Strona główna » Głos z Hiszpanii: „Sochan to broń masowego rażenia. Polacy zagrają w finale!”

Głos z Hiszpanii: „Sochan to broń masowego rażenia. Polacy zagrają w finale!”

0 komentarz
– Nie wierzę w karaibską koszykówkę. Myślę, że w finale turnieju w Walencji zagramy z Polakami – mówi Diego Gonzalez, hiszpański dziennikarz, który ma nadzieję relacjonować grę swojej kadry podczas igrzysk w Paryżu. – Jesteśmy jednak świadomi, że pewna epoka w naszej kadrze się kończy i żeby dojść do tego poziomu zespołowości co jeszcze niedawno potrzebny nam będzie czas – dodaje.

Aleksandra Samborska: Do kogo należy dziś reprezentacja Hiszpanii koszykarzy? To wciąż drużyna zaciągu starzejących się gwiazd pokolenia Rudy’ego Fernandeza i Sergio Lulla, niejako „przejściowych” braci Hernangomez, czy – wraz z końcówką kariery Rickiego Rubio – nasi potencjalni rywale podczas fazy finałowej turnieju Walencji, a jednocześnie jego główni faworyci wyczekują już głównie na eksplozję talentu Santiego Aldamy? 

Diego Gonzalez: Dla naszej kadry nastał czas wielkich przemian, ale moim zdaniem liderami pozostają dwie wielkie marki: Llul i Rudy. Przynajmniej tak to wygląda na chwilę obecną. W miejsce Rubio wkomponował się Lorenzo Brown, a poza braćmi Hernangomez coraz większą rolę odgrywa faktycznie Aldama. Wszyscy wiedzą, że kończy się pewna epoka i żeby dojść do tego poziomu zespołowości co jeszcze niedawno w grze naszej kadry potrzebny będzie czas. Widzimy jednak, że tworzy się drużyna o sporym potencjale. 

Na których pozostałych młodych chłopaków liczycie przed turniejem w Walencji najbardziej?

Na pewno dużo będzie zależało od intensywności w defensywie Alberto Diaza i wszechstronności w punktowaniu Dario Brizueli. Ten drugi potrzebuje jeszcze trochę czasu, by się po prostu ograć. W Barcelonie nie otrzymywał tylu minut co Joel Parra. Myślę, że ważnym elementem układanki będzie też Usman Garuba, a o tym, co pod koszem jest w stanie dawać Yankuba Sima przyjdzie nam się dopiero przekonać.  

Dopytuję o nadzieje na przyszłość, bo za waszą drużyną są przecież dwa duże rozczarowania. Pierwsze mistrzostwa świata w XXI wieku bez ćwierćfinału i dwie porażki w lutym w eliminacjach do EuroBasketu 2025 z Łotwą i Belgią… Jak je traktować?

Wszyscy spodziewali się, że nasza dominacja się kiedyś skończy. Fani byli na to gotowi już od jakiegoś czasu, mówiło się, że prędzej czy później zabraknie Gasoli, Navarro, Chacho czy Rubio, a trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – to było pokolenie historycznych, wybitnych talentów. Ci gracze wyróżniali się nie tylko w kraju czy w Europie, byli słynni na całym świecie. 

Jak traktować obecne problemy naszej reprezentacji? Trzeba po prostu mieć nadzieję, że wykonywana praca przyniesie wymierne efekty. Nic nie jest zagwarantowane na przyszłość, ale jestem pewien, że w Hiszpanii dalej bardzo dobrze gra się w koszykówkę i szkoli koszykarzy w najlepszym możliwym systemie.  

Systemy kontra indywidualności – właśnie tak zapowiadają się turnieje kwalifikacyjne do igrzysk, w których na pewno zagrają ich gospodarze, wasi sąsiedzi. Z jak dużą zazdrością patrzycie na prawdziwe tabuny Francuzów w kolejnych draftach NBA, gdy sami macie w tej lidze obecnie zaledwie dwóch graczy, w tym jednego – mowa o Garubie – na samym końcu ławki?

