Dziewięć sekund do końca meczu – King Szczecin prowadzi z Anwilem Włocławek 94:92. Piłka po złym podaniu Przemysława Żołnierewicza i przechwycie Erica Locketta trafia do Isaiaha Muciusa – znakomitego w czwartej kwarcie w mijaniu rywali – szczególnie Tomasza Gielo – i wykańczaniu akcji w strefie podkoszowej.
Amerykanin tym razem ma naprzeciwko siebie niższego Noah Freidela. Strzelec Kinga niekoniecznie uznawany jest za dobrego obrońcę, tym razem jednak spisuje się znakomicie – nie pozwala się minąć i zmusza Muciusa do bardzo trudnego rzutu za trzy punkty, po którym piłka nie dolatuje nawet do obręczy. King wygrywa zatem 94:92, a uwzględniając porażki pucharowe, Anwil przegrywa trzeci w tym sezonie mecz, który rozstrzygał się w ostatnich sekundach
Goście zwyciężyli jednak zasłużenie – przez większość spotkania narzucili swój styl gry, w czwartej kwarcie to gospodarze próbowali dostosować się do nich obniżeniem składu. King nie do końca wykorzystał serię 14:0 z drugiej kwarty, która dała mu prowadzenie 44:29, ale w decydujących akcjach gracze ze Szczecina zachowali wystarczająco dużo zimnej krwi, by cieszyć się z końcowej wygranej. Już trzeciej w bieżącym sezonie.
Kluczową rolę odegrał w niej Jovan Novak. Serbski rozgrywający opuścił mecz ze Stalą Ostrów z powodu urazu pięty i we Włocławku rozpoczął spotkanie z ławki rezerwowych. W typowym dla siebie stylu prowadził jednak grę Kinga – zanotował siedem asyst i nie popełnił przy tym żadnej straty. On również zdobył ostatnie punkty gości w niedzielne popołudnie, gdy na 30 sekund przed końcem łatwo minął AJ Slaughtera i trafił spod kosza.