Na tablicy wyników widnieje remis 83:83, a do końca regulaminowego czasu pozostały zaledwie 2.6 sekundy. Przed chwilą środkowy Trefla Mikołaj Witliński wykorzystuje dwa rzuty wolne, a trener Arki Gdynia Mantas Cesnauskis nie ma już przerwy na żądanie, by przenieść piłkę na pole ataku. Jego koszykarze muszą zatem wyprowadzić ją spod własnego kosza.
Trafia do Courtneya Rameya. Wcześniej, przez 38 minut totalnie nieskutecznego amerykańskiego obwodowego, który dopiero w ostatnich 232 sekundach spotkania włączył się do punktowania.
Ale jak!
Amerykanin najpierw trafił dwie „trójki”, potem udanie spenetrował pod kosz, a jeszcze w kolejnej akcji nie pomylił się z linii rzutów wolnych. 2.6 sekundy przed końcem rozpędzony Ramey bierze piłkę w ręce i w okolicach połowy boiska wymusza kontakt ze strony Jakuba Schenka.
Reprezentant Polski podjął w tej sytuacji zdecydowanie zbyt duże ryzyko. Gdyby tego nie zrobił, gracz Arki musiałby oddać trudny rzut z około 12-13 metrów.
Amerykanin wywalczył jednak trzy rzuty wolne. Dwa pierwsze trafił, a trzeci spudłował celowo, co jeszcze bardziej utrudniło sytuację koszykarzom Trefla. Obwodowy Arki przypieczętował tym samym swoją perfekcyjną końcówkę, a także zwycięstwo zespołu w 46. derbach Trójmiasta.
Wygraną Arki w ERGO ARENIE obejrzało ponad pięć tysięcy widzów. Wcześniej oglądali wyrównane spotkanie, które w drugiej połowie częściej toczyło się już jednak pod dyktando gdynian. Na początku czwartej kwarty prowadzili nawet różnicą 11 punktów, ale lepszą obroną i skutecznością Schenka (18 pkt) oraz Paula Scruggsa (16 pkt) sopocianie byli w stanie doprowadzić do dramatycznej końcówki.
W niej jednak nie dali rady przedłużyć ligowej serii do sześciu wygranych z rzędu i ponieśli pierwszą porażkę. Arka wygrała po raz czwarty w bieżącym sezonie Orlen Basket Ligi.