Nie ma zazdrości, bo mamy zupełnie inne podejście do szkolenia, a Francuzi korzystają od lat z naszego – wystarczy spojrzeć na to, ilu francuskich graczy przewinęło się przez szkołę Realu Madryt. Nasi sąsiedzi masowo eksportują talenty, ale gdybyśmy mieli przeanalizować grę ich reprezentacji na przestrzeni lat to w oczy rzuca się podstawowa sprawa – komunikacja. Atletyzm i siła Francuzów jest dla wielu rywali nieosiągalna, ale niejednokrotnie w meczach o najwyższe cele Trójkolorowym brakowało współpracy między całą piątką. I zrozumienia idącego z ławki.

Koszykarskie starcia między naszymi krajami potrafią dobitnie pokazać jaką cenę płacisz, kiedy nie masz wielogłosowego chóru, czyli zbalansowanego zespołu grającego zawsze jako drużyna. A poza tym, pamiętajmy o jednym: Batum, De Colo i Albicy też się starzeją! 

Czy jesteś wyznawcą teorii, że w pojedynczym meczu kluczowe jest, by mieć po swojej stronie najlepszego indywidualnie koszykarza? Nie obawiasz się w tym kontekście ewentualnego meczu z Polakami i starcia z Jeremym Sochanem? 

Każda reprezentacja, która chce wywalczyć awans w tak silnie obsadzonym turnieju, musi mieć broń masowego rażenia, czyli lidera z niesamowitymi umiejętnościami indywidualnymi. Sochan wygląda na takie właśnie wzmocnienie już przecież i tak mocnej drużyny – Mateusz Ponitka, Olek Balcerowski, czy Jarosław Zyskowski, którego pamiętam z czasów gdy grał w klubie z Bilbao to ograni, europejscy gracze. W ACB wszyscy cieszą się na powrót Olka, bo to naprawdę klasowy center. Panathinaikos w ubiegłym sezonie zaskoczył całą Europę. Niezależnie jednak od tego, czy małe minuty Balcerowskiego podyktowane były trudnościami adaptacyjnymi w tamtejszej lidze czy u Atamana – myślę, że w Maladze przypomni o wszystkim jak świetnym jest koszykarzem. 

Które drużyny rozstrzygną między sobą walkę o olimpijskie paszporty, mierząc się za tydzień w niedzielnym finale turnieju w Walencji?

Myślę, że zagramy wówczas właśnie z Polakami, którzy wcześniej wygrają oba mecze grupowe. Dla dobra naszej reprezentacji lepiej byłoby zagrać ze sobą w finale, niż w półfinale. Moja drużyna miałaby w niedzielę sporą przewagą – nie tylko parkietu, ale także świeżości, bo umówmy się – nasza grupa z Angolą i Libanem wydaje się mniej wymagająca niż ta Polaków, z Bahamami i Finlandią. Na dodatek my rozpoczniemy rywalizację dzień wcześniej niż wasi koszykarze, więc w jej trakcie będziemy mieli dzień dłużej na regenerację sił.

Ciężko mi sobie wyobrazić, by to karaibskie popisy koszykarskie mogły zdominować imprezę w Walencji. Finowie nawet bez Lauriego Markkanena to wciąż szybka i zgrana reprezentacja, która formowała się przez lata. Szkoda, że nie zobaczymy pojedynku Sochan – Markkanen. Nie wydaje mi się jednak, by którykolwiek z graczy NBA mógł w tym turnieju samodzielnie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Nawet jeśli jedna z gwiazd rzuci 40 punktów, to do ceny poświęcenia, którą trzeba będzie zapłacić za bilety do Paryża, dołożyć będzie musiała się pozostała część drużyny. Najmocniejsze mają właśnie Hiszpania i Polska.  

Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie 

Diego Gonzalez – od 26 lat korespondent sportowy największej hiszpańskiej rozgłośni radiowej Cadena SER. Na co dzień mieszka w Bilbao, skąd relacjonuje mecze klubów Bilbao Basket i Athletic Bilbao. Akredytowany na igrzyskach olimpijskich w Atenach, Rio de Janeiro i w Tokio, będzie relacjonował również przebieg igrzysk w Paryżu.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet