Strona główna » Trwa seria zwycięstw Legii, nie kończą się problemy Anwilu – teraz uraz Vucicia

Trwa seria zwycięstw Legii, nie kończą się problemy Anwilu – teraz uraz Vucicia

0 komentarzy
PLK to bardzo wyrównana liga, w której na końcu wygrywa Legia. Zespół z Warszawy, pokonując w sobotę 80:75 Anwil, odniósł – licząc także czerwcowy finał – już siódme zwycięstwo z rzędu na krajowych parkietach. Anwil wraca do Włocławka pewien obaw. Nie tylko ze względu na kolejną porażkę – urazu kolana doznał jego podstawowy środkowy Mate Vucić.

Chorwacki środkowy wiosną zdobył tytuł mistrza Polski z Legią. Latem nie porozumiał się jednak z warszawskim zespołem w sprawie nowego kontraktu i przeniósł się do Włocławka. W sobotę w trakcie 14 minut gry zdobył 7 punktów. Miał też 6 zbiórek. Nie zawodził, ale w trzeciej kwarcie tak licznie zgromadzeni w hali na Bemowie kibice, jak i szefowie Anwilu zamarli, gdy Vucić opuszczał boisko wspierając się na ramionach kolegów z zespołu.

Anwil dopadły w drugiej połowie problemy ze skróconą rotacją graczy podkoszowych, ale to nie przegrana minimalnie walka o zbiórki (39:42) zadecydowała o porażce gości. Po bardzo ofensywnej, zakończonej remisem 46:46, pierwszej połowie w trzeciej i czwartej kwarcie na boisku rozgorzał twardy, defensywny bój. Włocławianom przy mocnej obronie Legii – której sygnał do mocniejszego nacisku dał w trzeciej kwarcie Andrzej Pluta jr! – zabrakło po prostu armat.

Podopieczni Grzegorza Kożana po zmianie przestrzelili 19 z 21 rzutów za 3. Najlepszym podsumowaniem ich niemocy w tym elemencie gry był oddawany pod presją rzut Michała Michalaka kilka sekund przed końcem przy trzypunktowej stracie. Mógł dać dogrywkę, ale piłka nawet nie dotknęła obręczy.

Brak w decydujących momentach meczu Vucicia jedynie w pewnym stopniu tłumaczy Anwil. Legia wystąpiła w sobotę od pierwszej minuty mocno osłabiona. Ze względu na urazy nie zagrali aż dwaj gracze jej pierwszej piątki – Matthias Tass i Ojars Silins. Świetnie spisał się natomiast będący wciąż na kończącym się kontrakcie krótkoterminowym Carl Ponsar (17 punktów, 4 zbiórki). Przynajmniej w sobotę wyglądał na koszykarza lepszego od powracającego do zdrowia i właśnie tym meczem do gry Race’a Thompsona (8 punktów, 7 zbiórek).

Kreowany przez sezonem na lidera Legii Jayvon Graves miał w sobotę zaskakująco duże problemy ze skutecznością (3/12 z gry), ale jednocześnie potwierdził opinię gracza ponadprzeciętnie wszechstronnego. Ostatecznie znacząco pomógł swojej drużynie, notując 10 zbiórek i 7 asyst.

Najlepszym strzelcem Anwilu był w sobotę Eric Lockett (14 pkt). Po 11 dołożyli Isaiah Mucius (3/12 z gry) i AJ Slaughter. To jednak nie słabsza skuteczność tej dwójki, czy nawet porażka w Warszawie spychające zespół z wynikiem 2-3 bliżej dolnych rejonów tabeli była po meczu największym zmartwieniem sympatyków klubu z Włocławka. Wszyscy z duszą na ramieniu będą czekać na wieści na temat stanu zdrowia Vucicia. Gdyby uraz Chorwata okazał się poważniejszy, Anwil znalazłby się w niemałych opałach.

Trener Kożan pytany podczas konferencji prasowej o przeczucia samego Vucicia poinformował, że wyglądają one jak 50/50.

Legia z wynikiem 5-0 – przynajmniej do niedzieli, gdy Trefl podejmie GTK Gliwice – została samodzielnym liderem tabeli PLK. Dla warszawskiej drużyny było to już też 14 zwycięstwo w ostatnich 16 meczach z Anwilem.

Pełne statystyki meczu