To ogromna strata reprezentacji Polski. Nie tylko sportowa, bo przecież liczyliśmy na to, że Jeremy Sochan – najlepszy strzelec kadry podczas ubiegłorocznych kwalifikacji olimpijskich w Walencji – będzie na przełomie sierpnia i września 2025 roku jej motorem napędowym.
To również ogromna wyrwa marketingowa. Przecież właśnie Sochan, nasz jedyny przedstawiciel w najlepszej lidze świata, był naturalnym kandydatem do tego, by stać się polskim symbolem EuroBasketu 2025.
Niestety, ostatecznie w barwach reprezentacji podczas przygotowań do EuroBasketu 2025 zagrał jedynie w pierwszym meczu towarzyskim z Senegalem w Trydencie, a następnie cztery dni później krótko w nieoficjalnym sparingu z Serbami w Belgradzie. Więcej go w tym roku w Biało-Czerwonych barwach nie zobaczymy.
„Kilka dni temu, po jednym z treningów Jeremy Sochan zgłosił sztabowi medycznemu ból łydki. Badania kontrolne wykazały, że niezbędna będzie przerwa od treningów i meczów. Niestety, zawodnik nie zdążyłby dojść do pełnego zdrowia do EuroBasketu, który rozpoczyna się już za niespełna trzy tygodnie” – poinformował w niedzielę sztab naszej kadry.
– Zrobiliśmy Jeremiemu niezbędne badania. Kontuzja nie jest groźna, ale do EuroBasketu zostało już mniej niż trzy tygodnie. To bardzo mało czasu. Jeremy jest bardzo ważną częścią naszej drużyny, ma świetny kontakt z wszystkimi graczami i sztabem. Jest nam bardzo przykro, że jego przygoda z kadrą w te wakacje tak szybko się kończy – mówi dyrektor sportowy naszej kadry Łukasz Koszarek.
– W obliczu urazu, Jeremy otrzymał w Polsce fachową pomoc. Współpraca ze sztabem i managementem reprezentacji Polski zawsze była wzorowa. W tej sytuacji jednak najlepszą opcją jest powrót Jeremiego do San Antonio – argumentuje Brian Wright, generalny menedżer Spurs.
Nie wiemy jaki wpływ na decyzję o powrocie do USA miał sam zawodnik i jego najbliższego otoczenie, a na ile należała ona do San Antonio Spurs, choć czytając powyższą wypowiedź Briana Wrighta można się tego domyślić.
Brutalna prawda jest taka, że najmniej do powiedzenia w tej sytuacji mógł mieć sztab reprezentacji Polski.
Nie możemy zapominać o jednym: przedstawiciele Sochana są na etapie negocjowania nowej umowy, którą reprezentant Polski może podpisać z klubem z Teksasu jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 2025/26. Jej wartość może sięgać 100 mln dolarów. Jeśli Spurs uznali, że nie chcą ryzykować zdrowia zawodnika, z którym za chwilę mogą związać przyszłość, on sam w zaistniałej sytuacji mógł nie mieć argumentów, by wpłynąć na zmianę decyzji.
Tymczasem oceniając samą decyzję Spurs dobrze jest pamiętać o jeszcze jednym aspekcie: gdyby powiedzieć, że urazy łydki nie są obecnie w NBA lekceważone, to… byłoby to wcale nie takie lekkie niedopowiedzenie. Niezaleczone lub niewłaściwie zaleczone urazy tego typu mogą prowadzić do dużo poważniejszych i gdzie jak gdzie, ale właśnie w NBA latem 2025 roku wszyscy zdają sobie doskonale z tego sprawę. W poprzednim sezonie rekordowa, nienotowana wcześniej liczba koszykarzy zakończyła rozgrywki, zrywając ścięgno Achillesa:
Tyrese Haliburton
Jayson Tatum
Damian Lillard
Dejounte Murray
James Wiseman
Isaiah Jackson
Dru Smith
Z perspektywy interesu polskiej kadry możemy załamywać ręce, słysząc o decyzji o zakończeniu przygody Sochana z reprezentacją Polski w 2025 roku.
Perspektywa klubu, który może za chwilę związać się z reprezentantem Polski wieloletnią umową, jest jednak zupełnie inna…
– Jestem bardzo rozczarowany, ale z powodu urazu mięśnia łydki niestety nie będę mógł zagrać dla Polski na tegorocznym EuroBaskecie. Przez ostatnie kilka miesięcy ciężko na to pracowałem, a czas treningów i gry z kadrą były niesamowite. To wyjątkowa grupa i naprawdę cieszyłem się na bycie częścią tego zespołu. Na szczęście lekarze przewidują, że wrócę do pełni zdrowia do czasu startu obozu przygotowawczego przed nadchodzącym sezonem NBA. Chcę podziękować moim kolegom z drużyny, trenerom i całemu sztabowi, a szczególnie kibicom w Polsce za wsparcie. Bardzo to doceniam i wiedzcie, że choć nie będę mógł być z wami, to będę wspierał Polskę z całego serca! – deklaruje sam Sochan.