Strona główna » Heiko Rannula: Wcale nie jestem taki spokojny! Nową Legię zbudowaliśmy na trzech filarach

Heiko Rannula: Wcale nie jestem taki spokojny! Nową Legię zbudowaliśmy na trzech filarach

0 komentarzy
Póki co z prowadzoną przez siebie reprezentacją Estonii szykuje się do walki w fazie grupowej EuroBasketu, ale Heiko Rannula myśli też już o kolejnym sezonie PLK i występach z Legią w Lidze MIstrzów. – Nie znamy jeszcze składów grupowych rywali w Champions League, lecz myślę, że nie powinniśmy od nich odstawać – zapewnia, tłumacząc w rozmowie z nami letnie transfery warszawskiego klubu.

Krzysztof Radziwanowski: Jak przebiegają przygotowania reprezentacji Estonii do EuroBasketu? Trzy z pięciu sparingów wygraliście – pokonując Gruzję, Izrael i Szwecję – ba dwa przegraliście. Te wyniki mają znaczenie?

Heiko Rannula: Mają, choć nie można zapominać, że były to głównie mecze treningowe, próbowaliśmy w ich trakcie różnych rozwiązań. Ogólnie wypadły w naszym wykonaniu nieźle. Tylko jedyny mecz – ten ostatni, który rozegraliśmy w domu, w Estonii – mógł nas trochę zestresować. Chcieliśmy w nim za bardzo i trochę spanikowaliśmy. Przegraliśmy z Wielką Brytanią. 

Stawia pan sobie przed tym turniejem jakiś cel? Jak ocenia pan siłę grupy, w której zagracie z Serbią, Turcją, Łotwą, Czechami i Portugalią?

Przede wszystkim nie można zapominać, że brakuje nam kilku ważnych zawodników w składzie. W takiej sytuacji chodzi nam przede wszystkim o grę na dobrym poziomie, a nie tylko wyniki. Na pewno nie chciałbym jednak zawieść Estończyków, gdyż wiem, że w bardzo dużej liczbie przyjadą wspierać nas do Rygi.

Wiosną zdobył pan z Legią mistrzostwo Polski. Czy to największy sukces w pana dotychczasowej karierze?

Zdecydowanie. To było też moje pierwsze poważne zagraniczne doświadczenie. Sama polska liga jest bardzo wyrównana i całkiem mocna. Był to też mój najbardziej wymagający sezon w mojej karierze trenerskiej!

Skład Legii na nowy sezon jest już skompletowany – jego budowę udało się wam zakończyć stosunkowo szybko. Jak ocenia pan ostateczne zestawienie graczy w porównaniu do swoich oczekiwań po zakończeniu poprzedniego sezonu? 

Jestem zadowolony z zebranej grupy. Oczywiście, nie każda decyzja potoczyła się po naszej myśli, ale mamy wypełnione wszystkie pozycje i sporo uniwersalności w zespole. Na razie nie widziałem jednak jeszcze wszystkich zawodników na żywo, więc nie chcę też przesadzać z optymizmem. Ale nie jest źle!

Jakie będą najmocniejsze strony nowej Legii?

Moje zespoły zawsze są zorientowane na defensywę. Ważna jest też mobilność, fizyczność i szybkie przechodzenie do ataku. Chciałbym żebyśmy grali agresywnie. Mamy do tego odpowiednich graczy. Na pewno będziemy jednak potrzebowali trochę czasu.

Zespół wydaje się być stosunkowo wyrównany. Kto ma w nim wejść w buty Kamerona McGusty’ego i zostać liderem?

Na pewno kimś takim będzie musiał być Jayvon Graves. Ale ogólnie skład jest rzeczywiście mocno wyrównany. Mamy też sporo ball-handlerów. Uważam również, że nasi wysocy dobrze grają z piłką, więc będą w stanie kreować pozycje dla innych. 

Jeśli chodzi o McGusty’ego – wszyscy mają go za świetnego lidera, ale on przede wszystkim był świetnym graczem zespołowym. Brał na siebie rzuty w końcówkach, lecz umiał naprawdę wiele poza samym zdobywaniem punktów.

Uważa pan, że taktyka powinna być przygotowana przez trenera z góry i to do niej trzeba dobierać zawodników czy też odwrotnie – najpierw lepiej pozyskać jak najlepszych koszykarzy, a później do nich dostosowywać taktykę?

Ciekawe pytanie. Dla mnie absolutnie najważniejszy pozostaje charakter. Muszę mieć ludzi, którzy stworzą pozytywną atmosferę i będą ciężko pracować także na treningach. To też powód, dla którego sprowadziłem do Legii Bena Shungu. Jest bardzo zespołowy, uniwersalny i wiem, że będzie ciężko pracował. Oprócz zaangażowania potrzebny jest jednak też oczywiście talent. Jego dużą dawkę dać ma Graves. Trzecia rzecz to mobilni, grający na piłce podkoszowi. Tu mamy Matthiasa Tassa, powinien sobie poradzić. To są trzy nowe filary Legii. 

W zespole mistrza Polski są też perspektywiczni Andrzej Pluta, Wojciech Tomaszewski i Maks Wilczek. Jakie rzeczy muszą poprawić, by wejść na jeszcze wyższy poziom?

Andrzej już chyba na nim jest! U niego najważniejsza będzie konsekwencja. Umie zdobywać punkty, ale przede wszystkim musi zostać boiskowym generałem – grając z piłką myśleć o innych. W ostatnim czasie bardzo poprawił się w obronie. Kiedy przyszedłem do Legii, momentami musieliśmy chować go w defensywie. Teraz staje się w tym coraz lepszy!

Wilczkowi na pewno brakuje doświadczenia. Minuty i kolejne umiejętności przyjdą z czasem. Na razie musi poprawić grę z piłką w rękach, podejmować lepsze decyzje. W zeszłym sezonie używaliśmy go przede wszystkim jako obrońcy. Jest mobilny, duży, dobrze zbiera. Wszystko przed nim. 

Tomaszewski ma świetny instynkt do gry. Oczywiście, jego największym mankamentem pozostaje rzut, tu poprawa będzie konieczna, ale już teraz jest świetnym obrońcą na kilku pozycjach. Czuje się w tym dobrze, jest bardzo wysoki, więc będziemy z niego korzystać.

Chciałbym jeszcze do tego grona dodać Błażeja Czaplę. Jest bardzo młody i pewnie jeszcze nie będzie w tym sezonie naszym kluczowym zawodnikiem, ale potencjał ma wielki. Naprawdę mocno w niego wierzę!

Prowadząc Legię, robił pan w minionym sezonie w trakcie meczów wiele krótkich zmian. Według pana filozofii po błędzie danego zawodnika lepiej szybko posadzić go na ławkę czy jednak dawać kolejną szansę?

Proszę pamiętać, że moje zmiany wynikały też z chęci utrzymania intensywności gry zespołu. Nie mogę pozwolić na to, żeby na boisku przebywał zawodnik, który nie może walczyć na 100 proc. Generalnie jednak staram się dawać graczom drugą szansę. Karanie za każdy błąd moim zdaniem nie daje dobrych efektów. Moi zawodnicy na pewno mogą liczyć na trochę wyrozumiałości.

Jak bardzo w pana zespołach rola młodego koszykarza różni się od tej, którą pełnią starsi zawodnicy? Czy młodsi muszą robić coś, z czego zwolnieni są ci bardziej doświadczeni?

Na pewno każdy koszykarz musi być gotowy do pracy i wiedzieć czego od niego oczekuję. Każdy chce zdobywać punkty, ale młodsi muszą walczyć o minuty przez obronę. Od niej wszystko się zaczyna, to z niej zwykle wynikają też okazje w ataku – w naturalny sposób.

Jakie największe różnice widzi pan w mentalności polskich i zagranicznych zawodników? Czy w ogóle – poza aspektami czysto koszykarskimi – one występują?

Szczerze mówiąc, nie widzę wielkiej różnicy między Polakami i Estończykami. Największa jest między Europejczykami a Amerykanami. Nie chodzi nawet o samą koszykówkę, ale o nastawienie do gry. Amerykanie przyjeżdżają z myślą, by coś udowodnić. Chętnie zostają liderami. Polacy czy Estończycy zwykle tego nie mają. Jesteśmy bardziej wycofani. Młodzi nie są tak agresywni, a jeśli już są – to od razu wyjeżdżają i robią wielkie kariery. 

Staram się nad tym pracować, zwracam na to uwagę, ale oczywiście nie wszystko da się zmienić w krótkim czasie.

Zawodnicy zwykle mówią, że chcą grać częściej, ale potem w trakcie sezonu zdarza im się narzekać na zmęczenie. To wynik gorzej przepracowanych okresów przygotowawczych czy nieunikniona część koszykówki?

Jako trener takich narzekań bardzo nie lubię. Gracze nie rozumieją dlaczego nie grają więcej, a często muszą po prostu być bardziej cierpliwi i pracować ciężej. Duże minuty znaczą też, że trzeba być w świetnej formie fizycznej. W Legii od początku powtarzałem, że nasi koszykarze nie mogli grać na pełnej intensywności dłużej niż kilka minut, bo to szkodziłoby i drużynie, i im samym.

