Strona główna » Sokołowski: Gdyby tylko chodziło o poziom zgrania z Jeremym, nie byłoby problemu

Sokołowski: Gdyby tylko chodziło o poziom zgrania z Jeremym, nie byłoby problemu

0 komentarz
A to ktoś się spóźnił o tempo z podaniem, a to ktoś za szybko postawił zasłonę – takie małe rzeczy. Kosztowały nas wiele. Do nieporozumień dochodziło także w akcjach między mną, Olkiem Balcerowskim czy Mateuszem Ponitką, a przecież gramy ze sobą już naprawdę długo – mówił po przegranym 81:90 meczu z Bahamami Michał Sokołowski, najdłużej przebywający na boisku gracz naszej kadry.

Michał Tomasik: Mecz z Bahamami od początku nie układał się po waszej myśli, zostaliście zaskoczeni tym jak często i szybko rywale zaczęli trafiać rzuty z dystansu?

Michał Sokołowski: Nie, bez przesady – tu nie może być mowy o żadnym zaskoczeniu. Wyszli na boisko i zaczęli po prostu trafiać, brać ciężkie rzuty. Pierwszy Buddy Hield trafił przez ręce, z takimi zagraniami nic nie można zrobić. Drugi po chwili dołożył Ayton… Wiadomo, wiedzieliśmy, że także on może się zdecydować na taki rzut, ale umówmy się – nie był w tym elemencie graczem, którego obawialiśmy się najbardziej. Jak wchodzisz w mecz trafiając, gra się łatwiej, momentalnie można złapać pewność siebie. Jasne, trudno by Bahamy z takimi zawodnikami nie byli zespołem pewnym własnej wartości, ale te rzuty też przyłożyły się do tego, że złapali lekkość w grze.

Mimo bardzo dobrej gry największych gwiazd rywali dwukrotnie w tym meczu zbliżaliście się do nich na sześć punktów – najpierw w trzeciej kwarcie, a później też w samej końcówce. To taki promyk nadziei przed kolejnym meczem?

Na pewno, choć póki co czuję bardziej żal, że żadna z tych naszych pogoni się nie powiodła. Momentami brakowało naprawdę niewiele. Dochodząc rywala, sprezentowaliśmy głupi faul w momencie, gdy mieliśmy już przekroczony limit fauli. Po chwili to powtórzyliśmy, prezentując łącznie cztery punkty. Szkolny błąd. Nie mam właściwie pojęcia z czego wynikał. Czasami jest efektem tego, że gubisz koncentrację, czasami tego, że się zagapiłeś, a czasami… niczego? Rywal jest po prostu sprytniejszy, nabiera cię na zwód i tyle.

Jakbyś miał wskazać jeden, największy wasz problem w tym meczu, na co byś postawił?

Zbiórka. Moim zdaniem to ostatecznie przeważyło. Rywale mieli aż 13 zbiórek w ataku. Już do przerwy po nich zdobyli aż 13 punktów. Daliśmy im w tym względzie zdecydowanie zbyt wiele.

Przed tym meczem mówiło się, że waszym atutem będzie zespołowa gra, ale – szczególnie w początkowej fazie meczu – można była odnieść wrażenie, że wasze akcje były wyjątkowo… chropowate. Też mieliście poczucie, że coś w ataku „nie klika”?

Tak, na początku meczu brakowało nam płynności w grze. Co ciekawe, zazwyczaj nie wynikało to z błędnych założeń, lecz złych decyzji poszczególnych graczy. A to ktoś się spóźnił o tempo z podaniem, a to ktoś za szybko postawił zasłonę – takie małe rzeczy. Kosztowały nas wiele.

Były efektem tego, że w porównaniu z EuroBasketem sprzed dwóch lat zmieniliście trochę skład, choćby dokładając do niego mającego odgrywać ważną rolę Jeremy’ego Sochana?

A właśnie, że nie. Po prostu brakowało nam odpowiedniego timingu. Gdyby tylko chodziło o poziom zgrania z Jeremym, nie byłoby problemu. Gorzej, że do nieporozumień dochodziło także w akcjach między mną, Olkiem Balcerowskim czy Mateuszem Ponitką, a przecież gramy ze sobą już naprawdę długo.

Pamiętasz ten mecz z Finlandią sprzed niemal dwóch lat, gdy podczas udanego EuroBasketu przegraliście z tym zespołem w Pradze prawie 30 punktami?

Nie, wyrzuciłem go z głowy. O tym z Bahamami też zresztą postaramy się jak najszybciej zapomnieć. Wracamy do hotelu, później kolacja, regeneracja i jutro tu wracamy. Walczyć o zwycięstwo i grę w półfinale.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet