poniedziałek, 2 grudnia 2024
Strona główna » Esencja playoff (7): Czy Justin Bibbs odpalił wrocławski dynamit?

Esencja playoff (7): Czy Justin Bibbs odpalił wrocławski dynamit?

0 komentarzy
– Świetny występ Justina Bibbsa w trzecim meczu z Treflem wielu zaskoczył, lecz czy można go rozpatrywać w kategorii wielkiego szoku? Bez przesady. To gracz, który ma wszystko, by odgrywać ważną rolę w Śląsku, który dla mnie pozostaje zdecydowanym faworytem do zdobycia złota – przekonuje Marcin Stefański.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Marcin Stefański w latach 2019-2022 prowadził zespół „Puzzli” w PLK. Podczas minionego weekendu z Treflem 1LO Sopot zajął czwarte miejsce w turnieju finałowym o mistrzostwo Polski do lat 17. Od kilku dni bierze udział w naszej ubarwiającej playoff PLK rywalizacji z Piotrem Karolakiem (patrz poniżej). Przyglądał się trzem ćwierćfinałowym starciom zespołów prowadzonych przez Żana Tabaka i Ertugrula Erdogana. Wnioski?

– Główny jest taki, że Śląsk pozostaje dla mnie faworytem do zdobycia tytułu i to zdecydowanym. Decydująca może okazać się głębia jego składu. Wrocławianie naprawdę mają w składzie 11 zawodników, którzy mogą w każdej chwili wejść do pierwszej piątki i przesądzić o losach meczu. Najlepszym tego przykładem był właśnie czwartkowy występ Justina Bibbsa. Konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że trener Śląska przesunie go nagle – z pozycji tego 11. gracza w zespole – do pierwszej piątki. Ale to był świetny ruch, czasami trenerzy muszą zaryzykować, jeśli chcą wstrząsnąć zespołem. Erdoganowi się to udało – zaskoczył rywala, a swoim graczom pokazał, że oczekując poprawy obrony po meczu nr 2 nie żartował i jest gotów na odważne decyzje. Brawo! – chwali trenera wrocławskiego zespołu Stefański.

Bibbs w czwartek zdobył 18 punktów, nie pudłując żadnego z 4 rzutów za 3. Zagrał zdecydowanie najlepszy mecz podczas swoje długiego, dwuletniego pobytu we Wrocławiu, który – brutalnie przerwany przez kontuzję – dotychczas nigdy jeszcze nie zaowocował lepszym występem.

– Wszyscy dookoła dziwią się, że Bibbs wypadł tak dobrze, a ja trochę dziwię się ich zdziwieniu. Patrząc na niego wciąż widzę przede wszystkim zawodnika, który do Polski przyjeżdżał latem 2022 roku z dużymi nadziejami. To gracz po naprawdę dobrej uczelni Virginia Tech, który ma szeroki repertuar zagrań. Jego rzut wygląda świetnie, może seryjnie trafiać z dystansu, umie się dostać z piłką do kosza, bo posiada ponadprzeciętny atletyzm i całkiem nieźle rozwiązuje akcje p’n’r. To naprawdę solidny zestaw umiejętności. A że szybko doznał kontuzji i chyba tak naprawdę nigdy nie wrócił do pełnej formy? Z kontuzjami trudno wygrać – przypomina Stefański.

Wielu kibiców Śląska i obserwatorów wydarzeń w PLK już dawno skreśliło Amerykanina jako zawodnika, który może odegrać w rotacji wrocławskiej ekipy poważniejszą rolę. Czy czwartkowy mecz może na stałe zmienić jego miejsce w hierarchii drużyny i publiczne postrzeganie? Czy to właśnie znakomity występ Justina Bibbsa okaże się zapalnikiem, który odpali wrocławski, koszykarski dynamit i Śląsk znów, jak w końcówce poprzedniego sezonu, będzie górował nad rywalami?

– Możliwe, że Bibbs wywalczonej czwartkowym meczem poważniejszej roli w Śląsku już w playoff nie odda. Czasami zawodnikowi wystarczy jeden dobry mecz, by zyskać pewność siebie, która później czyni dla niego na boisku wszystko łatwiejszym. Ale czy będę zdziwiony, jeśli w którym z kolejnych spotkań ważniejszy od Bibbsa dla sukcesu Śląska okaże się Jakub Karolak? Nie. On również wraca po kontuzji, ma duże ambicje, nie mniejsze umiejętności i walczy przecież, jak większość zawodników, o nowy kontrakt. Na tym właśnie polega przewaga Śląska – żaden z jego rywali nie ma tak dużej liczby dobrych koszykarzy. Kto jest tego najbliższy? Anwil i dlatego to on, moim zdaniem, zagra z wrocławianami w wielkim finale – twierdzi Stefański, choć jednocześnie nie chce przekreślać szans zespołu z Sopotu na sprawienie niespodzianki w sobotnim meczu nr 4.

– Drugi mecz we Wrocławiu Trefl wygrał, bo trafiał na niesamowitej skuteczności rzuty z dystansu. Czy może to jeszcze raz powtórzyć? Póki co w obu drużynach lepiej spisują się gracze obwodowi, a ci walczący pod koszem pozostają w cieniu. Śląsk będzie w sobotę faworytem, bo to wciąż drużyna w której są gracze głodni zwycięstw. Łukasza Kolendę sam prowadziłem jako trener – wiem, że zawsze da z siebie wszystko. Daniel Gołębiowski też. Ivan Ramljak to ambitny gość z Bałkanów, nigdy nie odpuści. Siła ognia Śląska jest bardzo, bardzo duża. Na tę chwilę największa w PLK – zapewnia „Stefan”.

Stefan kontra Karol 3:4

W poprzednim odcinku zastanawialiśmy się nad tym kto z rotacji Śląska – poza Jeremiahem Martinem – spędzi najwięcej minut na parkiecie. Stefan postawił na Aleksandra Dziewę (17:21). Karol – na Vasę Pusicę (20:08). Oczywiście, „tym drugim” najważniejszym graczem w zespole mistrzów Polski okazał się nagle Bibbs (23:27), ale – punkt otrzymuje Karol, który był bliższy prawidłowej odpowiedzi.

Pytanie na dziś: Anwil czy King?

Piotr Karolak: King – przecież już nawet wytypowałem różnicę, z jaką zespół Arkadiusza Miłoszewskiego dzisiaj wygra

Marcin Stefański: Odpowiedź jest jasna: skoro Anwil ma grać w finale ze Śląskiem to dzisiaj musi wygrać. I zrobi to.

Liczba dnia – 0,3 procent

O tyle różni się skuteczność Anwilu (65,8 proc.) i Kinga (66,1) w wykonywaniu rzutów wolnych w playoff. Nikt nie pudłuje z linii równie często jak te dwa zespoły. Decyduje bardziej zmęczenie twardą, fizyczną walką, która jest wyznacznikiem tej serii czy jednak presja? Dwa przestrzelone rzuty wolne Andrzeja Mazurczaka (81,6 proc. w sezonie zasadniczym) przestrzelone w ostatniej minucie meczu numer 2 mogą się mu śnić przez dłuższą chwilę.

Popiołek prawdę ci powie

Seria Czarni – Stal nie wzbudza dotychczas większych emocji, gdyż ostrowianie są w niej wyraźnie lepsi. Ale może dzisiaj to się zmieni? Mecz nr 3 o godzinie 20 w hali Gryfia.

Cytat dnia

Grzegorza Kamińskiego wyciągnąłem z zamrażarki, bo całą pierwszą połowę przesiedział na ławce.

Trener Legii Wojciech Kamiński po wygranym meczu nr 3 w Stargardzie

Do przerwy jego drużyna przegrywała w Stargardzie 46:50. Drugą połowę goście wygrali 47:32, a Kamiński (Grzegorz) ucieszył Kamińskiego (Wojciecha) grając świetnie przez ponad 17 minut po obu stronach boiska i trafiając wszystkie trzy rzuty za 3.

Grzegorz Kamiński już w czterech ostatnich meczach sezonu zasadniczego grał coraz lepiej, zdobywając w nich średnio 11,2 pkt. Pochodzący ze Starogardu Gdańskiego koszykarz w niedzielę skończy 23 lata – już awansem życzymy wszystkiego najlepszego! Także tego, by w trakcie playoff swoją postawą do zamrażarki nie pozwoli się już więcej trenerowi Legii wstawić.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet