Po bolesnej porażce ligowej z Arką Gdynia we własnej hali i minimalnej – po dogrywce – w pucharowym meczu w Brunszwiku, koszykarze z Włocławka potrzebowali dobrego występu i zwycięstwa, by statek pod nazwą „Anwil” mógł pokonać wzburzone fale i wypłynąć w sezonie 2025/26 na szersze wody.
Ostatecznie taki sukces gospodarze odnieśli, chociaż końcowy wynik 89:78 nie do końca oddaje kilka nerwowych momentów, które miały miejsce w trakcie niedzielnego meczu w Hali Mistrzów. Goście z Dąbrowy Górniczej dwukrotnie niwelowali dwucyfrową stratę do zaledwie dwóch posiadań. Gdy jednak Anwil po raz trzeci złapał dobry rytm – MKS zabrakło już argumentów.
Jedną z największych przewag koszykarzy gospodarzy w porównaniu do rywali była umiejętność wymuszania fauli w trakcie akcji rzutowej. 18 przewinień gości dało aż 27 rzutów wolnych Anwilowi. Choć aż 11 z nich koszykarze z Włocławka spudłowali, był to jeden z kluczowych czynników decydujących o końcowym rezultacie.
Znacznie efektowniejsza w wykonaniu Anwilu była pierwsza połowa, wygrana różnicą 13 punktów i zakończona atomowym wsadem Isaiaha Muciusa. Gospodarze grali w niej bardzo zespołowo – aż siedmiu graczy miało dorobek punktowy w przedziale 5-6 punktów, a cały zespół zanotował 12 asyst przy zaledwie 2 stratach.
Ostatecznie najlepszym strzelcem Anwilu był właśnie wspomniany Mucius (17 pkt), choć wiele ważnych akcji wykonali również Nijal Pearson (13 pkt), Justas Furmanavicius (11 pkt) i autor double-double (12 pkt + 11 zb) Mate Vucić.
W zespole gości zawiedli kandydaci na liderów – Luther Muhammad zdobył tylko 9 punktów, a Marc Garcia zaledwie 2. Najskuteczniejsi byli środkowi Adrian Bogucki (15 pkt) i Efrem Montgomery (13 pkt). Ten pierwszy spudłował jednak kilka prostych rzutów spod kosza, a drugi zdołał zagrać tylko 14 minut z uwagi na nadmiar przewinień.