STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>
Mecz na szczycie, dodatkowo pomiędzy drużynami, które w ofensywie miewały w tym sezonie naprawdę świetne spotkania – można było sobie obiecywać wiele po tym widowisku. Pierwsza kwarta spełniła oczekiwania – oba zespoły grały na dobrej skuteczności, trafiały trójki, także te trudne (Phil Greene, z drugiej strony Andrzej Pluta Junior), z ręką obrońcy bardzo blisko.
Koncentracja w szeregach Anwilu i Trefla była od startu na wysokim poziomie, co także potwierdza forma gwiazd – Lee Moore szybko trafił dwie trójki, a Garrett Nevels po 10 minutach miał 7 oczek na koncie. Dla Andrzeja Pluty był to szczególny dzień. Można nawet powiedzieć, że dla dwóch Andrzejów Pluta. Senior, został uhonorowany podczas piątkowego meczu w ramach plebiscytu drużyny 30-lecia klubu z Włocławka, a z kolei Junior we Włocławku też już kiedyś grał – no i honory dla taty także musiały być czymś wyjątkowym. To właśnie kolejny trudny rzut z odejścia juniora dał Treflowi 5 punktów przewagi.
Goście swoją fizycznością w obronie sprawiali problemowi Anwilowi. Często była to gra na pograniczu faulu, ale linia sędziowania tego dnia była dość twarda (arbitrzy puszczali sporo kontaktu z dwóch stron) i trzeba było się do tego dostosować. Włocławian z rytmu skutecznie wybijała także obrona strefowa Trefla – po 20 minutach było 37:49.
Fizyczność cały czas odgrywała bardzo duże znaczenie – Anwil miał problemy z minięciem i po drugiej stronie z wytrzymaniem na nogach w obronie w sytuacji 1 na 1 przeciwko świetnie atakującemu kosz Jeanowi Salumu. Zaczęło się robić nerwowo, dużo pretensji było do arbitrów, ale to tylko pogorszyło sprawę z perspektywy włocławskiej, bo sopocianie powiększyli przewagę do 19 oczek.
To był moment dla weteranów – najpierw Josh Bostic zdobył 4 punkty z rzędu w grze tyłem do kosza, a potem po przechwycie Kamila Łączyńskiego punktował Josip Sobin. 10 punktów z przewagi gości zniknęło w mrugnięcia oka i ponownie zrobiło się zacięte widowisko, ale już z naprawdę dużym nakładem emocji. Coraz głośniejszą Halę Mistrzów uciszył Rolands Freimanis, który z dobrze znanego sobie narożnika zakończył trzecią kwartę trafieniem (61:69).
Anwil na swoje barki wziął Phil Greene, który w kilku kolejnych akcjach zdobył punkty i tym samym gospodarze zbliżyli się na 5 punktów do rywali. W tym fragmencie to Trefl stracił gdzieś swój rytm w ataku, a rzuty dystansowe przestały po prostu wpadać. Walka momentami zaczęła brać górę nad koszykówką, ale też i zmęczenie było coraz bardziej widoczne po obu stronach.
Na 4 minuty przed końcem z parkietu wyleciał Cameron Wells, który wymierzył łokieć w głowę Łączyńskiego. Anwil poczuł krew – w kolejnej akcji Greene znów trafił za 3, po czym poprawił z półdystansu i gospodarze byli na prowadzeniu. Amerykanin cały czas był w głównej roli, ale Trefl już się otrząsnął i dał radę odpowiedzieć. Najważniejszy rzut tego spotkania wykonał Andrzej Pluta (trochę symbolicznie), który trafił wielką trójkę na 30 sekund do końca spotkania.
Wynik już potem się nie ruszył, mimo sporej walki – 83:80.
Pełne statystyki z meczu Anwil Włocławek – Trefl Sopot >>