Jak przygotowujecie się do gry w rozgrywkach europejskich? Ważniejszym celem Legii przed kolejnym sezonem jest wyjście z grupy Ligi Mistrzów czy też skupiacie się raczej na PLK?

Gra w Lidze Mistrzów to duże wyzwanie, fizyczność będzie jeszcze większa niż w Polsce. Nie mamy konkretnego celu. Wiadomo, że chcemy wygrać jak najwięcej, ale przede wszystkim musimy grać swoje. Nie znamy jeszcze składów naszych grupowych rywali, lecz myślę, że nie powinniśmy od nich odstawać. Szczególnie ważne będą mecze u siebie. W rozgrywkach o europejskie puchary obrona swojego parkietu jest kluczowa. Jeśli będziemy w stanie to zrobić, z resztą sobie poradzimy. 

Jak duży wpływ na budowę składu i okres przygotowawczy miał plan gry na dwóch frontach?

Wydaje mi się, że dzięki temu mamy trochę więcej pieniędzy na budowę składu, to już duży plus. Występy w Lidze Mistrzów zachęcały też lepszych zawodników do gry dla Legii. Naszym zadaniem jest udowodnienie, że w tym gronie nie będziemy odstawać. Czysto koszykarsko nie widzę wielkiej różnicy. Chodzi raczej o dobrą chemię w zespole.

Hipotetycznie: woli pan wziąć młodego zawodnika prosto po NCAA z dużym potencjałem, ogranego już w Europie, choć z dobrze znanym sportowym sufitem czy też starszego i tańszego? 

Co do zasady wolę graczy bardziej doświadczonych, ale rynek jest szalony, więc nie można mieć wszystkiego. Generalnie najlepiej zebrać w drużynie mieszankę doświadczenia i ludzi, którzy dadzą odpowiednią energię oraz będą motywować się nawzajem.

Jest pan w Polsce uważany za trenera spokojnego i stonowanego, także pod względem współpracy z sędziami. Są momenty, gdy warto reagować bardziej emocjonalnie na ich decyzje, czy jednak zawsze lepiej się powstrzymać? 

Haha, dotarło do mnie, że uważacie mnie za bardzo spokojnego. Ale to nie jest do końca prawda! Staram się nie ulegać emocjom i zaczynać mecze spokojnie, ale zdarzają się sytuacje, gdy wybucham. Mimo że wolę słuchać rozsądku, a nie tylko emocji, to są chwile, w których muszę bronić zespołu i pokazać coś zawodnikom. 

Chciałbym jednak przy okazji zaznaczyć, że sędziowanie w Polsce ogólnie oceniam naprawdę dobrze. Dla mnie liczy się też to, że sędziowie nie tylko podejmują decyzje, ale potrafią też podejść i wytłumaczyć swój punkt widzenia.

Na koniec luźniejsze pytania – jak mieszka się panu w Warszawie, ogólnie w Polsce?

Świetnie. Na początku byłem mocno zaskoczony Warszawą. Centrum jest świetne, mam tu wszystko czego potrzebuję, nie mogę narzekać. Bemowo, gdzie gramy mecze, też polubiłem. Tam z kolei jest spokojnie, mamy wokół dużo zieleni. Jedynym minusem Warszawy są korki. Czasami naprawdę muszę uważać, żeby nie spóźnić się na trening. 

Litwa, Łotwa zawsze były mocne koszykarsko, ale ostatnio coraz lepsze wyniki osiągają także Estonia i Finlandia? Z czego to wynika? Koszykówka naprawdę robi się u was coraz bardziej popularna?

My zawsze byliśmy koszykarskim krajem, basket to nasz sport numer jeden! Ostatnie 10-20 lat było dla nas cięższe, przechodziliśmy zmianę pokoleniową, ale przecież jeszcze w latach 90. zajmowaliśmy nawet 6. miejsce na EuroBaskecie. Teraz mamy świetną generację koszykarską, wracamy na wyższy poziom. 

Znacznie gorzej jest w kwestii naszej ligi. Wiem, że w Polsce narzekacie, że wielu graczy wyjeżdża w młodym wieku. U nas jest znacznie gorzej i to jest największy problem. Młode talenty od razu ruszają za granicę, często do USA. Myślę, że liga łotewsko-estońska jest dla nich dobrym wyborem na kilka pierwszych lat kariery. Tym bardziej, że warunki mamy naprawdę dobre. Ostatnio wyraźnie się poprawiły.

Czym trener mistrzów Polski interesuje się poza koszykówką? 

Większością sportów, może poza tymi motorowymi. Po karierze zawodniczej nie gram dużo w koszykówkę, ale jakiś czas temu wkręciłem się w sporty, w których mogę używać rakiety – szczególnie w tenisa i w padla.