Gdy w 2022 roku Żan Tabak zostawał trenerem Trefla, klub był pogrążony w wieloletnim sportowym marazmie. Czy w kolejnym sezonie, gdy Chorwata na ławce trenerskiej już zabraknie, znów będzie się bił o mistrzostwo? Czy Tabak zbudował w tym klubie podwaliny pod lepszą przyszłość?
To jedno z ciekawszych pytań nadchodzącego lata, na które odpowiedź poznamy w trakcie kolejnych rozgrywek.
– Przede wszystkim chciałem bardzo podziękować Żanowi Tabakowi za wszystko, co zrobił dla Trefla Sopot – komentuje decyzję Chorwata o opuszczeniu Trefla Marek Wierzbicki, prezes sopockiego klubu. – Nie chodzi mi tylko o wyniki sportowe i trofea, które zdobyliśmy w ostatnich trzech latach, choć oczywiście robią one wrażenie i są powodem do naszej dumy. Przede wszystkim są one dowodem na to, że ciężka praca, cierpliwość i wzajemne zaufanie dają efekty. Natomiast doświadczenie, pozytywna energia, zaangażowanie i codzienna gotowość Żana do dzielenia się wiedzą pomogły nam zrobić kolejny krok w rozwoju, a wszyscy współpracownicy mogli nauczyć się przy nim, jak funkcjonują kluby na najwyższym europejskim poziomie. Staraliśmy się wykorzystać te trzy lata do maksimum na wielu płaszczyznach i myślę, że nam się to wspólnie udało. Chciałem, aby Żan rozpoczął z nami kolejny, nowy etap, ale ostatecznie w rozmowach z trenerem wspólnie doszliśmy do wniosku, że w tym momencie obu stronom dobrze zrobi przerwa. Celowo używam słowo „przerwa”, gdyż wierzę, że Żan Tabak w przyszłości wróci do Sopotu i znowu będziemy razem pracować – przekonuje prezes Trefla.
Pod względem sportowym trzyletnia „kadencja” Tabaka – szczególnie biorąc pod uwagę wspomniane wcześniej lata sportowej posuchy w klubie z Sopotu – jest niezaprzeczalnym sukcesem. Nawet, jeśli w pierwszym sezonie dyskusyjnie dobrany przez Chorwata skład ze względu na problemy zdrowotne wielu graczy nie zapewnił drużynie sukcesu choćby w ćwierćfinale playoff, to wywalczyła ona Puchar Polski. Rok później Tabak, budując zespół nieco pod prąd obowiązującym trendom, zdobył z nim po niezapomnianym powrocie z 1:3 w finale z Kingiem upragnione mistrzostwo Polski.
Ostatni sezon. Był zdecydowanie najgorszy. Bolesna porażka w ćwierćfinale Pucharu Polski oraz klęska w rozgrywkach EuroCup, które miały być przecież zwieńczeniem trzyletniego planu pracy Tabaka (wstydliwy bilans 1-17) bolały niewiele mniej niż półfinałowa porażka w playoff PLK z występującym w meczu nr 5 w wybrakowanym składzie Startem Lublin. Brązowy medal zdobyty w rywalizacji z Anwilem osłodził nieco gorycz porażki, ale zmazać poczucia rozczarowania nie był w stanie.
Co jeszcze zapamiętamy z tych trzech lat rządów Tabaka w Sopocie?
– jego niekończące się frustracje z ostatniego sezonu, te powtarzające się przez cały sezon narzekania, że nie wie dlaczego zawodnicy nie potrafią poważnie podchodzić do obowiązków, że on sam nie jest w stanie nic na to poradzić.
– fakt, że w kluczowych momentach każdego sezonu odstawiał od gry swoich, wydawałoby się, najbardziej zaufanych koszykarzy (Rolands Freimanis, dwukrotnie Jarosław Zyskowski jr). Z różną konsekwencją i skutkiem.
– fakt, że lekką ręką pozbył się robiącego obecnie w finale PLK furorę Andrzeja Plutę juniora, sprowadzając na jego pozycję w drugiej części sezonu 2022/23 Strahinję Jovanovicia.
– fakt, że nie był w stanie zatrzymać w zespole stającego się jego legendą Michała Kolendy.
– fakt, że to właśnie dzięki uporowi Tabaka Geoffrey Groselle został najlepiej opłacanym graczem PLK ostatnich kilkunastu miesięcy.
– fakt, że dzięki niemu symbolem Trefla z ostatnich dwóch sezonów został Aaron Best.
– tak, Jakuba Schenka odbierającego statuetkę MVP finału playoff 2024 też będziemy pamiętać bardzo długo!
Mimo rozczarowującego sezonu 2024/25 Tabak żegna się z Sopotem i PLK na własnych warunkach, samodzielnie podejmując tę decyzję.
– Trzy lata to naprawdę długi okres dla trenera, jeśli chodzi o pracę w profesjonalnym klubie, który ma wysokie ambicje i chce się rozwijać. Dawanie z siebie każdego dnia ponad 100% i wymaganie tego od innych, a równocześnie wzajemne wspieranie się w trudnych chwilach i w marszu naprzód może być naprawdę wyczerpujące. Jednak jeśli ma się dookoła odpowiednich ludzi, nie tylko profesjonalistów, ale po prostu dobrych uczciwych ludzi, wtedy nawet w najtrudniejszych momentach znajduje się siłę i chęć do dalszej pracy. Tak było przez ostatnie trzy lata w Treflu Sopot i dlatego udało nam się tyle osiągnąć. Chciałem za to podziękować wszystkim z którymi miałem okazję się w tym okresie zetknąć. Przede wszystkim dziękuję panu Kazimierzowi Wierzbickiemu za jego pasję do koszykówki i niezachwianą wiarę, że wspólnie możemy zajść na sam szczyt. Jest to osoba, która ma na zawsze specjalne miejsce w moim sercu i którą darzę ogromnym szacunkiem. Dziękuję również prezesowi klubu, wszystkim jego pracownikom, mojemu sztabowi szkoleniowemu i każdemu zawodnikowi – przez te trzy lata tworzyliśmy prawdziwy zespół, który nigdy się nie poddawał i zawsze chciał być swoją najlepszą wersją. Dziękuję też miastu Sopot i jego władzom, a także sponsorom klubu, którzy stworzyli nam odpowiednie warunki pracy, bez których nie byłoby możliwe osiągnięcie sukcesów. Na koniec dziękuję wszystkim kibicom Trefla Sopot za doping i wspieranie nas podczas gry nawet w najdalszych miejscach w Polsce i Europie. W tym momencie uznaliśmy, że po tych trzech długich i wyczerpujących sezonach potrzebujemy odpoczynku. Jednak Sopot już dawno dołączył do bardzo krótkiej listy miejsc, które są dla mnie wyjątkowe, więc na koniec dodam tylko – nie mówię „Żegnajcie”, mówię „Do zobaczenia!” – napisał na oficjalnej stronie Trefla Chorwat.
Sopocki klub szuka już nowego trenera.
Jeśli chodzi o wymierne podwaliny pod budowę nowego zeszpołu, jedynym zawodnikiem Trefla, który ma ważny kontrakt na kolejny sezon jest Schenk.