Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
– Moi zawodnicy zostawili dzisiaj na parkiecie krew i pot, wszystko co mieli. Nie udało się wygrać, ale nie jest to wina żadnego z nich. Wina jest tylko i wyłącznie po mojej stronie, bo ja tym wszystkim zarządzałem. Biorę na siebie całą odpowiedzialność za to, że ten sezon się dla nas skończył tak, jak się skończył. Co do samego meczu – mieliśmy swoje momenty. Przez cały pobyt we Włocławsku starałem się odsuwać presję z graczy, a dzisiaj dopadła nas strasznie. Rzuty z otwartych pozycji ledwo łapały obręcz. Zresztą w meczu nr 4 było podobnie – przyznawał podczas pomeczowej konferencji prasowej Przemysław Frasunkiewicz.
Anwil w meczu decydującym o awansie meczu ze Spójnią trafił jedynie 5 z 21 rzutów za 3. Rywale ze Stargardu, którzy w trakcie sezonu zasadniczego nie imponowali ani liczbą oddawanych rzutów z dystansu, ani ich skutecznością byli w tym elemencie gry wyraźnie lepsi – oddali 26 rzutów, trafiając 9.
– Byliśmy do tej serii dobrze przygotowani, trafialiśmy w dwóch pierwszych meczach. Później natrafiliśmy na mocno opór w meczu nr 3, nie udało się w końcówce wygrać i zadziałał psychiczny aspekt. Z niego wzięła się nasza słaba skuteczność w dwóch kolejnych meczach – tłumaczył Frasunkiewicz.
Trener Anwilu był pytany czy nie żałuje tego, że dokonał zmian w składzie zespołu w trakcie sezonu, wymieniając Tannera Grovesa na Żigę Dimca i dokładając do drużyny Tomasa Kyzlinka.
– Cieszę się, że klub znalazł środki na takie ruchy, ale osobiście nie jestem fanem wkomponowywania bardzo mocnego gracza w środku sezonu,. To zmienia dynamikę drużyny i hierarchię w niej, zmienia wiele rzeczy. To nie jest wina Tomasa czy Żigi, z nimi jako zespół składający się z osobnych elementów byliśmy mocniejsi. Ale są też pewne powiązania, zależności. Nie jest tajemnicą, że nie wyszło to nam wszystkim na dobre – przyznawał szkoleniowiec lidera sezonu zasadniczego PLK.
– Nie myślę o tym, czy pozostanę w Anwilu na kolejny sezon. Jak wielokrotnie mówiłem, lubię tutaj pracować, ale trzeba o to pytać ludzi, którzy o tym decydują. Wiem, że niektórzy zawodnicy nie chcą grać we Włocławku, ale nie wyobrażam sobie trenera, który nie chciałby tu pracować. Dzisiaj po meczu usłyszałem wiele wyzwisk, ale im się nie dziwię. Teraz jest czas na odpoczynek i przemyślenie tego wszystkiego – dodawał najlepszy trener PLK sezonu 2023/24.
Kilkadziesiąt minut później Przemysław Frasunkiewicz spotkał się pod Halą Mistrzów ze sporą grupą kibiców Anwilu.
Rozmowa trwała niemal pół godziny. Trener Anwilu odpowiedział na wiele pytań. Na najważniejsze – czy pozostanie we Włocławku – także.
– Jeśli mnie pytacie czy chciałbym? Chciałbym. Ale jestem świadomy, że mam na to 1 procent szans – ocenił.
Frasunkiewicz został trenerem Anwilu w styczniu 2021 roku. W pierwszym sezonie przejął zespół pogrążony w kryzysie, rozgrywki zakończył na 13. miejscu. W kolejnych trzech najpierw zdobył z zespołem brązowy medal, a następnie zajął siódme i – w tym sezonie – piąte miejsce. Po drodze wygrał z prowadzoną przez siebie drużyną rozgrywki ligi ENBL oraz odniósł jeden z największych sukcesów w historii polskiej koszykówki klubowej, sięgając wiosną 2023 roku po FIBA Europe Cup.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>