Naprawdę długo w trakcie drugiego meczu finału można było odnieść wrażenie, że zespół z Florydy po prostu nie będzie w stanie podjąć choćby w miarę wyrównanej walki. Nikola Jokić znów górował nad rywalami, już po trzech kwartach miał na koncie 31 punktów, podawał do fruwających nad koszem rywali, stojąc tyłem do kosza.
Istna sielanka. Wydawało się, że wszystko zmierza do spokojnego finału, po którym Nuggets wybiorą się na Florydę, prowadząc 2-0.
Nic z tego. Miami Heat – ci sami, którzy awans do playoff zapewnili sobie dopiero w końcówce ostatniego meczu fazy play-in – jeszcze raz w tym sezonie udowodnili, że dla nich ma rzeczy niemożliwych. Tym razem ich cichym bohaterem okazał się wyciągnięty przez trenera Erica Spoelstrę ze „sportowego śmietnika” Duncan Robinson To koszykarz, którego kontrakt (90 mln dol. płatne w pięć lat) uchodzi już od dawna za jeden z najgorszych w NBA. Tym razem snajper Heat szybko zdobył jednak na początku czwartej kwarty osiem punktów i wlał z serca kolegów nadzieję, że nie wszystko stracone.
Niesamowita historia!
Nuggets kompletnie się pogubili. Na początku czwartej kwarty na 29 punktów zdobytych przez gości zdołali odpowiedzieć jedynie 10. W ostatnich minutach – choć wcześniej mieli w tym meczu przecież nawet 15 punktów przewagi – musieli rzucić się do odrabiania dwucyfrowych strat. Byli całkiem blisko – równo z końcową syreną Jamal Murray rzucał za 3. Gdyby trafił, doszłoby do dogrywki. Ale spudłował.
Najwięcej punktów dla Heat zdobył Gabe Vincet (23), a po 21 dodali dwaj liderzy zespołu – Jimmy Butler i Bam Adebayo. W ekipie Nuggets Jokić dobił do 41 punktów, ale jednocześnie do 11 zbiórek tym razem dołożył jedynie 4 asysty. Po raz kolejny potwierdziło się, że to właśnie ograniczanie poczynań Serba jako rozgrywającego jest kluczem do zatrzymania zespołu z Kolorado.
Kolejny mecz zaplanowany jest na noc ze środy na czwartek czasu polskiego, już w Miami. Ceny najtańszych biletów zbliżają się do 500 dolarów.