Strona główna » Fakty czy plotki? Kat Polaków zostanie katem rywali Śląska? Krótka pamięć Jakuba Nizioła

Fakty czy plotki? Kat Polaków zostanie katem rywali Śląska? Krótka pamięć Jakuba Nizioła

2 komentarze
W czwartek dwoma trójkami w czwartej kwarcie momentalnie przełamał opór Polaków i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa. Alexander Madsen miał ostatni sezon w ACB słaby. Niebawem może – w końcu! – zostać graczem PLK. Rok temu jego zatrudnieniem interesował się Trefl, obecnie skusić może się Śląsk? Do PLK może wrócić jej mistrz z sezonu 2020/21. Tymczasem Jakub Nizioł ma swoją wizję pracy dziennikarzy i… krótką pamięć.

Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.

Czy Madsen jest wart 11 tysięcy euro miesięcznie?

18 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty oraz najlepszy w zespole naszych rywali wskaźnik +/- na poziomie +8. A przede wszystkim – dwie wielkie trójki w czwartej kwarcie, dzięki którym Finowie momentalnie przebili się przez granicę wcześniejszej niemożności i nagle 8-punktową stratę w czwartej kwarcie zmniejszyli do dwóch „oczek”. Po czym wyrwali Polakom z gardła także zwycięstwo.

Ależ to bolało.

Alexender Madsen zagrał świetny mecz w reprezentacji Finlandii, ale ostatni sezon miał wyjątkowo nieudany. W barwach MoraBanc Andorra, 11. zespołu ACB, odgrywał jedynie marginalną rolę. Średnie 2.1 punktu i 2.9 zbiórki na mecz mówią wiele. Skuteczność rzutów z dystansu na poziomie 16.7 procent może być dla nas po meczu, który ten skrzydłowy zakończył z dorobkiem 3/3 za 3, niczym garść soli rzucona na otwartą ranę.

Madsen w przyszłym roku skończy 30 lat. Jest już koszykarsko graczem ukształtowanym. Oferta jego zatrudnienia już od dłuższego czasu krąży po Polsce. Rok temu zainteresowanie Madsenem wyrażał Trefl Sopot, zanim zatrudnił Andy’ego Van Vlieta. Obecnie kat naszej kadry też jest graczem do wzięcia. Na jego usługi wystarczy wyłożyć ok. 11 tysięcy euro miesięcznie.

Czy znajdzie się odważny? Z naszych informacji wynika, że pomysł zatrudnienia Madsena był rozważany w trakcie tego offseason przez szykujących się do gry swojej drużyny w Lidze Mistrzów szefów Śląska Wrocław. Nie wiemy czy 24 godziny temu wciąż znajdował się na tapecie, ale można zakładać, że występ Madsena przeciwko naszej kadrze w Walencji niejednemu trenerowi PLK szukającemu wysokiego, dość mobilnego i całkiem atletycznego gracza z (przynajmniej potencjalnie) rzutem może ponownie otworzyć oczy… nad profilem Aleksandra Madsena właśnie.

Zobaczyć kata naszej kadry w kolejnym sezonie na parkietach PLK – to mogłoby być dla nas dość osobliwe doświadczenie. Madsen podczas swojej kariery grał już w ligach czeskiej, estońsko-łotewskiej, czy greckiej. Właściwie, ze swoimi warunkami fizycznymi, stylem gry i przedziałem cenowym – aż trochę dziwne, że jeszcze nigdy nie pojawił się w Polsce.

Plotkarskie erraty

Jednym z pozytywów publicznego plotkowania jest to, że o ile przy tworzeniu artykułów mało kto chce się dzielić swoją wiedzą, to po jego opublikowaniu większej liczbie osób rozwiązuje się język. Tak było choćby ze środowym odcinkiem, w którym znalazła się informacja o podpisaniu przez Dominica Artisa kontraktu we Francji.

Najpierw otrzymaliśmy informację z okolic Włocławka, że Anwil wcale zatrudnienia tego gracza nie rozważał. Normalnie bylibyśmy w przypadku takich zaprzeczeń sceptyczni… Ale ponieważ jednocześnie z zagranicy zaczęły do nas docierać informacje dotyczące szczegółów kontraktu Amerykanina z SIG Strasbourg, szybko sobie uświadomiliśmy, że tak naprawdę żaden polski klub nie miał na angaż tego zawodnika większych szans. Zatem – wierzymy.

W przypadku umowy Artisa mówimy ostatecznie o sumie, której znacznie bliżej do 200 niż 150 tysięcy euro. Trener Laurent Vila – panowie razem współpracowali w Cholet – naprawdę musiał bardzo, ale to bardzo, bardzo chcieć mieć tego koszykarza u siebie.

Są też jednak nieco mniej sympatyczne odsłony ewentualnych korekt. Za taką uchodzić może choćby wypowiedź Jakuba Nizioła, w której reprezentacyjny skrzydłowy ewidentnie mija się z prawdą na temat rozmowy, którą przeprowadziliśmy z nim w poniedziałek. Gdy zadzwoniliśmy do niego 1 lipca o godzinie 10.57, chcieliśmy jedynie zweryfikować informację, którą otrzymaliśmy w niedzielny wieczór – na temat rzekomo przesądzonego transferu do Francji.

– Nic jeszcze nie jest podpisane – usłyszeliśmy.

Temat pieniędzy i wysokości kontraktu w tej krótkiej rozmowie się nawet nie przewinął. Choćby z jednego powodu – informacje o możliwościach finansowych beniaminka La Rochelle w kontekście poszukiwań podstawowego niskiego skrzydłowego otrzymaliśmy dopiero po rozmowie telefonicznej z koszykarzem szerokiego składu reprezentacji Polski.

Tylko winni się tłumaczą, nie zamierzamy choćby chwili. Zastanawiamy się tylko, czy Jakub Nizioł celowo kłamie, czy po prostu ma słabą pamięć. Jeżeli to pierwsze – to bardzo nieładnie. Jeżeli to drugie – zaczniemy się lekko martwić o proces przyswajania zagrywek w obcym środowisku za granicą.

Niezmiennie wierzymy jednak w to, że we Francji Jakubowi Niziołowi będzie się dobrze wiodło!

Jego uwagi o tym czym powinni zajmować się dziennikarze pominiemy milczeniem. Każdy może mieć swoją opinię w tej kwestii! Gdy jednak chce się komuś zarzucić nierzetelność, warto przynajmniej najpierw rzetelnie informować o rozmowie, jaką się z tym kimś przeprowadziło.

Szczególnie, gdy opowiada się o niej „całej Polsce”.

Widmo Ogdena krąży nad PLK

Mark Ogden to 29-letni podkoszowy, który na polskich parkietach występował w pandemicznym sezonie 2020/21 i ze Stalą Ostrów zdobył tytuł mistrza Polski. Zapamiętany został głównie z rzadko w sumie spotykanej kombinacji bardzo pewnego rzutu z półdystansu z nieprzeciętnym atletyzmem. Przy jego wsadach przeciwnicy co najwyżej mogli widzieć przelatujące nad nimi widmo Amerykanina. Pamiętacie?

W ostatnich godzinach usłyszeliśmy, że nad Orlen Basket Ligą krąży widmo powrotu Ogdena. Sygnał o tym najpierw dostaliśmy z Bolonii, gdzie w ostatnim sezonie – w barwach drugoligowego Fortituto Kontato – z powodzeniem występował Amerykanin (15.3 pkt i 8.2 zb). Niestety bez wskazania konkretnego, zainteresowanego klubu.

Liczba zespołów PLK, które mogą zatrudnić tego zawodnika jest jednak dosyć ograniczona. Mówimy o zawodniku, którego wartość zazwyczaj przekracza 100 tysięcy dolarów za sezon. Chcielibyśmy napisać „Anwil”, ale przynajmniej chwilowo… nie chcemy znowu otrzymać telefonu z okolic Hali Mistrzów, gdybyśmy mieli przestrzelić.

W sprawie kontaktu do agenta Ogdena – oferuje go agencja amerykańska, która rzadko robi transakcje w Polsce – dopytywał się choćby trener Czarnych Mantas Cesnauskis. Jednak czy były mistrz Polski ze Stalą Ostrów zmieściłby się w budżecie słupskiego zespołu? Pewnie przekonamy się o tym wkrótce.

Letnia winda – jedni w górę, inni w dół

„Życie trenera jest jak tramwaj, jedni do niego wsiadają, inni wysiadają. Ja też właśnie wysiadam” – świętej pamięci trener Wojciech Łazarek był kopalnią niesamowitych cytatów, a powyższy prywatnie uważamy za najlepszy w karierze byłego selekcjonera reprezentacji Polski w piłce nożnej. 

Gdy teraz, leżąc sobie wciąż na plaży w okolicach Walencji myślimy o karierach zawodników, bardziej kojarzy nam się ona z… windą. Jedni jadą do góry, a inni podążają w dół.

Zawodnikiem znanym z polskich parkietów, który jedzie wyżej jest niewątpliwie Goran Filipović. Filigranowy chorwacki rozgrywający, który w barwach Twardych Pierników wyróżniał się zarówno szybkością gry na koźle, jak i podejmowania zbyt pochopnych decyzji rzutowych, w ubiegłych rozgrywkach występował w Orlen Basket Lidze za nie więcej niż 5 tys. euro miesięcznie. Sezon z kolei kończył w bogatszym klubie – w bośniackiej Igokei jego zarobki mogły skoczyć już do poziomu 8-9 tysięcy.

Tego lata Filipović ma widoki na kolejną podwyżkę, a jeszcze mocniej mu w tym pomogą takie występy, jak ten sprzed kilku dni. W turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich zdobył 21 punktów w meczu przeciwko Słowenii, wygranym przez Chorwację 108:92… i nawet zerowa zdobycz z drugiego spotkania tego zapewne nie zaprzepaści. W przypadku 27-letniego rozgrywającego słyszeliśmy już choćby o zapytaniach ze strony klubów hiszpańskich.

W przeciwnym kierunku zdaje się natomiast podążać Amir Bell. Może nawet nie tyle, co finansowym – w Anwilu w poprzednim sezonie zarabiał około 65 tysięcy dolarów – co sportowym. Amerykański obwodowy jest mocno oferowany choćby na poziomie drugiej ligi tureckiej, do której zresztą zupełnie nie pasuje stylistycznie i zastanawiamy się, czy ktoś może się na niego tam skusić.

Tamtejsze kluby preferują zwykle combo-strzelców, choćby w typie opisywanego niedawno Diante Watkinsa, czy pamiętanego być może jeszcze w Stargardzie Ricky’ego Tarranta. Bell, ze swoją 56-procentową skutecznością z linii rzutów wolnych i 24 trafionymi trójkami w 42 spotkaniach w barwach Anwilu, wydawałby się zatem dziwnym wyborem.

2 komentarze

Tomek 5 lipca, 2024 - 12:44 - 12:44

Nic dziwnego, że Nizioł nie chce żeby im zaglądać do kieszeni, bo każdy kto ma trochę oleju w głowie wie, że zarobki Polaków w polskiej lidze są absurdalne.

Odpowiedz
Zły 5 lipca, 2024 - 19:04 - 19:04

Zamieniacie się w tabloid.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet