Pamiętajcie! Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Kolejny Fin za sterami Trefla?
Kojarzycie sezon 2018/19 w wykonaniu Trefla Sopot? W marcu szefowie tego klubu wówczas nie wytrzymali. Jukka Toijala, zatrudniony przez nich pod koniec listopada asystent trenera reprezentacji Finlandii, zdołał poprowadzić zespół zaledwie w 12 meczach. Wygrał tylko 3 z nich. Po kompromitującej (58:75) porażce z Legią dotychczasowemu trenerowi podziękowano.
W ostatnich kolejkach zespół prowadził w tamtym sezonie duet Marcin Stefański – Krzysztof Roszyk. Trefl do 1. ligi nie spadł, ale o tamtych mrocznych sportowo czasach na pewno nikt w Sopocie nie chce pamiętać. 7 zwycięstw i 23 porażki dały zaledwie 15. miejsce w ligowej tabeli – ostatnie gwarantujące utrzymanie (z PLK pożegnało się wówczas wracającego jesienią do gry na najwyższym szczeblu rozgrywek Miasto Szkła Krosno).
Nieco ponad sześć lat później sporo wskazuje na to, że Trefl może ponownie podjąć podobne, fińskie ryzyko. A właściwie – jeszcze większe. O ile bowiem Toijala obejmując ekipę z Sopotu miał na koncie sukcesy w samodzielnej pracy, także poza granicami swojego kraju (dwukrotne wicemistrzostwo Rumunii ze Steauą Bukareszt), to przymierzany przez szefów sopockiego klubu do roli następcy Żana Tabaka Mikko Larkas w Treflu na stanowisku pierwszego trenera może zaliczyć debiut, budując od podstaw drużynę na wysokim europejskim poziomie (wcześniej pracował w roli pierwszego trenera jedynie w Finlandii – prowadził Helsinki Seagulls w latach 2013-19 i Vantaan Pussihukat w latach 2019-23, a także w końcówce ubiegłego sezonu Limoges we francuskiej ekstraklasie).
Jego punkty styczne z Toijalą – oprócz fińskiego paszportu? Pełniona przez wiele lat funkcja asystenta reprezentacji swojego kraju.
Trefl pozazdrościł Anwilowi i powierzy zespół fińskiemu Grzegorzowi Kożanowi?
Ostatnie dwa lata Larkas spędził we Francji. Oczywiście w roli asystenta – najpierw w Strasbourgu (sezon 2023/24), a następnie w Limoges (sezon 2024/25). W połowie ostatniego sezonu przejął stery i ostatecznie uratował zmagający się z problemami zdrowotnymi zespół przed spadkiem, ale po zakończeniu sezonu szefowie klubu dość szybko podziękowali mu za dalszą pracę.
Trefl pod wodzą Tabaka w ostatnich trzech latach zdobył Puchar Polski, mistrzostwo kraju i brązowy medal. Jeśli jego następcą faktycznie zostanie Larkas, wskoczy w dość duże buty, a następnie – od razu na dość głęboką wodę.
Co ciekawe – wcześniej Larkas był wymieniany także wśród kandydatów do objęcia funkcji pierwszego Arki Gdynia.
Jeśli Larkas zostanie nowym trenerem Trefla bądźcie pewni, że szefowie twego klubu bardzo-bardzo mocno wierzą w możliwości o cztery lata starszego od Kożana Fina. Z naszych informacji wynika, że w kręgu ich zainteresowania – i możliwości finansowych – przewijali się bowiem szkoleniowcy o dużo bardziej znanych nazwiskach i ugruntowanej pozycji w europejskiej koszykówce.
Jak duża jest magia tytułu mistrzowskiego Heiko Rannuli?
Skoro Turner powiedział „nie”, to może chociaż Ramey?
Pewnie już słyszeliście, że Manu Lecomte, który jeszcze w poniedziałek wydawał się oddalać od powrotu do Lublina nagle zmienił zdanie i jest już niemal pewne, że w kolejnych rozgrywkach założy koszulkę Startu?
Właściwie – nie dziwimy się. Lecomte w sierpniu skończy 30 lat. Z tego co słyszeliśmy jego żona była Lublinem zauroczona, a o czym jak o czym, lecz o stabilizacji w przypadku kariery reprezentanta Belgii mówić dotychczas nie można.

Czy Lecomte będzie jedynym obcokrajowcem z wicemistrzowskiego klubu z Koziego Grodu, który wróci do Lublina na kolejny sezon?
Courtney Ramey też na to (i podwyżkę) zasłużył. Chcielibyśmy ponownie oglądać jego duet z Belgiem (a nawet tercet – z Tevinem Brownem!). Pamiętacie tę trójkę Rameya z Trójmiasta na wagę awansu do wielkiego finału?
Nie można wykluczyć, że Ramey kolejny sezon spędzi właśnie w Trójmieście. Dużą podwyżkę koszykarzowi, który w trakcie zdobył także MVP PLK w grudniu 2024 proponuje wspomniana Arka, która wcześniej bez skutku namawiała do gry w swoich barwach znanego z występów w Anwilu Włocławek Justina Turnera.
Z tego co słyszymy Rameyowi i jego przedstawicielom zależało na grze w rozgrywkach o europejskie pucharu – które gwarantuje Start. Na pierwszy rzut oka – to byłaby dla niego świetna i naturalna ścieżka rozwoju.
Ale oferta finansowa z Gdyni dla niespełna 26-letniego koszykarza jest podobno bardzo atrakcyjna…
Legia straci środkowego?
Gdy Mate Vucić przed poprzednim sezonem był sprowadzony przez Aarona Cela do Legii z Torunia wiele osób wątpiło w to, że jest to środkowy, który może pełnić rolę pierwszego w zespole z mistrzowskimi aspiracjami. Chorwat w playoff grał jednak świetnie. Wprawdzie w kilku meczach finałowych miał problemy z powstrzymaniem Ousmane Drame, ale gdy przyszło co do czego – nie zawiódł.
Jasne, Legia nie wygrałaby siódmego meczu finału bez indywidualnych popisów Kamerona McGusyt’ego. Jej zwycięstwo nie byłoby jednak także możliwe bez znakomitej gry Vucicia. 31 minut, 22 punkty, 10 zbiórek, 10/13 z gry – linijka statystyczna Chorwata mówiła o jego wkładzie w tytuł mistrzowski warszawian wszystko.
Przecież Vucić w tym meczu trafiał nawet z półdystansu!
Nie wiemy jeszcze dla kogo Chorwat będzie zdobywał punkty i zbiórki w kolejnym sezonie, lecz sporo wskazuje na to, że zostanie w PLK. Póki co propozycję gwiazdorskiego kontraktu, takiego na poziomie 130 tys. euro złożyła mu – jakżeby inaczej – Arka!
Szefowie klubu z Gdyni, podobnie jak rok temu w podobnej fazie sezonu transferowego, nie żartują. Z nadzieję, że tym razem ich zespół pod wodzą Mantasa Cesnauskisa nie zakończy rozgrywek na mało chlubnym przy tej skali budżetu 15. miejscu.
Świetnie znający realia PLK będący wciąż na krzywej wznoszącej swoich karier duet Ramey – Vucić przy tercecie doświadczonych Polaków Łączyński – Garbacz – Zyskowski? Brzmi nietanio, ale i intrygująco.