Strona główna » Jak Trefl z piekła znalazł się tak blisko nieba? Trzy źródła rewolucji w finale PLK
PLK

Jak Trefl z piekła znalazł się tak blisko nieba? Trzy źródła rewolucji w finale PLK

0 komentarz
Na początku finału PLK najważniejsze akcje miały miejsce pod koszem. Ale to już przeszłość! Trefl w dwóch ostatnich meczach pokazał, że na obwodzie wygląda po prostu lepiej od Kinga. Trafił ponad 2 razy więcej trójek! Mistrzom Polski na obwodzie doskwiera syndrom krótkiej kołdry – słaba forma ich amerykańskich strzelców mocno rzuca się oczy. 

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście wczorajszej „najlepszej minuty w karierze Jakuba Schenka” – czas najwyższy nadrobić zaległości. To była naprawdę imponująca sekwencja kolejnych zagrać lidera zespołu z Sopotu.

Czekając na niedzielny finał PLK w Sopocie – i zapełnienie trybun ERGO ARENY tłumem ponad 10 tysięcy kibiców koszykówki! – przyjrzyjmy się bliżej temu, w jaki sposób Trefl, przegrywając 1:3, zdołał wygrać, całkiem komfortowo, dwa kolejne mecze serii.

Zyskowski najlepszym symbolem przemiany Trefla

Pierwsze mecze finału PLK 2024 przyzwyczaiły nas do tego, że akcja dzieje się pod koszem. Że tak jedna, jak i druga drużyna kieruje piłkę do swoich podkoszowych, którzy potem upychają się w grze tyłem do kosza. Pojedyncze akcje na dystansie, pojedyncze kontry, trochę ratowały widowisko, ale generalnie ciężko było się zachwycać taki stylem i ogólnie – całą serią.

Sytuacja diametralnie zmieniła się w ostatnich dwóch meczach. Kiedy Trefl stanął pod ścianą i margines błędu dla niego został zniwelowany niemal do zera, nagle… rozruszało to atak sopocian. Zespół prowadzony przez Żana Tabaka zdobył 88 i 101 punktów w meczach numer 5 i 6. Trafił w ich trakcie w sumie aż 25 trójek, podczas gdy rywale tylko 11. 

W szóstym spotkaniu sopocianie trafili 17 z 25 prób zza łuku. Tercet Scruggs-Zyskowski-Van Vliet na punkty zamienił aż 80 proc. takich prób – 12/15. Taka skuteczność to kosmos. Amerykański obrońca Trefla w ostatnich dwóch meczach trafił 10 trójek z 13 prób. Patrząc na jego poprzednie dokonania w tym aspekcie gry – to właściwie niepojęte.

Nic więc dziwnego, że atak Trefla się zmienił,. Nie było w nim w meczu numer 6 gry na dwie wieże (przeszkodziły też trochę faule). Ba, trener Tabak zdecydował się na grę z jednym wysokim i czterema obwodowymi, czego w trakcie sezonu praktycznie nie widzieliśmy.

Najlepszym symbolem przemiany Trefla w trakcie serii jest sytuacja Jarosława Zyskowskiego. Jeszcze kilka tygodni temu praktycznie nie podnosił się z ławki. Grał po kilka minut w meczu i wielu zadawało sobie pytanie „ale o co w tym wszystkim chodzi?”. W meczu numer 6 reprezentant Polski spędził na boisku blisko 34 minuty i był po prostu świetny. Jego atakowanie close outów, trójki w kontrze czy po zbiórkach w ataku, kluczowe podania do kolegów – to wszystko dodało dynamiki atakowi Trefla. Dokładniej takiej dynamiki sopocianom na początku serii wyraźnie brakowało. 

Scruggs w pojedynkę przyćmił Woodsona i Mobleya

W poprzednim finale wózek z napisem „King Szczecin” pchali dość mocno Alex Hamilton i Bryce Brown. Ten drugi został nawet MVP Finałów – trochę niespodziewanie, ale całkowicie zasłużenie. W tym roku trener obrońców tytułu Arkadiusz Miłoszewski nie może liczyć na regularność swoich zawodników z pozycji 1/2. Avery Woodson nie trafił żadnego rzutu w meczu numer 6, choć w takcie całego sezonu jest drugim najlepszych strzelcem zespołu. 

Woodson ma problemy ze skutecznością, a to właśnie jego rzuty często pozwalały Kingowi łapać wiatr w żagle. Bez trójek we współczesnej koszykówce ciężko jest wygenerować serię punktową. Nie pomaga w tym wszystkim też Matt Mobley. Często przybiera minę zniechęconego koszykarza, to się naprawdę stara – tylko co z tego? Nie idzie mu w tej serii kompletnie – w sześciu starciach uciułał zaledwie 18 punktów, czyli średnio 3 na mecz.. 

Woodson i Mobley w sumie trafili w tych finałach 18 trójek. Sam Paul Scruggs – który pewnie gra za 4-5 razy mniejsze pieniądze od ich uposażeń razem wziętych nich – trafił 13 rzutów zza łuku.

To ten sam Scruggs, który przecież nie przychodził do Sopotu z łatką „uwaga: strzelec!”…

Samotność Andrzeja Mazurczaka 

Mobley, Woodson nic nie dali Kingowi w meczu numer 6. Mało, w porównaniu do poprzednich finałowych spotkań, dał także Przemysław Żołnierewicz, który zdobył tylko 7 punktów. W efekcie na pozycjach 1/2 Andy Mazurczak w ofensywie praktycznie nie otrzymał wsparcia. Reprezentant Polski zdobył 20 punktów z 9 rzutów z gry, ale przecież każdy wie, że bycie strzelcem, łowcą punktów, to nie jest tak naprawdę ta gra Mazurczaka, z której najwięcej korzysta jego zespół.

Trefl w trakcie tej serii zrozumiał, że lepiej będzie dla niego, jeśli to Andy będzie decydował się na rzuty, aniżeli zacznie uruchamiać kolegów. King jest groźny, gdy piłka jest w ruchu. Zdecydowanie mniej – gdy nie opuszcza rąk Mazurczaka. Obrońcy Trefla konsekwentnie więc starają się mieć rozgrywającego Kinga przed sobą i nie dopuścić do sytuacji, w której Mazurczak ich mija.

Andy, choć zdobył 20 punktów w meczu numer 6, wcale nie był jakoś mocno „agresywny”. Wręcz przeciwnie – wydawał się momentami bierny. Nie wziął na siebie tylu rzutów, ile by mógł. Wiele razy obrońcy na zasłonach „chodzili dołem”, a mimo to Mazurczak oddał ledwie 4 trójki. Pięć asyst w 34 minuty gry pokazuje, że rozgrywający Kinga nie grał „po swojemu”. 

Jeśli w meczu numer 7 Trefl będzie zachowywał się podobnie, Andy będzie najpewniej zmuszony do oddania nie 9 rzutów z gry, lecz pewnie co najmniej 15-20. Tak jak to zrobił w meczu numer 4 z Legią w Warszawie, kiedy zdobył 30 punktów i już schodząc w końcówce wygranego meczu z boiska wykonał „akcję”, która stała się jednym z symboli playoff PLK 2024.

Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet