Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Zadzwonił do mnie ostatnio kolega, z którym regularnie rozmawiam o PLK.
– Słuchaj, a może ten Żan Tabak to jednak dupa nie trener? Po ostatnich porażkach jego Trefla aż spojrzałem w jego trenerskie CV. Patrzę i co widzę? Że jedynym klubem, w którym Chorwat wytrzymał dłużej niż jeden sezon był Zastal Zielona Góra. Który mu przecież nie płacił na czas. Czy twoim zdaniem to przypadek, że w ciągu kilkunastu lat kariery trenerskiej nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca? Może jednak coś z nim jest nie tak? – usłyszałem pytanie.
Aż spojrzałem w jego CV. Faktycznie, kolega nie kłamał.
2011-12 – Girona. 2012 – Trefl. 2012/13 – Caja Laboral Vitoria. 2015 – Fuenlabrada. 2015/16 – Maccabi Tel Awiw. 2016/17 – Sevilla. 2012 – Hereda San Pablo Burgos. Poza nie takim wcale, jak się okazuje z lektury powyższej listy, epizodem zielonogórskim i czasami, gdy Tabak bywał asystentem – nigdzie na dłużej nie zakotwiczył.
No ale ludzie – wyciąganie z tej listy oraz trwającego kryzysu Trefla wniosku, że Tabak to – szczególnie na poziomie PLK – dupa nie trener to… dupa nie wniosek.
Po pierwsze – Trefl faktycznie zmaga się z prawdziwą plagą kontuzji. Oczywiście, można się zacząć zastanawiać na tym skąd aż taka się pojawiła, dlaczego obaj podstawowi rozgrywający narzekają na problemy z mięśniem łydki, ale faktem jest, że już na początku sezonu Tabak stracił świetnie grającego Wesleya Gordona. Później amerykański środkowy wrócił do gry, ale nigdy do formy z kilku pierwszych meczów.
Po drugie – od czasu fenomenalnego występu w turnieju finałowym Pucharu Polski Garrett Nevels zagrał w czterech meczach Trefla. Pokażcie mi trenera, który nie będzie miał problemu, gdy jego najlepszy zawodnik jest kontuzjowany. No, śmiało. Chcecie znać bilans Trefla z Nevelsem w składzie w tym sezonie w meczach o stawkę – w lidze i Pucharze Polski?
Proszę uprzejmie – 17 zwycięstw, 6 porażek. 73,9 proc. zwycięstw.
Jaki procent wygranych meczów ma liderujący w PLK Śląsk, jeśli i jemu doliczyć występ w Pucharze Polski? 72,4 proc.
W końcu trzecie – apeluję o odrobinę zdrowego rozsądku. Jak fakt, że Tabak nie zdołał zakotwiczyć na dłużej w klubach ligi ACB czy Maccabi Tel Awiw przekłada się na jego postrzeganie z polskiego punktu widzenia? W Zastalu miał świetne wyniki. Gdy rozmawiam o współpracy z nim z prowadzonymi przez Chorwata koszykarzami słyszę jedynie komplementy. W Treflu też jeszcze niczego właściwie nie przegrał.
A że sopocki klub przegrał pięć z ostatnich sześciu meczów ligowych? Zdarza się. Szczególnie, jeśli grasz w wybrakowanym składzie, a twoimi rywalami w trzech ostatnich spotkaniach byli sami kandydaci do złota – Śląsk, Legia i Anwil. Żan Tabak to dobry trener koszykówki, ale nie żaden kosmita, który będzie unosił się z zespołem nad ziemią i górował nad rywalami, gdy nie może wystawić do gry żadnego z dwóch podstawowych rozgrywających.
Ufając w umiejętności trenerskie Tabaka, zauważam jednak też pewnie niepokojące tendencje w jego drużynie.
Po pierwsze – za każdym razem dziwię się, gdy mecz Trefla na ławce rezerwowych rozpoczyna Jarosław Zyskowski. Wiem, że to gość z mocną psychą, nie takie historie po nim spływają, zawsze zagra „swoje”. Ale po co sadzać go na początku na ławce? Tego pomysłu nie kupuję.
Po drugie – ostatnio „dacha” podczas meczu zarobił Michał Kolenda. To właśnie w tym momencie dotarło do mnie, że kryzys Trefla i – jak się domyślam – rosnąca frustracja w środku zespołu jest faktem. Michał Kolenda to stoik co się zowie, mógłby nosić pseudonim Seneka. Jest jednym z ostatnich koszykarzy PLK, których bym podejrzewał o to, że zarobią „dacha”.
Po trzecie – last but not least – Strahinja Jovanović. Rok temu został pogoniony przez Śląsk – wrocławianie zaczęli grać lepiej. Później historia powtórzyła się w Legii. Przygarniając pod koniec sezonu tego Serba Trefl mocno zaryzykował.
Faktem jest, że jeśli Tabak z Treflem nie awansuje choćby do półfinału playoff, będziemy mogli mówić o jego porażce. Gdy przed sezonem patrzyłem na skład jego zespołu, wydawał mi się pewniakiem do walki o medale. Ale czy nawet ćwierćfinałowa porażka przekreślałaby sens jego dalszej pracy z drużyną z Sopotu, zgodnie z podpisanym przed sezonem trzyletnim kontraktem? Jak dla mnie to opinia wzięta z kosmosu.
Nawet w przypadku porażki w playoff, całkiem niewykluczonej o ile do pełni zdrowia nie wróci Nevels – a nie jest łatwo o szybki powrót do formy po urazie mięśnia łydki – o Tabaku nikt nie będzie mógł powiedzieć, że w Sopocie zawiódł na całej linii. Zdobytego w Lublinie Pucharu Polski nikt Treflowi już nie odbierze.
Na razie pozwólmy jednak najpierw Tabakowi coś faktycznie w Polsce przegrać, bo póki co to poległ jedynie w legendarnej ostrowskiej bańce w starciu finałowym ze Stalą. Jeśli już w niedzielę w starciu z Kingiem w Sopocie zobaczymy Trefl wracający na zwycięską ścieżkę, nie będę szczególnie zdziwiony.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>