Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Górnik Toyota Wałbrzych 72:48 IKS GTM Konstancin
W Aqua-Zdroju zmierzyły się zespoły z trzeciego i czwartego miejsca w tabeli, które już zapewniły sobie awans do play-off. Konstancin z łatwością pokonywał dotychczas drużyny z Poznania i Krakowa, ale przegrywał z trójką okupującą podium.
Górnik z kolei mierzył w tym sezonie wyżej, odpadł jednak w Pucharze Polski, tym samym nie awansując do SuperPucharu. Z kolei w fazie play-off na podopiecznych Marcina Balcerowskiego czeka mocna ekipa Scyzorów Kielce, która dopiero co wróciła z tureckiego Izmiru z trzecim miejscem w rozgrywkach Euroligi II.
„Nie możemy zachęcić nawet setki osób„
Konstancin prędko wyszedł na prowadzenie 1:8, punktował przede wszystkim rozpędzony Piotr Pawełko, który swego czasu występował w profesjonalnych ligach we Francji i Włoszech. Górnicy wrócili jednak na właściwe tory i dzięki skutecznym akcjom wysokich spod samej obręczy dodawali do swojego dorobku kolejne punkty. Swoje zrobili również weterani – Bandura i Balcerowski i na przerwę zawodnicy gospodarzy schodzili z wynikiem 40:27.
Druga połowa nie przyniosła przełamania, a czwarta kwarta była czasem dla zawodników rezerwowych, którzy mieli szanse wykonać skuteczne akcje w ataku i zdobyć swoje pierwsze punkty. Ostatecznie gospodarze wygrali pewnie 72:48. Wynik nie był zaskoczeniem, do Wałbrzycha goście z Konstancina przyjechali znacznie osłabieni, a 40 minut na parkiecie musiał spędzić kontuzjowany Tomasz Dobek, który uczestniczył jedynie w akcjach defensywnych.
Trener Balcerowski znalazł chwilę na rozmowę, z zastrzeżeniem, że o godz. 18 musi być już w domu przed telewizorem, w końcu Olek grał mecz przeciwko Granadzie. Jak mówi, syn będąc nastolatkiem także dla zabawy próbował swoich sił w baskecie na wózkach, a teraz, gdy tylko znajdzie wolną chwilę, nadal śledzi wyniki zespołu z Wałbrzycha.
Trener Balcerowski miał okazję trochę ponarzekać:
– Większość zespołów gra w niezmienionych składach od kilku lat, my wciąż się zgrywamy. Pozostał miesiąc do walki w play-off. Posiadamy dobry skład, potrzebujemy teraz regularności w treningach.
– Szkoda, że nie mamy większej liczby kibiców, trzeba zacząć od zmiany mentalności społeczeństwa. Wiemy przecież, że w Niemczech czy Hiszpanii udaje się przyciągać nawet pod 2 tysiące fanów na trybuny. My nie możemy zachęcić setki osób. Niektórzy zawodnicy grają dla nas już wiele, wiele lat, a motywuje ich niezmienne tylko pasja do tego sportu.
– Nie jest łatwo skłonić do treningów młodzież, wszystko to wpływa na motywację. Trudniej się ćwiczy, nie widząc wielkich szans na przyszłość. Walczymy jednak dalej na sto procent. W nadchodzących meczach z Kielcami nie będziemy faworytami, ale może to i dobrze – możemy zaskoczyć rywala.”
Jak kobieca ALBA rośnie w siłę
Na mecz Górnika, w sobotnie popołudnie, do nowoczesnej hali Aqua-Zdroju przyszło może 15 osób. W obiekcie więcej było zawodników i obsługi niż wspierających. Całkowity brak zainteresowania fanów basketem na wózkach w mieście takim jak Wałbrzych jest dla mnie zupełnie niezrozumiały.
Bilety są darmowe, spotkania często dopasowywane do grafiku koszykarzy bieganych, którzy liderują I lidze, ze świetnym Arinze Chidomem w składzie. Wałbrzych nie jest również miastem wielu sportów. Obecnie w górniczej stolicy Dolnego Śląska zdecydowanie dominuje basket.
Zaledwie dzień po meczu Górnika z Konstancinem wybrałem się w Berlinie na spotkanie koszykarek Alby. Panie jeszcze na początku tego sezonu grały na treningowych halach Albatrosów, gdzie kibice siedzieli na drewnianych ławkach, znanym doskonale grupie niećwiczących na WF-ach. Siłą rzeczy na „trybunach” mieściła się mniej więcej setka osób.
Tymczasem w minioną niedzielę padł rekord frekwencji na meczach żeńskiej drużyny Alby – przyszły 2052 osoby.
Oczywiście, wszystko zaczęło się od pieniędzy, za którymi przyszły – po kolei – lepsze zawodniczki, awans do najwyższego poziomu rozgrywek i zakończenie sezonu regularnego na szóstej pozycji.
Kolejnym krokiem było przyciągnięcie nowych fanów. Najpierw uwagę skupiono na młodzieżowych grupach Alby, w których zrzeszonych jest ponad 10 tysięcy dzieci. Młodzieżowcy przychodzili więc na mecze starszych koleżanek, zachęcając rodziców i znajomych. Na tym jednak nie poprzestano i klub odezwał się do wszelakich szkół Berlina, przeprowadzając mini campy i jednocześnie zapraszając na mecze Albatrosek. Organizując wyjście dla swojej szkoły nauczyciel wypełnia jedynie prosty formularz i w cenie 5 euro (albo i za darmo) może wziąć na mecz do 50 uczniów i rodziców. Najdroższy bilet w cenie regularnie to nadal 10 euro, ale zazwyczaj można upolować tańszy, śledząc promocje na głównej stronie klubu.
Dziewczyny promuje się równolegle z męskim składem – wszelkie materiały promocyjne dotyczą obu sekcji. Nawet plakaty są dwustronne. A gazetka Alby podzielona równo na pół treściami o mężczyznach i kobietach.
Mając już bazę kibiców, postanowiono przenieść się na większy obiekt w modnej dzielnicy Charlottenburg – mieści maksymalnie 2200 osób. Samo spotkanie rozgrywano z godną oprawę – sklepik z gadżetami, konkursy w przerwach, bębny, spiker, czy krążącą po trybunach maskotka, z którą wykonywane są setki selfie. Imponujące.
Za Górnika trzymam kciuki w play-off, bo wiadomo, że nic tak nie przyciąga nowych fanów jak sukces. Zawodnicy z Wałbrzycha na pewno zasługują na większe wsparcie od miejscowej społeczności, a jak pokazuje przykład Albatrosek, wszystko jest możliwe.
Gdy ma się odrobinę czasu i wystarczające fundusze.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>