą stworzyli kibice z Wrocławiu i całkiem przecież spora grupa naszych fanów aż chce się grać w basket. Poziom adrenaliny rośnie, gdy tylko człowiek opuszcza szatnię. Na dodatek, choć moje statystyki tego nie pokazały, bo tym razem trafiłem tylko jedną trójkę, mam wrażenie, że to obiekt wręcz stworzony dla strzelców. Na razie potwierdził to Tony Meier. Mam nadzieję, że podłączę się ze swoimi trafieniami w meczu nr 2. Tak naprawdę najbardziej cieszy mnie nie samo zwycięstwo w meczu nr 1, co poczucie, że nie pokazaliśmy jeszcze we Wrocławiu wszystkiego na co nas stać. Możemy grać jeszcze lepiej, naprawdę!
Słyszeliście przed pierwszym meczem głosy sugerujące, że to Śląsk jest zdecydowanym faworytem finału i będziecie mieli w nim problem z powstrzymaniem jego fizycznej przewagi?
Tak, ale my już przywykliśmy do tego, że ludzie na zwykli na nas stawiać. Natomiast jeśli chodzi o rozmiary naszego zespołu, o jego siłę fizyczną, to ja mogę tylko odbić pytanie – a która drużyna, z którą rywalizowaliśmy w playoff była od nas mniejsza? Anwil? Na pewno nie. Stal? Też niekoniecznie. Większość drużyn występujących w PLK była od nas w tym sezonie na papierze większa. Ale co z tego? My z tej potencjalnej wady uczyniliśmy swój atut, bo wykorzystujemy swoją szybkość i mało kto za nami nadąrza. Szybkość w koszykówce jest bardzo ważna – wystarczy spojrzeć na NBA i najlepszą drużynę ostatniej dekady. Czy Golden State Warriors są fizycznie jakimś potwornie dużym zespołem? Nie. Ich gra opiera się na szybkości, ruchu piłki i wielu rzutach za 3. Staramy się grać podobnie.
Od zdobycia mistrzostwa dzielą was już tylko trzy zwycięstwa. Kiedy tak naprawdę pomyślałeś po raz pierwszy, że możecie w tym sezonie bić się o złoto?
Tylko trzy i aż trzy! W to, że możemy dotrzeć do finału uwierzyłem gdzieś na początku tego roku, gdy wygraliśmy 6 czy 7 meczów z rzędu. Najważniejsze były wyjazdowe zwycięstwa ze Śląskiem i Legią – po nich zaczęliśmy patrzeć na siebie, na to jak wielką radość sprawia nam wspólna gra, na tabelę i myśleć o finale serio. Niemal nikt nam nie wierzył, nawet nasz prezes. Ale taki plan już wówczas zrodził się w naszych głowach i nie baliśmy się o nim mówić głośno.
W maju rozegraliście 10 meczów i większość z nich zakończyłeś trafiając co najmniej trzy trójki, imponując skutecznością w okolicach 50 procent. Skąd taki nagły wzrost formy strzeleckiej?
To w dużej mierze zasługa mojego brata, który przyleciał do Szczecina z Atlanty chwilę przed rozpoczęciem playoff. Poświęcił się, postanowił pomóc młodszemu bratu. Trenujemy w każdy dzień, w który nie mamy zaplanowanych zespołowych zajęć, wiele rozmawiamy na temat tego co i jak robić na boisku. Mój brat ma 33 lata, sam przez wiele lat grał w kosza, był świetnym rozgrywającym i strzelcem – jego uwagi i wspólne zajęcia naprawdę mi pomagają. Wiedziałem, że w playoff zespół będzie potrzebował moich punktów jeszcze bardziej, więc tym bardziej cieszę się, że braterskie rady okazują się pomocne.
Brat przyjechał z drużyną do Wrocławia?
Nie, został w Szczecinie. Może dlatego tak w piątek pudłowałem (1/5 – przyp. red)? Tak naprawdę już kilka razy w trakcie kariery miewałem momenty, gdy przez kilka tygodni trafiałem 50, czy nawet 60 procent trójek. Jestem snajperem, rzut to na boisku moja najważniejsza broń. Poziom wiary w to, że za chwilę zacznę znów trafiać, mam naprawdę skrajnie wysoki. Mam nadzieję, że już w niedzielę we Wrocławiu
Jest coś czego się obawiasz przed kolejnymi meczami finałowymi?
Przede wszystkim – odpukać! – urazów. One mogłyby nam skomplikować mocno sytuację, bo prawda jest taka, że rywale dysponują szerszą kadrą. Musimy też poradzić sobie z odpowiednią regeneracją pomiędzy meczami, bo mając większą liczbę graczy Śląsk może w tym względzie mieć nad nami lekką przewagę. Ale wierzę bardzo mocno w swój zespół. Spodziewam się, że w niedzielę Śląsk rzuci się na nas od początku bardzo mocno. Musimy przyjąć ciosy, które padną w pierwszej kwarcie, czy połowie i zachować spokój, niczego nie zmieniać, grać tak jak zwykle. Konsekwencja doprowadziła nas do finału i to ona może nam też zapewnić słoto.
BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!