Strona główna » Czarni zablokowani – Śląsk ratuje się w Słupsku

Czarni zablokowani – Śląsk ratuje się w Słupsku

0 komentarz
Dramatyczny finisz meczu w Słupsku, zakończony blokiem Aleksandra Dziewy. Śląsk pokonał Czarnych 77:75 i pozostaje jedyną niepokonaną drużyną PLK.

Pierwsza kwarta dwóch prędkości – tak można streścić początkowe 10 minut. Śląsk szybko przechodził z obrony do ataku, starał się grać dynamicznie do kosza, a z kolei Czarni mozolnie budowali atak, w którym piłka rzadko kiedy opuszczała ręce rozgrywającego.

Goście naprawdę świetnie biegali – najlepiej w tym odnajdywał się Daniel Gołębiowski, który kilka razy kończył kontry sam na sam z koszem. Wrocławianie dość łatwo wypracowali sobie dwucyfrową przewagę – po 12 minutach gry było już 32:17 dla WKS-u.

Gospodarze nie mogli znaleźć recepty na grę Śląska bliżej obręczy – goście w pierwszej połowie trafili ledwie jedną trójkę, ale trudno było nie wykorzystywać takiej przewagi pod koszem. Bez większych problemów do sytuacji rzutowych dochodził Aleksander Dziewa, a Jeremiah Martin i Łukasz Kolenda katowali obronę rywali wjazdami na lewą rękę.

Słupszczanie co prawda odpowiedzieli kilkoma trafieniami Shevona Colemana i Michała Chylińskiego, ale straty nie malały. Trójki – tak w drugiej połowie do meczu chcieli wrócić gospodarze. Doszła do tego jeszcze agresywniejsza obrona, lepsze czytanie gry ofensywnej Śląska i Czarni zaczęli wyglądać jak drużyna, która jest w stanie postawić się Śląskowi.

Najważniejsza w tym wszystkim była defensywa – to z niej brał się także lepszy atak – po obu stornach parkietu ważną postacią był De’quon Lake, który świetnie zbierał i blokował rzuty. Gospodarzom przed ostatnią częścią gry zostało 10 punktów do odrobienia. Śląsk musiał za to znaleźć receptę na zagęszczanie pomalowanego przez Czarnych i odcięcie od gry liderów, którzy nie byli w stanie już tak swobodnie mijać rywali.

W skrócie – wrocławianie potrzebowali trójek, by trochę tę obronę słupszczan rozciągnąć. No i właśnie od trafienia z dystansu WKS rozpoczął czwartą kwartę – trafił Kolenda, a zaraz potem do swoich popisów wrócił Martin. Czarni jednak już nie dali się stłamsić, poczuli, że mogą rywalizować ze Śląskiem i po punkciku, po dwa, niwelowali straty, aż na 5 minut do końca było już tylko -8.

Poderwała się Gryfia, a razem z nią Diante Watkins, którego trójka pozwoliła uwierzyć reszcie graczy w powodzenie w tym spotkaniu. Malutki Amerykanin za kilka chwil trafił jeszcze raz, a na tablicy wyników pojawił się remis – po 72. W czasie tego kryzysu goście grali dużo piłek do Nizioła i Dziewy, ale reprezentanci Polski tym razem nie kończyli swoich akcji. Czarni zdołali przełamać wynik, ale Martin skutecznym wjazdem na kosz w kontrze uspokoił sytuacje. To także po rzutach wolnych Amerykanina na 17 sekund do końca było +2 dla gości.

Kluczowym zagraniem – blokiem, popisał się jednak kto inny, bo Aleksander Dziewa. Po jego czapie gospodarze już nie byli w stanie choćby sfaulować rywali – Śląsk wygrał po nerwowej końcówce 77:75.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet