Jakim cudem Krasuski nagle odegrał rolę najważniejszego polskiego zawodnika w drużynie której run podczas tegorocznego playoff – tych niezapomnianych 17 meczów w trakcie 38 dni, to prowadzenie jeszcze 2.5 minuty przed końcem finałowego meczu nr 7 – może być wspominane nie tylko w Lublinie latami?
Krasuski po zakończeniu SMS Władysławowo podpisał w 2019 roku trzyletni kontrakt z Eneą Astorią Bydgoszcz, którą prowadził Artur Gronek. Po wygaśnięciu kontraktu z klubem z województwa kujawsko-pomorskiego, przeniósł swoje talenty do Startu, co zbiegło się to z z zatrudnieniem przez lubelski klub trenera… Gronka.
Koszykarski syn swojego trenera!
Nieszczęście jednego szansą innego
Gorzej, że lata mijały, a Krasuski pełnił w swoich kolejnych drużynach PLK tę samą rolę – marginalną. W sezonie 2024/2025, po zatrudnieniu przez Start szóstego obcokrajowca Tevina Browna, stał się zaledwie jedenastym zawodnikiem w rotacji.
Efekt? W styczniu 2025 roku grywał w II-ligowych rezerwach Startu.
Wszystko odmieniło się w marcu 2025 roku, gdy na operację kolana, wykluczającą go z gry do końca sezonu musiał zdecydować się Jakub Karolak – lider polskiej rotacji Startu. Okienko transferowe w lidze było jeszcze otwarte, lecz na horyzoncie nie było polskich zawodników, którzy mogliby wzmocnić kadrę Startu (lub środków na pozyskanie takich).
Efekt? Trener Wojciech Kamiński musiał poukładać polską rotację na nowo, obdarzając dużym zaufaniem Krasuskiego. Co było dalej? Wszyscy wiemy.
Co zmieni zniesienie przepisu o obowiązkowym Polaku?
Chcę wierzyć, że przykład Krasuskiego będzie nowym trendem w PLK. Że w przypadku kontuzji czy problemów w drużynie lepszym rozwiązaniem okaże się danie szansy polskiemu chłopakowi z końcówki ławki niż zwężenie rotacji do maksimum.
Wiara to jedno, ale realia – co innego. Należy pamiętać, że historia z Krasuskim, która też na zawsze będzie jednym z symboli tej niesamowitej drużyny Startu i finału 2025, raczej nie przydarzyłaby się, gdyby w PLK nie obowiązywał przepis o obowiązkowym zawodniku z polskim paszportem na parkiecie.
Niestety.
Czy z racji tego, że ten przepis znika, takie romantyczne historię staną się jeszcze większą rzadkością? A może jednak przykład Krasuskiego da szefom innych drużyn do myślenie w kontekście budowania szerszego rosteru? Z myślą właśnie o tego typu sytuacjach.
Rozważając to wszystko, nie można zapominać o jednym – posiadanie na końcu ławki rezerwowych polskiego koszykarza, który może wejść w większą rolę a posiadanie na końcu ławki rezerwowych GOTOWEGO polskiego koszykarza, który może wejść nagle w większą rolę to dwa różne przypadki.
Start miał szczęście, że Krasuski przez kilka lat twardo walczył o swoje na treningach. Gdy przyszła prawdziwa szansa, chwila w której od okoliczności usłyszał upragnione hasło sprawdzam — był w stanie dzięki ogromowi wcześniej wykonanej pracy ją wykorzystać.
Tak jak dwaj inni gracze młodego pokolenia w PLK w sezonie 2024/2025: Kuba Piśla i Max Egner. Oni udowodnili, że warto dawać minuty młodym polskim zawodnikom z Bank Pekao 1 ligi. Krasuski, że warto budować szersze składy i w razie problemów zdrowotnych szukać odpowiedzi w zawodnikach z końca ławki.
Czy Start pójdzie za ciosem?
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, by po tak udanej końcówce sezonu rola Michała Krasuskiego w następnym znowu została zmarginalizowana. Po pierwsze – Polak ma ważny kontrakt ze Startem. Po drugie – trener Kamiński nadal będzie prowadził ten zespół. Po trzecie – nie do końca wiadomo jak długo będzie trwała rehabilitacja Jakuba Karolaka, który także ma ważną umowę ze lubelskim klubem.
Konstrukcja składu wicemistrza Polski na przyszły sezon to wprawdzie temat na osobny artykuł, ale jedno chciałbym w nim zobaczyć: nowego Michała Krasuskiego, czyli zawodnika 17-, 18-letniego, który przyjdzie pełnić początkowo rolę 11.-12. zawodnika w rotacji i spokojnie się rozwijać, czekając na swoją szansę. Utalentowani i cieżko pracujący koszykarze prędzej czy później od trenera Kamińskiego zawsze ją przecież otrzymują.
Lubelscy kibice mogą powiedzieć „ale halo, ale przecież są nasi lubelscy chłopcy, po co szukać?”. Jasne, w Lublinie jak zwykle są koszykarskie talenty, ale jako baczny obserwator rozgrywek młodzieżowych nie widzę obecnie tego typu zawodników akurat w Starcie, chyba że mówimy o 16-letnim Piotrze Mazku.
Mam wrażenie, że ten klub po wicemistrzostwie Polski i historii z Krasuskim stać na coś więcej – na sięgnięcie 1-2 utalentowanych koszykarzy i dbanie o ich rozwój w perspektywie 3-4 lat.
Oby. Chętnie bym ten proces obserwował!