W niedzielne popołudnie wygraliśmy w katowickim Spodku z całkiem dobrym rywalem choć nie imponowaliśmy ani skutecznością rzutów za 3 (8/29 – 28 proc.), ani, tym bardziej, z linii rzutów wolnych (12/21 – 57 proc.). Zwycięstwo odnieśliśmy w największej mierze dzięki niezłej defensywie, a także talentowi Jordana Loyda, który od pierwszych momentów rzucał się w oczy, choć Amerykanin spędził na boisku tylko niespełna 20 minut.
Loyd w niedzielę zadebiutował w naszych barwach. W imponującym stylu – trafił pierwszych siedem rzutów z gry, a występ zakończył z dorobkiem 20 punktów. Jeśli ktoś miał wątpliwości czy dotarł na zgrupowanie reprezentacji należycie przygotowany fizycznie, mógł się ich wyzbyć. Koszykarz Monaco na pewno musi jeszcze lepiej poznać kolegów z drużyny, ale już na pierwszy rzut oka widać, że biegając po parkiecie obok swojego dawnego kolegi klubowego Mateusz Ponitki czuje się komfortowo.
W końcówce meczu Loyd był oszczędzany przez Igora Milicicia, ale po jego pierwszym występie w biało-czerwonych barwach możemy być optymistami. Ten gracz powinien robić w grze naszej drużyny narodowej ogromną różnicę.
W końcówce meczu ze Szwecją największą robił jednak Olek Balcerowski, który w czwartej kwarcie, decydującej o naszej nieznacznej wygranej, zdobył 10 ze swoich 16 punktów.
Trener Milicić przed meczem zapowiadał, że będzie chciał, aby jego zespół walczył o zwycięstwo, korzystając z najmocniejszej z możliwych rotacji. Pewnie nie do końca spełnił te założenia, bo przecież już po jednym meczu trudno sobie wyobrazić, by w meczy o punkty w zaciętej końcówce nie było na boisku Loyda. Swój nowy pomysł taktyczny na grę naszej kadry wobec absencji Jeremy’ego Sochana nasz szkoleniowiec w niedzielę zdradził – to wspólna grę Balcerowskiego i świetnie spisującego się podczas sparingów Dominika Olejniczaka (w niedzielę 12 punktów, 5 zbiórek).
– Czujemy, że z meczu na mecz jesteśmy coraz lepsi. W porównaniu z meczem z Senegalem sprzed tygodnia nasza gra to było jak niebo i ziemia – cieszył się po meczu ten ostatni, najlepiej zbierający ostatniego sezonu francuskiej ekstraklasy.
Pierwsze efekty rewolucji w grze Polaków i gry na dwie wieże, przynajmniej w starciu ze Szwedami, którzy mogli nie być na to zbyt dobrze przygotowani, okazały się pozytywne. Dwójkowe akcje naszych środkowych dały nam kilka łatwych punktów, a także pomogły w walce o zbiórki, choć jej ostatecznie wygrać i tak nie zdołaliśmy wygrać (32:33).
– Gra na pozycji nr 4 to dla mnie powrót do starych czasów. Wobec kontuzji Jeremiego staramy się łatać dziury i szukać nowych rozwiązań – tłumaczył Balcerowski.
– Potrzebowaliśmy takiego strzelca jak Loyd. To zawodnik, który sam może wykreować rzut, ale także uruchamia innych. Jest bardzo dobry w grze 1 na 1, a do tego ma tę zadziorność w obronie, której nam bardzo potrzeba – dodawał trener Milicić. – Wspólna gra Balcerowskiego i Olejniczaka to jeden z pomysłów, jak możemy zastąpić Jeremy’ego – dodawał.
Czekamy na następne., I pomysły, i efekty szlifowania gry typu „Balcerniczak”.
Kolejny sparing Polacy zagrają w środę w Sosnowcu, podejmując Gruzinów. Później zagramy jeszcze dwa razy z Finlandią. 28 sierpnia pierwszy mecz na EuroBaskecie – ponownie w katowickim Spodku ze Słowenią.