Pamiętajcie! Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Smutek trenera Urbana, obrady zarządu w Stargardzie
Nie można wykluczyć, że coś przeoczyliśmy, lecz choć przeglądając dość uważnie zdjęcia oraz materiały wideo z trwającego zgrupowania reprezentacji Polski w Krakowie w oczy rzucają nam się głównie uśmiechy, to naszą uwagę przykuła także dość marsowa mina prezentowana przez jednego z asystentów Igora Milicicia – Andrzeja Urbana.
Trudno się jej dziwić.
Trener Stali Ostrów Wielkopolski ma już zapewne od dłuższego czasu świadomość, że decydując się już na początku maja na przedłużenie umowy z dotychczasowym klubem popełnił błąd. Zgodnie z tym, o czym informowaliśmy w ubiegłym tygodniu – prawdopodobieństwo, że zespół z południowej Wielkopolski wystąpi w kolejnym sezonie PLK maleją z dnia na dzień. Już pod koniec ubiegłego tygodnia wydawały się mikroskopijne, choć z okolic gabinetu klubu z Ostrowa docierały jeszcze głosy, że „walka trwa”.
Nie można zresztą wykluczać, że w jakimś sensie się toczy, ale w okolicach warszawskiej siedziby Polskiej Ligi Koszykówki coraz głośniej słychać, że w jej powodzenie już właściwie nikt tam nie wierzy.
Stal niemal tydzień temu otrzymała licencję uprawniającą do gry w sezonie 2025/26, ale można się spodziewać, że władzom Orlen Basket Ligi też zależy na tym, by mająca długi drużyna z miasta, którego władze odmówiły jej udzielenia finansowej pomocy, ostatecznie do rozgrywek nie przystąpiła.
O tym, że mający ważne umowy ze Stalą koszykarze chcieliby je jak najszybciej rozwiązać, wiadomo nie od dzisiaj. Obecnemu klubowi z Ostrowa już chyba naprawdę nikt w świecie PLK nie ufa. Informacje o tym, że Max Egner poczynił już pierwsze kroki w sprawie unieważnienia obowiązującego kontraktu kompletnie nie dziwią.
Spójnia jeszcze raz mówi „nie”?
Najgorszy scenariusz dla kibiców koszykówki spod znaku PLK i 1. ligi też? Stali mimo potężnych problemów udaje się jakimś cudem sklecić skład, lecz wycofuje zespół z rozgrywek już po kilku kolejkach. Wówczas w obu najwyższych klasach rozgrywkowych moglibyśmy mieć nieparzystą liczbę drużyn – 15 w ekstraklasie i 17 (po wycofaniu się rezerw Śląska) w Pekao 1. lidze.
Natychmiastowy powrót tegorocznego spadkowicza z PLK, czyli Spójni Stargard do elity wydaje się naturalnym rozwiązaniem. Prezes tego klubu Ewelina Świergiel unika jednak kontaktu z mediami i składania jakichkolwiek deklaracji.
– Nie jesteśmy stroną w sprawie. Przyglądamy się rozwojowi sytuacji. Nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć – przekazała w poniedziałek wlkp24.info.
Z naszych informacji wynika, że we wtorek zarząd klubu ze Stargardu obradował nieprzypadkowo. Jeszcze w poprzednim tygodniu dochodziły do nas głosy, że Spójnia może mieć problemy, by powiększyć budżet, który był przygotowywany z myślą o grze w 1. lidze i miał wynieść ok. 4 mln zł. Jesteśmy przekonani, że liczenie pieniędzy – i zbieranie deklaracji od potencjalnych sponsorów – trwa.
Jak się skończy ten galimatias? Czy – co jest chyba jednak wciąż najbardziej prawdopodobne – Stal ostatecznie faktycznie sprzeda Spójni licencję, czy też po prostu wycofa się z rozgrywek i PLK będzie mogła zaprosić klub ze Stargardu do rozgrywek, oferując jej dziką kartę? Nie wiemy. Ale spodziewamy się, że ten dramat będzie miał kolejne akty.
Sceny? Niewykluczone!
Z nieoficjalnych informacji krążących po ostrowskim rynku wynika, że cena wywoławcza za przejęcie licencji Stali w ciągu ostatniego tygodnia spadła z 1,5-2 mln zł do okrągłego miliona.
Z nieoficjalnych informacji, które można było we wtorkowe popołudnie usłyszeć na plaży nad jeziorem Miedwie wynika, że najnowszą ostrowską ofertę sprzedaży licencji Spójnia też jednak odrzuciła.
Licytacja trwa.
– Na miejscu klubu ze Stargardu nie zapłaciłbym więcej niż 700-800 tysięcy – słyszymy od jednej z osób całkiem nieźle zorientowanych w temacie.
Skoro nie możesz do pokonać, to go kup!
Podczas gdy wszyscy dookoła czekają na to, że Anwil potwierdzi, iż to właśnie Mate Vucić będzie ostatnim z najważniejszych elementów transferowej układanki na sezon 2025/26, klub z Włocławka poinformował we wtorek o wzmocnieniu sztabu szkoleniowego Grzegorza Kożana.
Nowym asystentem debiutującego na poziomie PLK polskiego trenera został Łotysz Akselis Vairogs, wieloletni asystent prowadzącego obecnie Czarnych Słupsk Robertsa Stelmahersa.
– Zarówno ja, jak i trener Marcin Woźniak, świetnie znamy warsztat trenera Vairogsa. Relacje nawiązaliśmy wiele lat temu w ramach kadr młodzieżowych, później nasze ścieżki przecinały się również na drodze klubowej. Współpracowaliśmy, wymienialiśmy materiałami czy spostrzeżeniami. To były zawsze bardzo owocne kontakty. Akselis Vairogs jest profesjonalistą w każdym calu. Zbierał doświadczenie w mocnych ligach, rywalizował w europejskich pucharach – z całą pewnością wniesie do naszego sztabu wysoki poziom – zapewnia Kożan.
Ciekawy ruch, napływ zagranicznych asystentów do klubów PLK wydaje się interesujący.
A czy Vucić zostanie podstawowym środkowym Anwilu? Wszystko na to wskazuje. Jak informowaliśmy jeszcze na początku lipca – Chorwat mógł liczyć na bardzo intratną finansowo (ok. 130 tys. euro) ofertę od szefów Arki Gdynia, którzy chcieli, by to on z Courtneyem Rameyem stworzył duet najważniejszych obcokrajowców zespołu.
Nie wiemy, czy włocławianie są skłonni zapłacić Vuciciowi porównywalne pieniądze. Chorwat dotychczas był graczem z dużo niższego pułapu finansowego. Po tym jak mocno przyłożył w barwach Legii rękę do porażki Anwilu 0:3 w ostatnim półfinale playoff jego zainteresowanie nie powinno jednak nikogo dziwić. Zasada „jak nie możesz kogoś pokonać, po prostu go kup” w procesie budowania składów drużyn bywa po prostu jedną ze skuteczniejszych.
Także w historii PLK świetnie się broni.